niedziela, 8 lipca 2012

2. Zachowujecie się jak najgorsza patologia.

- Przepraszam Cię - wyszeptałam.
- Ale za co słonka ? - zapytała udając, że nie wie o co chodzi.
- Za dobrze mnie znasz, żebyś nie wiedziała - odpowiedziałam i wymusiłam lekki uśmiech.
- Mnie nie masz za co przepraszać, ale.. - zaczęła, ale nie dokończyła, bo znów ktoś pukał..
Tym kimś okazał się być oczywście Justin..
- Mogę ? - zapytał smutno. Pattie przytaknęła. Chłopak wszedł do pokoju, a ja skuliłam nogi i schowałam w nich głowę.
Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam by widział moje łzy. Myślałam o tym co chciała powiedzieć Pattie.
Czy ja powinnam go przeprosić ? Nie, nie ma takiej opcji. Całkowicie ją wykluczam... A może jednak ?
Nie. Jestem Samantha Victoria Sousse i nie będę przepraszać kogoś takiego. Nie pozwala mi na to moja duma.
Uniosłam lekko głowę i zorientowałam, że siedzię między nimi, a oni dziwnie mi się przyglądają.
- Coś nie tak ? - wydukałam. Justin automatycznie odwrócił wzrok w przeciwną stronę. Zapadło głębokie milczenie.
Ta sytuacja robiła się coraz bardziej niezręczna.
- Nie chcę Was wyrzucać, ale zrobiło się już późno, a ja jutro idę do tej cholernej szkoły - wysyczałam.
To było chyba najgłupsze zdanie jakie wypowiedziałam w swoim krótkim chociaż urozmaiconym życiu.
Nic nie odpowiedzieli tylko posłusznie wyszli. O taak.
- Sam ma władzę !! - haha śmiałam się jak głupia nie wiem z czego.
Wstałam i udałam się do mojej łazienki. Tak życie w luksusie jest cudowne. Patrząc na to z innej strony
posiadanie bogatych rodziców ma też pewne plusy. Włosy spięłam w lekkiego koka, nalałam pełną wannę wody
dodając wszystkie możliwe olejki. Sam ma teraz czas na relaks. Zamknęłam się w łazience i w pełni oddałam relaksowi.
Zaszyłam się na dobrą godzinę. Zmyłam z siebie wszystkie dotychczasowe problemy i postanowiłam coś w sobie zmienić.
Zaczynam od jutra. Po wyjściu przebrałam się w moją piżamę i wskoczyłam do mojego cieplutkiego, wielkiego łóżka. Przed snem
wysłałam jeszcze krótkiego sms-a do Nicole z pytaniem czy wiebierzymy się jutro na zakupy..
Cholera zapomniałam. Całkowicie zapomniałam, że jestem uziemiona. Mój kochany tatuś dał mi szlaban... Eh .
- No dobra czas... - nie zdążyłam skonczyć, bo zasnęłam. Następnego ranka obudził mnie hałas dochodzący z dołu.
No tak rodzice znów się kłócą. Spojrzałam na zegarek. 5:30 - cholera.
- Dziękuje - mruknęłam pod nosem. Schowałam się pod kołdrę i spróbowałam zasnąć. Bezskutecznie. Ich krzyki były coraz
głośniejsze. Miałam tego serdecznie dosyć. Zarzuciłam szlafrok i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i zaczęłam z irytacją
przysłuchiwać się ich rozmowie.
- Mówiłem, że te materiały miałaś wysłać do tej firmy ! - krzyczał ojeciec rzucając w stronę mamy jakąś kartkę.
- A skąd ja to do jasnej cholery mogłam wiedzieć ! - wrzeszczała moja rodzicielka...
- Aaaaaa !!! - stanęłam między nimi i wydarłam się najgłośniej jak umiałam.
- Czego się drzesz ? Nie widzisz, że rozmawiamy ? - warknął surowo w moją stronę tato.
- A Wy trzego się drzecie ? Spać nie idzie. I nie, nie widzę. Bo wy nie rozmawiacie ! Zachowujecie się
jak najgorsza patologia ! Mam tego dosyć ! - krzyczałam, a po mojej twarzy spłynęło kilka gorzkich łez.
- Nienawidzę Was ! - wykrzyczałam i wróciłam do swojego pokoju, ubrałam się i poszłam do szkoły. Tak jest 6:30, a ja idę do szkoły.
Przecież to chore ! Ale w tym domu nie da się wytrzymać.. Po drodze postanowiłam wstąpić do Nicole. Muszę jej wszystko powiedzieć
i niestety odwołać nasze spotkanie. Miałam cichą nadzieję, że już nie śpi. Nie myliłam się. Otwarła mi drzwi ona we własnej osobie.
- Hey - powiedziała na dzień dobry i cmoknęła mnie w policzek.
- Siemka - powiedziałam wysilając się na uśmiech.
- Co tak wcześnie ? - drążyła.
- Nie mogłam spać - skłamałam, ale tylko trochę ! W końcu nie mogłam spać przecież.
- Właź - powiedziała i wskazała na swój pokój. Posłusznie weszłam i usiadłam na fotelu w jej pokoju.
- A tak serio ? - zapytała ponownie.
- Dobra wygrałaś - mruknęłam i opowiedziałam jej wszystko. Przysłuchiwała się mojej opowieści z zainteresowaniem.
- Twoi rodzice mają tupet. Nie wytrzymałabym - powiedziała gdy skończyłam.
- Dzięki, to mnie pocieszyłaś - wysyczałam. Zapadła chwila milczenia.
- Czyli z naszych zakupów nici ? - zapytała po chwili dla pewności..
- Chyba tak. Będę uziemiona z tym jak mu tam.. - mówiłam
- Justinem. - dodała Nicole.
- Właśnie ! - wykrzyczałam aż moja przyjaciółka podskoczyła, po czym ubrałyśmy się i ruszyłyśmy do szkoły
W szkole cały dzień przebiegł w spokojnym tempie. Dziś dostrzegłam, że Justin czy jak mu tam chodzi z nami do klasy.
Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Wiedziałam, że chodzimy do tej samej szkoły, ale do klasy.. ?
No cóż nie będę sobie nim głowy zawracać. Na ostatniej lekcji poczułam, że w moim żołądku dzieje się coś dziwnego.
Dokładnie tak jak zazwyczaj przed sprawdzianami. No tak. Bałam się. Cholernie bałam się jak zareagują moi znajomi jak
zobaczą z kim wracam do domu. Będę musiała jakoś się ukryć tak żeby mnie nie poznali.
- Dzyyń ! - moje przemyślenia przerwał dzwonek oznaczający koniec lekcji. Ostatniej w tym dniu. Szybko wybiegłam z klasy.
Nie chciałam spotkać Biebera. Miałam cichą nadzieję, że nie trafi do auta. W końcu nie codziennie (jak ja) ma okazję jechać
takim autem prawda ?
Po drodze natknęłam się na mojego chłopaka Kaya.
- Hey gdzie tak pędzisz ? - zapytał i pocałował mnie delikatnie.
- Do domu - wyszczerzyłam się.
- Mogę Ci potowarzyszyć ? - zapytał.
- Przykro mi, ale nie. Mam szlaban jestem uziemiona - wyszeptałam.
- Oh szkoda - powiedział zrezygnowany.
- W dodatku starzy załatwili mi korki od jakiegoś Justina. Mówię Ci koleś jest dziwny.
I chodzi ubrany jakby ze śmietnika wylazł - mówiłam. Nie zauważyłam, że całej naszej rozmowie przygląda się właśnie ten,
ze śmietnika. Patrzył na nas z żalem w oczach. Zrobiło mi się strasznie głupio. Chciałam podejść do niego, ale gdzieś pobiegł.
Szukałam go w całej szkole, ale nie znalazłam go. Zrezygnowana udałam się do auta, w którym mój tato już dawno na mnie
czekał. Otwarłam tylne drzwi z przyciemnianymi szybami. Wsiadłam i zaniemówiłam. Chłopak jakby nigdy nic siedział już
i w najlepsze rozmawiał z moim ojcem.
- No nareszcie, ile można na Ciebie czekać - powiedział mój rodziciel. (xD) Powiedziałam coś w rodzaju sory, włożyłam słuchawki
i udałam, że nic się nie stało. Bieber nic nie mówił tylko cały czas z rozbawieniem mi się przyglądał.
- O co ci chodzi ? - zapytałam z irytacją..
- Nic, chciałem powiedzieć, że ładnie śpiewasz - odpowiedział i uśmiechnął się złowieszo..
Aww. Miał taki słodki uśmiech...

1 komentarz: