poniedziałek, 30 maja 2011

12. Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń obu płci..bo zawsze jedna ze stron czuje coś więcej.…

Zbliżali się w moją stronę. W końcu dostrzegłam moich przyjaciół. Zamurowało mnie. Byli to David i Adam! Byłam w totalnym szoku. Ku ich zdziwieniu nie okazałam zbytniej euforii. No co? Przecież nie będę udawać. Teraz ich mi tu teraz jeszcze brakowało. Jakbym nie miała dość problemów. Moi rodzice wiedzą jak uprzykrzyć mi życie. Przez całą drogę milczałam spoglądając przez szyję. Bałam się spojrzeć Davidowi w oczy. Przecież przez ten cholerny tydzień tyle się zmieniło. On był teraz dla mnie zupełnie kimś innym. Nie darzyłam go już takim uczuciem jak przed wyjazdem. Zupełnie zapomniałam o tym co jeszcze kilkanaście dni temu nasz łączyło. Co ja mam teraz zrobić? Nie dość , że jeszcze sama nie wiem co z moimi uczuciami to jeszcze teraz on pojawia się niespodziewanie. I co mam powiedzieć ? Przykro mi już cię nie kocham? Teraz ktoś inny jest w moim sercu, ale jeszcze sama nie wiem kto? Chyba raczej nie .. Jedno jest pewne. Ta rozmowa czeka mnie prędzej czy później i muszę się jakoś do niej przygotować. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy pod domem uradowany Adam wbiegł do domu w poszukiwaniu Bronicki. Był trochę zawiedziony, że nie było jej na lotnisku, ale starał się to ukryć. Za to ja w milczeniu wróciłam do siebie. Postanowiłam dzisiaj załatwić wszystkie sprawy . Pod wieczór umówiłam się z Ryanem. Oczywiście nic nie miało wskazywać za to , że będzie to miły wieczór. W końcu Ryan nie wiedział o tym co widziałam. Leżałam na łóżku z laptopem na kolanach, gdy do mojego pokoju wszedł David. Wiedziałam, że teraz przyszedł czas na tą nie ciekawą rozmowę . Miałam już wszystko zaplanowane.
- Nie przeszkadzam? – zapytał.
- Jasne, że nie. Wchodź!- zawołałam. Chłopak ruszył w stronę łóżka i usiadł na jego brzegu.
- Chciałem się przywitać – powiedział patrząc w moje oczy, ale nie robiłe one na mnie najmniejszego wrażenia. Po prostu już nie czułam żadnej chemii.
- Hmm . Z tego co wiem to już się witaliśmy- powiedziałam, wstałam i podeszłam do okna.
-No tak, ale tylko oficjalnie.- odparł i wstał i podszedł obok mnie, obejmując mnie od tyłu. Gwałtownie się odsunęłam.
- I chyba takie wystarczy.- rzuciłam oschle. Chłopak sta i patrzył na mnie zdezorientowany.
- Nie rozumiem- powiedział. Wzięłam głęboki wdech. Chciałam mieć już to za sobą. Zaczęłam powoli mówić.
-Bo tu nie ma nic do rozumienia. Między nami nic nie ma i nie będzie. Przepraszam jeśli narobiłam Ci nadziei .
- Żartujesz? Przecież jeszcze kilka dni temu mówiłaś coś innego. Co się takiego stało? – pytał ze smutkiem. No i co ja miałam mu powiedzieć? Sorry, ale przez ostatni tydzień „ byłam „ z Ryanem, o którego istnieniu nie masz zielonego pojęcia, omal nie zostałam zgwałcona i prawie pocałowałam się z Justinem Bieberem ?! To jakiś nonsens. Przecież to brzmi jak jakaś latynoski serial! Nie chciałam mówić wszystkiego , ale jakieś wyjaśnienie mu się należało.
- Bo widzisz ten wyjazd wiele zmienił i ja też się zmieniłam. Nie jestem już tą samą Lauren, którą byłam przed wyjazdem. Ostatnio w moim życiu wydarzyło się wiele zmian. Już nic do Ciebie nie czuję. Sama nie wiem co czuję! W ciągu jednej chwili mój wróg stał się moim przyjacielem. I co!? To jest chore ! Nie wiem co robić! – mówiłam , a po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Reakcja chłopaka była natychmiastowa.
- Cii . Wszystko będzie dobrze – powiedział i objął mnie . Nie potrafiłam odmówić. Potrzebowałam bliskości. Wtuliłam się w niego.
- Przepraszam. – wyszeptałam.
- Okey. Przemyślisz sobie wszystko i podejmiesz decyzję co do nasz. – mówił spokojnie. Nie spodziewałam się takiej reakcji. On mnie źle zrozumiał.
- Nie David. Nie o to mi chodzi. Co do „ nas” to ja już podjęłam decyzję. Jedyne co mogę ci zaoferować to przyjaźń.- wydukałam. Ostatnie zdanie musiało go zaboleć. Wiem , że to głupie jak dziewczyna mówi coś takiego. To chyba jasne, że w przyjaźni obu płci wg. Przecież nie ma czegoś takiego jak przyjaźń obu płci, bo zawsze jedna ze stron czuje coś więcej…
- Uh. Jeśli taką podjęłaś decyzję muszę ją zaakceptować- powiedział i wyszedł. Moja randka zbliżała się nieubłagalnie. Powoli zaczynałam się przebierać. Niespodziewanie przerwał mi sms. "Musimy porozmawiać jak najszybciej. Przyjaciel"odczytałam. Numer tego osobnika był ukryty , jednak coś mnie ciągnęło do niego. Zastanawiając się przez dłuższą chwilę odpisałam: "Gdzie i kiedy przyjacielu?"”- ta gra coraz bardziej mnie intrygowała. Gdy wychodziłam otrzymałam odpowiedź . Na placu zabaw w parku koło centrum o 19.00” – pomyślałam co on chciał ode mnie o tej godzinie , ale się zgodziłam. Czułam lekką obawę . Przecież to może być ten zboczeniec .. Ale skąd on miałby mój numer ? Spojrzałam na zegarek i chwyciłam się za głowę. Już byłam spóźniona. Wybiegłam z domu i ile sił w nogach biegłam do restauracji, w której umówiłam się z „ moim chłopakiem”. Kiedy dotarłam na miejsce , przed wejściem wzięłam jeszcze duży wdech. Bardzo się stresowałam. Weszłam do środka. Rozejrzałam się i ujrzałam Ryana przy stoliku pod oknem. Podeszłam do niego.
- Cześć kochanie ! - powiedział i ruszył w moją stronę. Chciał mnie pocałować , ale gwałtownie się odsunęłam. Czułam do niego obrzydzenie.
- Hej -wymruczałam pod nosem ..
- Chyba królewna wstała lewą nogą . - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Daruj sobie! Kólewna wg nie spała... - odparłam.
- Dobra , dobra .Już się nie odzywam .. - usiadłam przy stoliku zastanawiając się czy powiedzieć mu teraz czy trochę później .. Postanowiłam , że zrobię to teraz , bo nie chce się męczyć ..
- Okey Ryan ! Nie będę owijać w bawełnę ! - powiedziałam głośniejszym tonem. – Widziałam Ciebie i Caitlin jak obmacywaliście się w tym barze !
- Alee to nie tak .. - zaczął mówić , ale mu przerwałam.
- A jak ? Może powiesz mi że to ona się na ciebie rzuciła i chciała cię zgwałcić ? Nie żartuj .. Z nami koniec i nie mam ochoty cię więcej widzieć ! Nie wiem jak mogłeś to zrobić .. jak mogłeś to zrobić swojemu najlepszemu przyjacielowi? Aha i jeszcze jedno ! - wtedy nerwy mi puściły. Wzięłam cole i wylałam mu ją całą na głowę . Poczułam ulgę. Wybiegłam z restauracji i spojrzałam na zegarek. 18:44 . . Nie mam po co wracać do domu. Ruszyłam w stronę parku , w którym umówiłam się z tajemniczym przyjacielem. Po kilku minutach byłam na miejscu. Usiadłam na jednej z huśtawek i czekałam. Chwilę potem zobaczyłam , że w moją stronę zmierza jakaś osoba . . Nie wiedziałam kto to , bo miał ciemne okulary i kaptur na głowie. Wstałam i podeszłam.
- Cześć ! To z tobą tu się umówiłam ? - zapytałam z niepewnością. W tej samej chwili chłopak ściągnął okulary i spuścił kaptur. Doznałam szoku. ( znowuu .. już drugi raz w tym tygodniu ) Przedemną stał Justin. Tak , Justin.
- Tak , ze mną . - odpowiedział na moje pytanie.
- Yyy .. Przepraszam .. trochę się zdziwiłam . - powiedziałam niepewnie.
- Dobrze , przejdźmy do rzeczy . Chciałbym cię przeprosić za to co stało się . . a właściwie mogło się stać w tej cholernej windzie. Ja naprawdę nie wiem co mnie w tedy popchnęło . Sam się zdziwiłem. Ja mam dziewczynę , ty chłopaka , więc dobrze , że ta sytuacja nie miała miejsca .
- Właściwie to miałam chłopaka . - powiedziałam ze spuszczoną głową.
- Jak to miałaś ? - zapytał z iskierkami w oczach Justin. Do oczy napłynęły mi łzy .
- Ey , co się stało ? Nie jesteś już z Ryanem ? - pytał zdziwiony.
- No , jakoś tak wyszło . Zdradził mnie .. - Wydukałam smutno. Po oczach Biebsa widać było , że bardzo się przejął.
- Jak to cię zdradził ? Ryan ? Jesteś tego pewna ? Z kim ?
- Tak , jestem. Sama to widziałam. Z .. – zaczęłam , ale przerwałam. Zastanawiałam się czy powinien dowiedzieć się tego odemnie, w takich okolicznościach.
- Właściwie to nie wiem kto to był . . –- skłamałam. Justin chyba się zorientował , że jest coś nie tak i powiedział :
- Powiedz mi prawdę , Lauren . - nie mogłam go już więcej okłamywać .
- Z, z... Caitlin . - odpowiedziałam krótko.
- Cooo ?! - zapytał z rozwścieczeniem . Ale jak to ?
- Tak to . Widać nasi przyjaciele mieli nas w dupie .. nas i nasze uczucia.
- Nie to nie możliwe. Przykro mi , ale nie mogę ci uwieżyć! - kiedy to powiedział coś mnie zabolało . Nie spodziewałam się takiej reakcji . Chwycił mnie za ramie i odszedł. Stałam tak tam chwilę , ale pomyślałam , że to bez sensu i ruszyłam w strone domu.
* Oczami Justina *
- Nie to nie możliwe ! - pomyślałem. Moje myśli toczyły ze sobą walkę , nie wiedziałem co mam teraz zrobić . Przecież Caitlin . . przecież cały czas poważała mi jak to bardzo mnie kocha. . to nie możliwe . Nie mogłem jej uwierzyć. Odszedłem bez słowa. Szedłem przez te zatłoczone ulice rozglądając się . Byłem już prawie przy moim, a właściwe naszym , bo przecież byłem tam razem z Cait i Christianem , gdy zobaczyłem w kącie jakąś parę , która nie darowała sobie czułości. Podszedłem trochę bliżej , bo twarze tych osobników okazywałe się znajome. Gdy stałem na odległości jakiś 20 matrów bardzo się zdziwiłem . Tak naprawdę bardzo, ale to bardzo . Otóż tą parą była moja dziewczyna z moim najlepszym kumplem. A jednak miała rację” – pomyślałem. Jestem totalnym idiotą. Dlaczego jej nie uwierzyłem.? Zmarnowałem taką szansę. Znowu... Nienawidzę siebie za to. Za to gdy jestem egoistą... W dodatku moim przyjaciele.. Znamy się tyle lat... Miałem tego dość. Nie wiedziałem co wtedy zrobić, podejść i zobaczyć o co jest grane czy wrócić do hotelu .. Stchórzyłem i wybrałem to drugiee ..
****
Rozdzial 12 za nami ;). Wczoraj dodawalam i dzis też jest dlatego NN będzie dopiero w srodę.. Hm. Tym razem dedykacja dla Dominiki ; *... Do następnego < 333

niedziela, 29 maja 2011

11. Miłość może być bliżej niż myślisz.

- Potrzebujesz długiej rozmowy z kimś kto jest bliski Twojemu sercu... i a co to ? W najbliższym czasie dowiesz się czegoś co całkowicie zmieni Twoje życie.. - mówiła.
- Co też pani mówi ? Żartuje sobie pani ? Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać - powiedziałam i odeszłam.... Jak najszybciej wróciłam do domu. Miałam serdecznie dosyć ostatnich wydarzeń. Poszłam na górę i usiadłam na parapecie. Skuliłam nogi i schowałam w nich głowę. Myślałam o wszystkim. O Ryanie, Christianie, Weronice, Caitlin, Justinie i o tamtej kobiecie. O co jej chodziło ? Stara wiedźma - mruknęłam. Był środek nocy, ale ja nie byłam zmęczona. Wzięłam mój telefon i odczytałam nowe wiadomości : "Będziemy o 10:30. Mama" - czytałam w myślach. Co ? Ah ! Cholera.! Zapomniałam o tym. Przecież oni za kilka godzin tu będą. Nawet zakupów nie zrobiłam. W ciszy weszłam do pokoju przyjaciółki i usiadłam na krawędzi jej łóżka. Spała. Nie chciałam jej budzić, ale musiałam.
- Czego chcesz ? - powiedziała zaspana.
- Zapomniałam Ci o czymś powiedzieć. Moi rodzice przylatują tu za kilka godzin. Będą z nimi jacyś nasi znajomi - mówiłam. Nic nie odpowiedziała. Nadal była obrażona.
- Weronica przestań ! Nie widzisz co się z nami dzieje ? Jak bardzo się od siebie oddalamy ? Nie rozmawiamy i ciągle mijamy się ze sobą. To nie jest okey. - mówiłam, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Może to moja wina ? Sama tego chciałaś - powiedziała obojętnie.
- Nie, nie Twoja ! Nasza ! - krzyczałam.
- Nie drzyj się. Jest środek nocy - wysyczała. Nie miałam już siły dłużej z nią rozmawiać. Sama tego chciała. Wzięłam torbę, włożyłam do niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyszłam. Tułałam się pośród wschodzącego słońca. Musiałam z kimś porozmawiać. Wzięłam telefon i wybrałam nr Ryana. Niestety nie odpowiadał. Chodziłam dalej w poszukiwaniu jakiegoś sensownego zajęcia. Wszędzie było cicho i pusto. Tylko z jednego baru dochodziły krzyki i dźwięk muzyki. Przystanęłam chwilę zastanawiając się. Co mi szkodzi wejść - pomyślałam, ale po chwili bardzo żałowałam tej decyzji. Weszłam i zaczęłam się rozglądać dookoła. Była cała masa przytulających i całujących się par. Wsród nich dostrzegłam... Caitlin ! W dodatku była z... Ryanem !. Stali w kącie i namięnie się całowali. Do moich oczu znów napłynęły łzy. To niemożliwe - mówiła. Odwróciłam się i czymprędzej wybiegłam. Biegłam najszybciej jak potrafiłam. W końcu zmęczona osunęłam się na jedną z ławek w parku. Skuliłam się. Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza... później druga, trzecia.. aż w końcu rozpłakałam się na dobre. Tego było już za wiele.
- Czym sobie na to zasłużyłam ? - wyszeptałam. Siedziałam samotnie na ławce. Nagle poczułam czyiś dotyk na kolanie. Uniosłam wzrok i ujrzałam... tamtą kobietę. Co ona tutaj robiła ?
- To znowu pani ? - wyszeptałam w jej stronę. Ta się tylko uśmiechnęła.
- Czułam, że będziesz potrzebowała rozmowy - mówiła. Tak miała rację.
- Skąd pani wiedziała ? - spytałam.
- Nie pani. Mów mi Maria. - powiedziała kobieta.
- Przepraszam, ale nie mogę. Nie wypada mi - odpowiedziałam nieśmiało.
- Ależ oczywiście, że wypada, a ty jesteś Lauren prawda ?
- Tak. Skąd pani przeparaszm. Skąd Maria to wie ?
- Oh dziecko. Żebym ja mogła Ci powiedzieć, ale nie mówmy już o tym. Powiedz co takiego się stało ? - spytała, a ja opowiedziałam jej całą historię. Na dworze robiło ise caraz jaśniej. Ludzie biegali. Taki poranny joging pewnie.
- Ten chłopak od początku Cię oszukiwał. Podobałaś mu się, ale jednocześnie spotykał się z tamtą dziewczyną, a ona go wykorzystała, ale nie robiła tego przeciwko Tobie. Naprawdę bardzo chciałaby się z Tobą zaprzyjaźnić, ale boi się odrzucenia. A co do Twojej przyjaciółki to nie mam żadnych dobrych rokowań. Nie pozwól jej zniszczyć waszej przyjaźni - mówiąc to wstała i ruszyła w stronę wyjścia.
- Wszystko się ułoży. Nie kochałaś tamtego chłopaka. Musisz posłuchać serca, a ono powie Ci co powinnaś zrobić. Pamiętaj.. miłość może być bliżej niż myślisz. Wystarczy tylko chcieć ją znaleść. Wkrótce znów się spotkamy. - powiedziała i odeszła. Jej słowa dały mi wiele do myślenia. A jeśli ona miała rację ? Spojrzałam na telefon. Dochodziła godz. 9. Muszę jechać na lotnisko - mówiłam sama do siebie cały czas patrząc na znikającą kobietę. Wróciłam na chwilkę do domu po drodze robiąc zakupy. Miałam nadzieję, że chociaż na najbliższe kilka dni zapomnę o ostatnich wydarzeniach. Na lotnisku byłam jeszcze pół godziny przed czasem. Udałam się do tutejszej restauracji. Szczerze mówiąc byłam bardzo głodna. Zjadłam z apetytem mojego hot-doga. Na ogół staram się nie jadać takich fast foodów, ale byłam tak wykończona, że pozwoliłam sobie na coś takiego. Skończyłam akurat gdy samolot wylądował. Podeszłam w stronę ludzi wędrujących z samolotów w poszukiwaniu moich rodziców i tych "niespodzianek", Są ! - zawołałam. Ostatnio bardzo dużo rozmawiam sama ze sobą. To się robi dziwne... Ujrzałam ich w oddali. Zbliżali się w moją stronę. W końcu dostrzegłam moich przyjaciół. Zamurowało mnie. Byli to...
***
Za nami 11 rozdział. Jest on ze specjalną dedykacją dla Ani, która własnie jest na zakupach ; * i która od wczoraj zdążyła przeczytać wszystkie rozdzialy. I ogólnie chciałam podziękować Wam za te wszystkie wiadomosci na gg. Jest mi naprawdę bardzo milo gdy chwalicie moje "wypociny". Dziękuje ; - ***. Wiele osób pytało czy jest możliwosć powiadamiania och o nowych rozdziałach. Owszem istinieje cos takiego. Mogę Wam pisać o NN na gg... Kiedy następny ? Myslę, że jutro... ;-)

piątek, 27 maja 2011

10.Nad Twoim życiem zbliżają się czarne chmury..

Spojrzałam mu w oczu. Znowu rozpłynęłam się w jego czekoladowych tęczówkach. Patrzyliśmy tak przez krótką chwilę, po czym zbliżył swoją twarz do mojej. Moje myśli krzyczały. Nie rób tego ! Serce mówiło co innego. Byliśmy już bardzo blisko gdy nagle...drzwi od windy otwarły się. Gwałtownie odsunęliśmy się od siebie. Ci ludzie patrzyli na nas ze zdziwieniem. Sytuacja zrobiła się niezręczna.
- Dziękuje - wyszeptałam i uciekłam. Tak można to nazwać ucieczką. Taka opcja wydawała mi się w tamtym momencie najlepszym rozwiązaniem. Biegłam wzdłuż korytarz nie oglądając się za siebie. Po prostu nie miałam odwagi. Dobiegłam do wyznaczonych drzwi. 231 - apartament Caitlin. Weszłam do pokoju gdzie ta czekała już na mnie.
- Jak dobrze, że już jesteś. Współczuje Ci. Nie wytrzymałabym tyle czasu - powiedziała. Nie dochodziło to do mnie. Na chwilę zupełnie zapomniałam o tym zamknięciu. Cały mój świat krążył wookół zupełnie innej sytuacji. Nie czułam się fair wobec niej, ale uznałam, że zachowam to dla siebie, w końcu do niczego nie doszło prawda ? - mówiły myśli w mojej głowie.
- Tak. To były jedne z najgorszych godzin mojego życia.. - skłamałam. Bo przecież wcale tak nie było. Może na początku tak myślałam, ale teraz jest inaczej.
- Idź weź prysznic, zaraz Ci dam jakąś koszulkę - powiedziała i zaczęła grzebać w torbie. Wzięła jedną i rzuciła mi. Złapałam i udałam się do łazienki. W drodze napisałam tylko sms-a do Weronici, że nie wrócę na noc. Pewnie nie będzie miała nic przeciwko temu. Nadal była na mnie obrażona. Nie chciałam jej jeszcze bardziej drażnić dlatego oszczędziłam jej szczegółów gdzie jestem. Wzięłam krótki prysznic i położyłam się spać. Caitlin zgasiła światło. Leżałyśmy w osobnych kątach pokoju. Dookoła panowała cisza. Tylko w dole nadal panował gwar. W końcu to sobota.
- Lauren - wyszeptała dziewczyna.
- Noo. - powiedziałam udając zmęczoną.
- Co tak naprawdę jest między Tobą, a Ryanem ? - zapytała. Zupełnie nie wiedziałam co odpowiedzieć. Sama nie wiedziałam na czym stoję..
- Nie wiem. Sama chciałabym to wiedzieć - mruknęłam pod nosem.
- A między Tobą, a Justinem ? - dodałam po chwili. W końcu mogłam o to zapytać. Przez cały czas czekałam na moment kiedy będę miała okazję zapytać..
- Między mną, a Justinem ? Hm. Niby jesteśmy razem, ale to nie jest związek na dłuższą metę. Wiele się zmieniło. Kiedyś było nawet całkiem dobrze, ale on kocha kogoś innego.. - mówiła ze smutkiem.
- Kogoś innego ? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Niestety...
- A ty, ty go kochasz ? - zapytałam. Zapadła głęboka cisza.
- Chyba, nie. Czuję coś, ale to nie jest miłość... - powiedziała i po chwili zasnęła. Leżałam z myślami dręczącymi moją głowę. Kogo on mógł kochać ? Kiedy mi to powiedziała zrobiło mi się tak jakoś.. przykro ? Nie to niemożliwe. Przecież masz Ryana. To nie jest realne - mówiłam sobie po cichu aż w końcu zasnęłam. Następnego ranka wstałam przed Cait. Ubrałam się, zostawiłam na wierzchu kartkę "Dziękuje i przepraszam, ale musiałam iść. Lauren" i wyszłam. Miałam nadzieję, że uda mi się nie spotkać niechcianych osób. Prawie by się to udało. No właśnie prawie. Przy samym wyjściu natknęłam się na Christiana.
- Gdzie uciekasz tak wcześnie ? -zapytał jak zwykle z bananem na twarzy (xd). Temu to chyba poczucie humoru nigdy nie znika.
- Do domu.. - powiedziałam i odeszłam. Do babci wróciłam taksówką. W domu było dziwnie cicho. Pewnie Weronica gdzieś wyszła. Zresztą ja też nie miałem ochoty na siedzenie pośród czterech ścian. Wybrałam się do miasta.. Krążyłam samotnie uliczkami w poszukiwaniu jakiegoś sensownego zajęcia. W końcu udałam się do najbliższego centrum handlowego. Spędziłam w nim kilka godzin, ale było warto. Udało mi się kupić kilka naprawdę fajnych ciuchów. Gdy wracałam było już ciemno, jednak nadal panował tu uliczny gwar.. Mijałam wielu ludzi zastanawiając się gdzie idą, co robią.... W końcu natknęłam się na pewną staruszkę. Wyglądała na miłą, ale trochę przerażającą. Wyszła z ciemnego zaułki ni stąd ni zowąd.
- Zaczkaj - zawołała. Gwałtownie się odwróciłam i spokrzałam na nią.
- Tak dziecko o Ciebie mi chodzi. Podejdź do mnie - wyszeptała. Posłusznie podeszłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mam doczynienia z wróżką. W ręce trzymała talię kart, a w drugiej coś dziwnego czego nazwy nie znałam.
- Usiądź - powiedziała i wskazała ławkę. Tak też zrobiłam.
- Czego pani ode mnie chce ? - zapytałam ze skruchą. Staruszka chwyciła moją dłoń.
- Nie bój się. Nie skrzywdzę Cię. Ja chcę Ci tylko pomóc - powiedziała i spojrzała mi w oczy.
- Ale ja nie potrzebuję pomocy. - odparłam oschle.
- Nie okłamuj się dziecko - powiedziała.
- Widzę, że potrzebujesz pomocy.. nad Twoim życiem zbliżają się czarne chmury. - mówiła spokojnie.
- Chmury ? Co pani mówi ?
- Niedługo w Twoim życiu zdarzy się wielkie nieszczęście. Ucierpisz na tym ty i Twoi bliscy.. - spojrzała na moją dłoń i przejechała palcem po liniach...
- Potrzebujesz długiej rozmowy z kimś kto jest bliski Twojemu sercu... i a co to ? W najbliższym czasie dowiesz się czegoś co całkowicie zmieni Twoje życie.. - mówiła.
- Co też pani mówi ? Żartuje sobie pani ? Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać - powiedziałam i odeszłam.....
****
Za nami 10 rozdziałów. Jest piąteek ! W końcu wolne... Dzis mam trochę zły humor i przez to rozdzial taki nudny... Rozdzial dedykowany pewnej anonimowej osobie, która ciągle pisze do mnie na GG... ;*. A i jeszcze jedno. Proszę nie piszcie ciągle do mnie. To moje prywatne gg i nie jestem w stanie wszystkim odpisywać. Przykro mi.. Do następnego...

czwartek, 26 maja 2011

9. Nie będę już dłużej walczyć...

Okazało się, że byłam w piżamie !. Stanęłam na środku chodnika i sama zaczęłam się z siebie śmiać. Mój humor znacznie się polepszył. Nie miałam ani siły ani ochoty gonić dłużej przyjaciółki. Wróciłam do domu, wzięłam prysznic i ubrałam się. Po krótkiej chwili zadzwonił telefon. Byli to moi rodzice. Zdziwiłam się bardzo. Dla wielu moich rówieśników jest to normalne, ale nie dla mnie. Wiedziałam, że coś się stało albo czegoś potrzebowali. Nie myliłam się.
- Cześ kochanie - usłyszałam głos swojej mamy. Nienawidzę gdy udaje kochającą matkę. Grrr..
- Siemka - odpowiedziałam.
- Jak się bawisz ? Chciałam Ci powiedzieć, że pojutrze przylatujemy do Was na kilka dni. Będą z nami wasi przyjaciele. Na pewno bardzo się ucieszycie, ale to niespodzianka - powiedziała. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym rozłączyłam się udając, że bardzo się spieszę. Po rozmowie rzuciłam się na łóżko. Zastanawiałam się kto przyjedzie z nimi. Byłam prawie pewna, że będzie to Conny i Vicky... Po południu byłam umówiona z Ryanem. Bardzo cieszyłam się na to spotkanie. Ubrałam się w letnią sukienkę i letnie rzymianki. Mieliśmy wybrać się do kina. Byłam w doskonałym nastroju. To miała być nasza pierwsza randka. No właśnie miała... Razem z nim pojawili się Christian, Caitlin.. no i Justin. Może nie będzie tak źle ? - pomyślałam. Kolejno przywitałam się ze wszystkimi.
- To na co idziemy ? - zapytał Bieber.
- Na film. Tzn. my, a ty nie wiem - wysyczałam. Wszyscy zmierzyli mnie wzrokiem. Miałam cichą nadzieję, że nic nie wspomni o naszej rozmowie....
- Hm. Może na jakiś horror - przerwał milczenie Chris.
- Czemu nie, ale obawiam się, że pan gwiazda będzie potrzebował swojego ochroniarza - wysyczałam w stronę Biebera. Nic nie odpowiedział. Weszliśmy kupić bilety. Oczywiście fanki na jego widok dostały orgazmu, przez co spóźniliśmy się na film. Usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać. Całe szczęscie prócz nas nie było nikogo na sali. Okey może to zasługa Biebera, ale cóż... Film wcale nie był taki straszny. Przez cały czas się śmiałam. Mieliśmy jak zwykle spory ubaw. Była bitwa na popcorn, Christian rozlał colę, a Caitlin mało nie udławiła się orzeszkami. Po skończonym seansie udaliśmy się na pizzę. Przez cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Późnym wieczorem wróciliśmy do hotelu.
- Odprowadzę Cię. Lepiej żebyś nie wracała sama - powiedział Ryan. Chciałam przytaknąć, ale Caitlin natychmiast się odezwała.
- Nie ma mowy ! Nigdzie nie wracasz. Przenocujesz w moim apartamencie. Będziemy miały zabawę - powiedziała i zaczęła się śmiać. W sumie ten pomysł nawet mi się spodobał. Bardzo polubiłam ją. Już mieliśmy wjechać na górę gdy nagle...
- Zapomniałam torebki ! - krzyknęłam. Wszyscy zerwali się z miejsc. Całe szczęście wracaliśmy samochodem Justina.
- Spoko. Chodź weźmiesz ją - powiedział i uśmiechnął się. Posłusznie ruszyłam za nim. Otwarł auto, a ja wyjęłam z niego moją zgubę. Wróciliśmy z powrotem i weszliśmy do windy. Nasze pokoje były na 4 piętrze. Winda ruszyła. Piętra bardzo szybko wzrastały gdy nagle...
- Buum ! - coś głośno uderzyło. Winda zatrząsnęła się. Wystraszona zaczęłam walić w drzwi. Niestety bez efektu.
- Coś się zacięło - powiedział wyraźnie poddenerwowany Bieber.
- No super - warknęłam pod nosem. Szybko wezwaliśmy pomoc. Okazało się, że to nie jest takie proste. Wyjdziemy stąd najszybciej za półtory godziny...
- Cholera. Najgorsze półtory godziny mojego życia...
- Ej. Wiem, że mnie nie lubisz...
- Co za spostrzegawczość..
- Ale przez ten czas postaraj się jakoś wytrzymać - powiedział.
- Okeyy - wyszeptałam.
- No więc powiedz mi coś o sobie - zaczął rozmowę.
- Co mam powiedzieć ? Chyba widać jaka jestem - mówiłam.
- No, ale skąd jesteś, twoje hobby i tak dalej...
- Hm. Mieszkam 80km na południe stąd. Moim hobby jest fotografia. Jestem rozpieszczoną jedynaczką... a ty ?
- Ja ? Pochodzę z Kanady, ale mieszkam w Atlancie. Lubię grać w kosza i jeździć na desce. Mam 2 młodszego rodzeństwa... Gdzie poznałaś Ryana ? - zapytał
- Na twoim koncercie - powiedziałam ze skruchą.
- Jak to na moim ? Jak się tam znalazłaś skoro tak mnie nienawidzisz ? - pytał zdziwiony.
- Haha. Dobre pytanie. Dostałam na urodziny od przyjaciół Twoją płytę. Miał to być śmieszny prezent, ale okazał się czymś więcej... był tam złoty bilet.. - ostatnie słowa wyszeptałam.
- To ty go znalazłaś ? Jak to możliwe. Przecież po koncercie spotkałem się z inną dziewczyną..
- Tak ja. Ta dziewczyna to moja najlepsza przyjaciółka. Miałam iść z nią, ale gorzej się poczułam i udałam się do wyjścia. Wtedy wpadłam na Ryana - skłamałam. Nagle straciłam ochotę na dalsze kłótnie. Już nie chciałam walczyć..
- Powiedz mi. Dlaczego mnie nienawidzisz ? Przecież nawet mnie nie znasz, dlaczego więc tak mnie odrzucasz ? - zaczął mówić coraz głośniej.
- To, to nie jest takie proste. Wszystkie gwiazdy są takie same... dlaczego ty miałbyś być inny ?.. - mówiłam nie wiedząc jak się tłumaczyć, bo przecież tak naprawdę ja, ja go lubiłam....
- Nie wszystkie... Tylko te które zdobyły sławę poprzez skandale i znajomości. Ja nie miałem niczego. Własną pracą osiągnąłem to wszystko. Nic i nikt mi w tym nie pomagał.. - mówił. Resztę czasu spędziliśmy na w miarę normalnej rozmowie. Powoli przekonywał się do siebie, ale nadal udawałam niedostępną. Teraz wydawał mi się taki inny. Może faktycznie jest inny niż wszyscy ? Jedno było pewne. Nie będę już walczyć... Winda została już prawie naprawiona. Wstałam i z niecierpliwością czekałam aż w końcu stąd wyjdę. Justin stanął naprzeciw mnie. Spojrzałam mu w oczu. Znowu rozpłynęłam się w jego czekoladowych tęczówkach. Patrzyliśmy tak przez krótką chwilę, po czym zbliżył swoją twarz do mojej. Moje myśli krzyczały. Nie rób tego ! Serce mówiło co innego. Byliśmy już bardzo blisko gdy nagle...
***
Obiecałam no i jest. Następny niebawem.... Nie mam nic więcej do powiedzenia. Do następnego... ; *

wtorek, 24 maja 2011

8. Długa księżycowa noc...

Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Spojrzałam mu w oczy. Miał tak cholernie zajebiste czekoladowe tęczówki.Szybko odwróciłam wzrok i znów znalazłam się na balkonie. Chwyciłam barierkę. Była zimna, chłodna. Zupełne przeciwieństwo tego co działo się wgłebi mnie. Chłopak podążył za mną. Nadal czekał na moją odpowiedź. Znów na niego spojrzałam. W tej chwili po raz kolejny miałam wrażenie, że widzę tego samego Biebera, który był na okładce płyty. Nie mogłam tego znieść. Nie ! Przecież ty nie możesz tak o nim myśleć Lauren ! - wołał mów umysł, który "bił" z uczuciami. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić. W głowie miałam gotową odpowiedź, jednak nie potrafiłam wydusić ani słowa. Pierwszy raz mnie to spotkało.
- Nie. Ja nie mogę Ci uwierzyć. Chciałabym, ale nie mogę. Nie potrfię rozumiesz ?.
- Potrafisz. Jesteś naprawdę wyjątkowa. - próbował się zbliżyć
- Mówisz tak, bo nie ślinię się na Twój widok, jak inne puste laski. Jestem po prostu inna ! Gdybym była jak one olał być mnie ! - wykrzyczałam.. W tej chwili spuścił głowę w dół i stanął obok mnie. Oboje milczeliśmy. Wiedziałam, że nie powinnam ego mówić, ale to była niestety prawda. W jednej chwili nasze wzroki spotkały się. Zapadła głęboka cisza. Nawet drzewa jakby zamilkły. To była bardzo nie zręczna sytuacja.
- Udowodnię Ci kim jestem naprawdę - wyszeptał i odszedł. Zamknęłam okno i wskoczyłam po kołdrę. Leżałam w bezruchu spoglądając w sufit. Dookoła było pusto i ciemno. Znów poczułam się samotna. Po chwili byłam już w kuchni. Zagrzałam mleko i przygotowałam sobie kakao. Wzięłam je i poszłam do ogrodu. Usiadłam na chuśtawce. Dziadek zrobił ją gdy miałam jakieś 5, może 6 lat. Był środek nocy. W moich myślach pojawił się tamten mężczyzna. Skąd on wiedział o Michaelu ?. To nie był przypadek. On musiał mnie już wcześniej znać. A może to był on ? Niee. Co za bzdura !. Przecież to niemożliwe i nierealne. Spojrzałam w górę.
- Wiem, że jesteś jedną z gwiazd. Tylko wskaż którą - mówiłam. Potrzebowałam teraz czyjegoś wsparcia. Chociażby ducha.. Nie chciałam być sama...
* Oczami Justina*
Dlaczego ona mnie tak nie lubi ? Przecież nie zrobiłem jej nic złego W mojej głowie krzątało się wiele myśli. W ciszy wróciłem do hotelu. Nadal nie mogłem zrozumieć jej zachowania. Ona uwarza mnie za kogoś kim nie jestem. Pochodzę z biednej rodziny. Nie miałem wielu rzeczy co ukszatłtowało mój charakter. Sława mnie nie zmieniła.. A może po prostu tak mi się wydaje ?

* Oczami Lauren *
Wpatrywałam się w gwiazdy. Świeciły delikatnie, jednak bardzo jasno. Chodź były tysiące kilometrów stąd widziałam je doskonale. Postanowiłam następne kilka godzin spędzić tutaj. Położyłam się na trawiei patrzyłam na gwiazdy, planety.. jednym słowem w niebo. Zapowiadała się długa księżycowa noc...
Następnego dnia, a raczej kilka godzin później obudził mnie śmiech Weronici.
- Co ty tutaj robisz ? - pytala przez smiech.
- Opalam się, a co ? - wystawiłam język i już po chwili obie zwijayśmy się ze śmiechu. Taak. Tego mi było trzeba. Tęskniłam za takimi wygłupami, ale nic nie trwa wiecznie. Czas powrócić do rzeczywistości. Po kilkunastu minutach siedziałyśmy na tarasie, pochłaniając pyszne śniadanie. W pełni rozkoszowałyśmy się urokami poranka, aż w końcu jak w każdej bajce bywa coś musiało nam przerwać. Był to mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz "1 nowa wiadomość"
" Co powiesz na wspólne zakupy dziś ? Caitlin.". Z lekka mnie zamurowało. Nie zauważyłam, że przez moje ramię patrzy Weronica. Wyglądała na wyraźnie zdenerwowaną. - Czy chodzi o "tą" Caitlin, o której myślę ? - zapytała zirytowana. Kiwnęłam głową.
- Naprawdę zadajesz się z kimś takim ? Przecież nienawidzisz szpanerów i pustaków - krzyczała. Okey może miała razcję, mam trudny charakter co do takich ludzi.
- Werr. Ona naprawdę nie jest taka zła. Po prostu w towarzystwie chłopaków się zgrywa. Na ogół jest całkiem ok. - mówiłam spokojnie.
- Jak możesz tak mówić ? Myślałam, że jej nie lubisz ! Sama tak mówiłaś. Nie mam ochoty na dalszą rozmowę - powiedziała i wybiegła. Oczywiście pobiegłam za nią. Ludzie patrzyli na mnie ze śmiechem. Nie wiedziałam dlaczego. Dopiero po chwili zrozumiałam, że.....
***
Za nami rozdział 8. Jak ten czas szybko leci... Ah. Rozdzial mi się nie podoba, zresztą tak jak inne. Przepraszam, że wczoraj byl taki krótki, ale spieszylam się do kina. Ogólnie w niedzielę byl grill u Weroniki ;). Gralysmy z Julią w badmitona literując kolejno Justin Bieber, Christian Beadles, Caitin... nie zapomnę tych imion do końca życia !. Rozdział dedykowany jest dla wszystkich czytających oraz Mikołaja, któego całą dzisiejszą lekcję wkurzałysmy pisząc markerem "Justin", a Weronika "Kenny". Tak ma nowego idola ;-P. Chodzi oczywiscie o ochroniarza Biebera. A no i moi kochani. Wczoraj obchodzilismy rocznicę bloga ;D. Ma już 2 miesiące. Jestem szczęsliwa. Naprawdę nie myslalam, że ktos to wg będzie czytal. Jeszcze jakis czas temu moglam pomarzyć, czytając opowiadania na innych blogach gdzie byly komentarze. Jestem dumna z siebie i z Was, bo przecież gdyby nie WY !.. nie byloby to możliwe. Tyle na dzis do następnego... ; *
EDIT : Przepraszam. Dostalam wiele e-maili z prosbą o GG, skype... Nie chcę mi się odpisywać dlatego podaję je tutaj gg 24211673.

poniedziałek, 23 maja 2011

7. Czułam, że w środku płonę, ale nie wiedziałam dlaczego...

Cały czas miałam go przed oczami. Teraz wszystko będzie inne. Na zawsze to pozostanie w mojej pamięci. Wiedziałam, że kolejne dni będą dla mnie koszmarem, ale miałam jego i to mi wystarczało... Następnego ranka obudziłam się w swoim łóżku. Nie zbardzo wiedziałam jak się tam znalazłam. Ostatnie co pamiętam to, że brałam kąpiel.. Krążyłam po pokoju.. mój wzrok zatrzymał się na fotelu, w którym był Ryan ! Co on tutaj robi ? Teraz to już całkowicie nie wiedziałam co się dzieje. Chciałam go obudzić, ale spał tak słodko, że nie miałam odwagii. Cały czas kątem oka spoglądałam na chłopaka. Wreszcie sam się obudził.. Spojrzał na mnie, a ja na niego..
- Coś nie tak ? - spytał.
- Nie wszystko w porządku.. Jak się tu znalazłam ?
- Wczoraj poszłaś wziąść kąpiel.. czekałem na Ciebie dłuższą chwilę. Zacząłem się martwić i postanowiłem sprawdzić czy wszystko w porządku. Całe szczęście, bo znalazłem Cię leżącą na podłodze w łazience. Zemdlałaś myjąc zęby.. Przestraszyłem się i chciałem wezwać pomoc, ale po dłuższym zastanowieniu zrezygnowałem. Stwierdziłem, że to przez wczrajsze wydarzenia... no i położyłem Cię do łóżka, a sam zasnąłem obok... - mówił. Teraz dopiero to wszystko do mnie wróciło. Tamten wieczór, ten facet, jego dotyk... Fuu.
- Dziękuje - wyszeptałam i pocałowałam go w usta.
- Za co ? - zapytał zdziwiony.
- Za wszystko. Nawet nie chcę myśleć co by było gdybyś się nie zjawił.. - mówiłam, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Cii. Nie myśl o tym. Wszystko będzie w porządku. - powiedział, a ja wtuliłam się w niego.
- Jakie masz plany na dziś ? - zapytał..
- Hm. Chyba żadne... - mówiłam ociągając się.
- W takim razie zabieram Cię do siebie, tzn. do nas.. znaczy do naszego hotelu. - mówił.. Szczerze mówiąc nie miałam na to najmniejszej ochoty. Nie po wczorajszej kłótni. Teraz to już na pewno jestem w ich oczach nikim..
- Wiesz nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Myślę, że lepiej będę jak zostanę - mówiłam ociągając się..
- Nie ma nie !. Idziemy i koniec. Nie zostawię Cię tu samej.. - powiedział. Nie chętnie zgodziłam się. W sumie nie pozostawił mi innego wyboru. Wstałam i poszłam się ubrać. Ryan poszedł już na dół. Zastanawiałam się co robi, bo cały czas dochodziły do mnie jakieś dziwne dźwięki. Okazało się, że mój kochany przyjaciel postanowił przygotować nam śniadanie. Było naprawdę dobre. Cholera, mieć takiego chłopaka to prawdziwy skarb - myślałam. Po śniadaniu udaliśmy się do ich tymczasowego miejsca zamieszkania (xd). Już na korytarzu spotkałam Christiana, który powitał nas z uśmiechem. W przciwieńswie do Caitlin, która chodziła obrażona i do nikogo się nie oddzywała. Nawet nie było tak źle. W końcu nawet i nasza księżniczka zaczęła rozmawiać. Jak zostałyśmy same okazało się, że wcale nie jest aż takim pustakiem. Zrozumiałam, że nie należy oceniać ludzi po wyglądzie. Jest całkiem podobna do mnie. Z charakteru oczywiście... Do czasu aż nie pojawił Bieber. Wtedy jej zachowanie zmieniło się o 360o, ale zrozumiałam, że dziewczyny już tak mają. Cały dzień upłynął w niezwykle szybkim tempie... W międzyczasie doszło do kłótni. Mojej z Bieberem rzcz jasna. Wiedziałam, że tego nie chciał dlatego dawało mi to jeszcze większą satysfakcję...Po całym dniu zmęczona wróciłam do domu, gdzie Weronica już czekała. Dawno jej nie widziałam - przyznałam. Porozmawiałyśmy chwilę, po czym położyłam się spać.. Dziwnym trafem nie mogłam zasnąć. Przez cały czas miałam dziwne rzeczy przed oczami. Nagle w moje okno coś uderzyło. Pewnie gałąź lub coś - pomyślałam, jednak z lekka się przeraziłam. Nie zdziwiło mnie to. Po ostatnich wydarzeniach będzie to normą. W dodatku w tej chwili rozległ się dzwięk mojego telefonu. Spokrzałam na wyświetlacz. "1 nowa wiadomość". Numer był nieznajomy. "Wyjdź na balkon..." - przeczytałam i cała zadrżałam. Wystraszyłam się, jednak coś mnie intrygowało żeby wyjść. Zastanowiłam się przez chwilę. Przecież nic złego nie może się stać - powiedziałam sama do siebie. W lekkiej luźnej bluzce i bokserkach (takich damskich xd), uchyliłam okno i wyszłam na balkon. Rozejrzałam się dookoła. Panowała tu kompletna cisza. Tylko szelest drzew można było usłyszeć dokładnie się przysłuchując.
Nagle usłyszałam głośny dźwięk dochodzący z ogrodu.
- Hey. - ktoś wyszeptał. Rozpoznałam głos chłopaka. Odetchnęłam z ulgą. To nie mógł być mój prześladowca, niestety nadal nie widziałam jego twarzy.
- Kim jesteś ? - zapytałam również szepcząc. Chłopak próbował wejść na balkon. Po kilku próbach udało mu się. Odwrócił się i spojrzał na mnie. Był to.. Justin.
- To ty ? - zapytałam zdziwiona.
- To ja.. - mówił nie pewnie.
- Co ty tu robisz o tej godzinie ? - zapytałam.
- Nie mogłem zasnąć.. - powiedział i uśmichnął się słodko. Nie wiem dlaczego, ale spodobało mi się, jednak nie pozwalałam się zbić z tropu.
- I przyszedłeś tu, bo..?
- Chciałem Cię o coś zapytać - wydukał.
- No to pytaj - powiedziałam i wpuściłam go do środka.
- Dlaczego, dlaczego ty mnie tak nie lubisz ? - spytał. Ty pytaniem mnie zaskoczył. Nie zabardzo wiedziałam co powiedzieć.
- A dlaczego mam cię lubić ? - próbowałam uciec od odpowiedzi.
- Pewnie myślisz, że jestem jakimś samolubnym egoistą prawda ? - zapytał, a ja przytaknęłam.
- Ale tak nie jest. Naprawdę uwierz mi - powiedził dotykając mojego ramienia. Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Czułam, że w środku płonę, ale nie wiedziałam dlaczego...
****
Jest 7. Komentarz Pauli mnie zmobilizowal. Postanowilam. Nie zawieszam bloga !. Będę pisać, tak często jak mi czas na to pozwoli. Do jutra ? ....

piątek, 20 maja 2011

6. Wiedziałam, że kolejne dni będą dla mnie koszmarem, ale miałam jego i to mi wystarczało.

Chłopak miał na sobie szarą bluzę z kapturem i ciemne okulary. Za to dziewczyna wyglądała jak typowy plastik.
- Heey ! - zawołał w ich stronę Christian. Podeszli do nas.
- To jest moja siostra Caitlin i nasz przyjaciel Justin - powiedział zwracając się do mnie. Chłopak zdjął okulary. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że miał na myśli Biebera..... Zamurowało mnie. Dopiero teraz wszystko składało się w jedną całość. Zastanawiałam się skąd Ryan był na koncercie. Teraz wszystko już jasne.
- Poznajcie się. To jest Lauren - powiedział Christian zwracając się do nich.
- Czeeść - wydukałam. Nadal byłam całkiem zdezorientowana. Oni wydawali mi się tacy normalni, więc jak mogą się z nimi przyjaźnić?. Chciałam jak najszybciej uciec, ale wyszłabym na jakąś dziwną, dlatego dla dobra ich opinii o mnie zostałam. Oczywiście nie od razu zaczęłam atakować.
- Christian, to "coś" jest Twoją siostrą ? - wyszeptał, ale na tyle głośny by usłyszała. Przytaknął. Nie wiedział za bardzo jak ma zareagować. Nie chciał trzymać żadnej ze stron.
- Coś ? - syknęła dziewczyna mierząc mnie groźnym spojrzeniem.
- Gdzie wy ją znaleźliście ? Pewnie na ulicy... - mówiła. Nie ruszało mnie to. Jestem przyzwyczajona do krytyki, w końcu chodzę do szkoły z plastikami... Dalej drążyłam. Zaczęłyśmy się kłócić. Chłopacy stali z boku i przyglądali nam się. Byli w szoku...
- A może ty mi po prostu zazdrościsz ? - zapytała.
- Niby czeego ? Twojej pustoty ? Chyba raczej niee. - warknęłam.
- Może tego ? - powiedziała zbliżając się do Justina i składając na jego ustach pocałunek. Myślałam, że oszaleję. Ona naprawdę myślała, że zazdroszczę jej chłopaka ?
- Tego mam Ci zazdrościć ? Żartujesz sobie ? - drążyłam. Nasza kłótni nie była już zwykłym "jechaniem" po sobie. Teraz wyglądała naprawdę groźnie. Mało nie doszło do rękoczynów. Niestety chłopacy w porę odciągnęli nas od siebie...
- Mam tego dosyć - wykrzyczałam i odeszłam.. Biegłam pośród cichej i ciemnej nocy. Wiedziałam, że ktoś jest za mną. Powoli zbliża się do mnie. W końcu przystanęłam, a cień tej osoby odbijający się wśród jasnych latarni, był coraz bliżej. Słyszałam cichy szelest. Ogarnęła mnie panika. Wiedziałam, że nie jest to ani Christian ani Ryan. Pierwszy raz od dawna poczułam lęk.. Było ciemno i pusto. Pośród tych alejek byłam tylko ja i ten osobnik. Miałam złe przeczucia. Nagle poczułam czyiś dotyk na mojej szyi. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Ten dotyk wydawał mi się dziwnie znajomy. Odwróciłam się. Przede mną stał wysoki, ciemny chłopak, złudzająco przypominający mi kogoś. Nie wiedziałam skąd, ale wiedziałam, że go znam. Zbliżył się do mnie, lecz ja gwałtownie się odsunęłam..
- Czego chcesz ? - zapytałam udając twardą.
- Może trochę grzeczniej...
- Może nie ? - moja panika wzrastała...
- Kim jesteś ? - pytałam.
- Nie martw się znamy się....
- Znamy. Niby skąd ?
- Nie mów, że mnie nie pamiętasz... to ja Michael.. - powiedział wprowadzając mnie w osłupienie.
- Żartujesz sobie ?. Nie znam Cię... Powiedz mi kim ty do cholery jesteś ?! - krzyczałam. Nie panowałam już nad sobą. Byłam zdenerwowana i bardzo wystraszona.
- Powiedziałem przecież... jestem Michael... - powiedział i przyciągnął mnie do siebie.. chciałam się wyrwać, ale on był silniejszy..
- Zostaw mnie w spokoju ! Rozumiesz ! Nie wieżę Ci ! Jesteś jakimś pedofilem ! - krzyczałam jak opętana. Nic sobie z tego nie robił.
- Zamknij się - warknął. Próbował włożyć swoją rękę pod moją bluzkę, ale w porę ją wyrwałam. Byłam przerażona. Zaczęłam wrzeszczeć. Miałam nadzieję, że ktoś to usłyszy. Mój prześladowca popchnął mnie i upadłam na ławkę. Wiedziałam czego chciał.. modliłam się żeby ktoś się zjawił. Niestety na darmo. Nikt się nie zjawiał.... Darłam się jak opętana. Przecież ktoś musiał słyszeć !. Facet próbował zdjąć moją bluzkę.... zaczęłam płakać. Czułam obrzydzenie do samej siebie.. Nagle usłyszałam, że ktoś się zbliża. Mężczyzna również to zauważył dlatego cofnął się i uciekł. W oddali ujrzałam... Ryana. Kamień spadł mi z serca. Od razu pobiegłam w stronę chłopaka i rzuciłam się na niego. Widać nie miał mi tego za złe, wręcz przeciwnie.. zbliżył swoje usta do moich i złożył na nich delikatny pocałunek. Całował mnie jak jakiś szaleniec.. nie potrafiłam się oprzeć. Przecież sama też tego chciałam. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Nasze oddechy były nie równe.. Ponownie wtuliłam się w niego. W końcu poczułam się bezpieczna. Objęci udaliśmy się do domu. Bałam się sama w nim być. Weronica gdzieś wyparowała...
- Mógłbyś zostać jeszcze chwilę ? - spytałam.
- Jaasne dla Cb wszystko - powiedział. Aww. To było takie słodkie. Poszłam do łazienki aby wziąć prysznic. Musiałam zmyć z siebie to wszystko. Czułam na sobie tego faceta. Cały czas miałam go przed oczami. Teraz wszystko będzie inne. Na zawsze to pozostanie w mojej pamięci. Wiedziałam, że kolejne dni będą dla mnie koszmarem, ale miałam jego i to mi wystarczało...
***
Przepraszam, że taki krótki ; (. Ale nie mam czasu i siły. Pomału zaczyna mnie to przerastać. Podjęłam już decyzję... jaką ? Dowiecie się za kilka dni.
Chcę podziękować za tyle wejść ; *. Wielkie dzięki. Bez Was nie było by to możliwe. I jeszcze miałam napisać, że Adam i Jędrek są fajni ;). Chociaż osobiście mam inne zdanie, ale prosili mnie hahaaha ;>. Następny niebawem...

środa, 18 maja 2011

5. My się już chyba znamy prawda ?.

Weszłam do domu i ściągnęłam buty. Cały czas miałam przed oczami tamtego chłopaka. Miałam cichą nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. Wzięłam bardzo długą kąpiel. Wanna to moje ulubione miejsce do myślenia (od.Adama xd). Tutaj zawsze czuję się taka lekka i zrelaksowana, taki mój mały raj.. Zastanawiałam się jak Weronica się bawi i czy wytrzyma to spotkanie psychicznie. Myślałam o tym chłopaku, Ryan miał na imię prawda ? - mówiłam. Musiało to wyglądać dziwnie i gdyby ktoś to widział pomyślałby, że jestem jakąś idiotką. W końcu gadam sama ze sobą. Nagle usłyszałam dźwięk wydobywający się z mojego iPhona, który oznaczał nadejście sms-a. Jedną ręką chwyciłam telefon i przeczytałam wiadomość.
"Powiedziałaś ,,Do widzenia". To kiedy się widzimy ?. Ryan." - czytając to uśmiechnęłam się sama do siebie. Szczerze mówiąc czekałam z nadzieją na to, że się odezwie. Pospiesznie odpisałam.
"Hm. Jestem tu całe wakacje, więc zdaję się na Ciebie ;). Lauren".
Nie czekałam długo na odpowiedź.
"Proponuję pobliski park. Jutro o 14. Ryan". - byłam tak szczęśliwa, że omal mów telefon nie wylądował w wodzie.
"Okey mi pasuje. Będę na pewno. Lauren." - napisałam, po czym do reszty oddałam się relaksowi. W końcu cała pomarszczona (od.Adama ;)) wyszłam z wanny i ubrałam szlafrok. Zeszłam na dół udając się do kuchni, aby uszykować kolację. Zjadłam ją z wielkim apetytem, oglądając TV. Spojrzałam na zegarek. Było już dawno po północy. Zaczynałam się trochę martwić. Z nudów zaczęłam oglądać jakąś romantyczną komedię. Fuu. Nie lubię romansów, ale dziś obejrzałam go z przyjemnością. Widać musiała być bardzo nudna, bo w końcu przysnęłam. Obudził mnie dopiero dźwięk otwierania domu przez przyjaciółkę. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła trzecia.
- Wow. Nieźle zabalowałaś, ale nie będę ciocią prawda ? - zapytałam ze śmiechem.
- Marzeniaa. - powiedziała wywracając oczyma.
- No to opowiadaj - mówiłam.
- Hm. No, więc było zajebiście do czasu aż nie pojawiła się Caitlin - powiedziała ze smutkiem.
- Cait..... co ? - zapytałam robiąc minę w stylu "WTF?"
- Caitlin. To dziewczyna Justina - wymamrotała. Ah. No to już rozumiem.
- Nie martw się. Nie są Ciebie warci - próbowałam ją pocieszyć.
- Pójdę już. Jestem bardzo zmęczona... - powiedziała i poszłam na górę. Sama też się tam udałam. Byłam trochę zawiedziona, że nie powiedziałam jej o Ryanie, ale uznałam, że to nie najlepszy moment. Położyłam się i zasnęłam. Następnego ranka obudziłam się w cudownym humorze. Pierwszy raz od dawna byłam tak szczęśliwa. Czułam się bardzo wypoczęta. Spojrzałam przez okno. Zapowiadał się bardzo ciepły dzień. Chwila... - zerknęłam na wyświetlacz mojego iPhona. Cholera !. Jest po 13 !. Ależ sobie pospałam. Normalnie nie zrobiłoby to na mnie najmniejszego wrażenia, ale nie dziś gdy byłam umówiona. Udałam się do łazienki i wykonałam codzienną poranną toaletę. Po skończeniu podeszłam do szafy i wyrzuciłam wszystkie ciuchy. W co tu się ubrać ? - zastanawiałam się głośno. W końcu wybór padł na biały top z nadrukiem, krótkie spodenki jeansowe i niebieskie Nice za kostkę. Pospiesznie chwyciłam moją beżową torebkę i wybiegłam z domu. Miałam nadzieję, że zdążę. Biegłam najszybciej jak tylko potrafiłam. W końcu przekroczyłam wejście parku. Była 13:55. Uff - odetchnęłam z ulgą. Szłam alejkami rozglądając się dookoła w poszukiwaniu chłopaka. W końcu ujrzałam go w oddali. Był na desce. Gdy mnie zobaczył od razu ruszył w moją stronę. Chyba nie był sam, ale nie jestem pewna. Nie widziałam do końca.
- Hey. - powiedział i cmoknął mnie w policzek.
- O czeeść ! - odpowiedziałam.
- To jest ... Christian mój przyjaciel - powiedział a zza niego wyłoniła się postać chłopaka. Zamurowało mnie. Przecież to był ten sam chłopak, z którym zderzyłam się w parku ! On również wydawał się być speszony całą tą sytuacją.
- A to jest Lauren, moja nowa znajoma - powiedział zwracając się w stronę chłopaka.
- My, my się już chyba znamy prawda ? - wydukał podając mi dłoń. Przytaknęłam. Ryan stał i patrzył na nas zdezorientowany.
- Jak to znacie ? - zapytał.
- Mieliśmy mały wypadek w parku kilka tygodni temu - odpowiedziałam. Po tych słowach zmierzył Christiana groźnym spojrzeniem, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Nasze rozbawienie przerwał wyraźnie wkurzony Ryan.
- Może już wystarczy ? Umiesz jeździć ? - zwrócił się do mnie wskazując deskę.
- Nie wiele - powiedziałam z wyrzutem. Nie lubiłam się chwalić swoimi umiejętnościami, wręcz je ukrywałam.
- Hm, nie wiele czyli coś tam umiesz. Pokażesz nam ? - zapytał
- Muszę ? - mówiłam ociągając się.
- To był rozkaz - powiedział Christian uśmiechając się złowieszo i podał mi deskę. Stanęłam na niej i wjechałam na rampy (dużo inne niż te nasz ; d). Jeździłam w przeciwne strony robiąc przy tym różne "triki". Spojrzałam na chłopaków, którzy patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Fakt na pierwszy rzut oka, nikt nie przypuszczałby, że potrafię jeździć. Po skończeniu głośno wiwatowali.
- Nie źle - powiedzieli równo. Przez resztę dnia śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Wcale nie przeszkadzało mi to, że byłam w towarzystwie samych chłopaków.
- Jak właściwie znalazłaś się na koncercie Biebera ? - zapytał w trakcie rozmowy Ryan.
- Ah. To długa historia, ale muszę przyznać, że był to czysty przypadek, bo ogólnie nie przepadam za nim - powiedziałam i opowiedziałam im całą historię. Zrobiło się już bardzo późno i nie było widać żadnej żywej duszy. Prócz nas oczywiście. Nigdy nie przypuszczałabym, że w tym mieście może być tak cicho i pusto. Tylko w oddali zauważyłam idących ludzi. Konkretnie 2 osoby. Ku mojemu zdziwieniu zbliżali się w naszą stronę. Dostrzegłam chłopaka i dziewczynę. Chłopak miał na sobie szarą bluzę z kapturem i ciemne okulary. Za to dziewczyna wyglądała jak typowy plastik.
- Heey ! - zawołał w ich stronę Christian. Podeszli do nas.
- To jest moja siostra Caitlin i nasz przyjaciel Justin - powiedział zwracając się do mnie. Chłopak zdjął okulary. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że miał na myśli Biebera....
****
Obiecałam no i jest. Chciałam podziękować osobie o nicku "Panda" za to, aby napisać komentarz specjalnie założyła konto. Jeszcze raz dzięki ; *. Mamy już prawie 2000 wejść, za co drugie dzięki. Nadal nie podjęłam decyzji o dalszym pisaniu. Myślę, że w ciągu najbliższych tygodni zawieszę na pewnie czas bloga. Potrzebuję dłuższej przerwy i chcę sprawdzić czy ktoś to czyta, bo nie ma sensu abym pisała sama dla siebie, przecież nie o to chodzi. Tyle na dziś.. Do następnegoo...

poniedziałek, 16 maja 2011

4. Spojrzałam w jego oczy i tylko się uśmiechnęłam.

Miałam wrażenie, że ten lot jest jakby początkiem czegoś nowego.
- Czuję, że zdarzy się tam coś niezwykłego - wyszeptałam ...
Po półgodzinnym locie wylądowaliśmy. Byłam szczęśliwa, że wszystko było bez komplikacji. Na lotnisku już z daleka witali nas z uśmiechem moi dziadkowie.
- Lauren, Weronica, ależ wyrosłyście ! - powiedziała na przywitanie babcia i mocno nas przytuliła. Taak to cała babcia.
- Strasznie się za Wami stęskniłam - mówiłam (albo pierdoliłam xd jak twierdzi mój tata ;)).
- Drogie panie może już wystarczy. Zbierajmy się, bo chyba nie będziemy tu tak stać. - powiedział dziadek, po czym spojrzał w górę. Faktycznie pogoda robiła się nieciekawa. Zapakowaliśmy nasze walizki do ogromnego Jeppa dziadka. Jechaliśmy mijając kolejne zakamarki miasta. Każdy z nich miał dla mnie jakieś szczególne znaczenie. Przejeżdżając przez ulice i spoglądając na nie przez szybę, moje wpomnienia wracały. Krążyłam wzrokiem szukając mojego ulubionego miejsca z dzieciństwa. O jest ! Mój ukochany plac zabaw. Spędzałam tu każdą wolną chwilę... Ależ tu się wszystko pozmieniało. Zresztą ja też się zmieniłam. Poprzednio będąc tu cieszyłam się z każdej chwili życia, a teraz co ? Stałam się jakimś dziwolągiem zamkniętym w sobie. Muszę coś w sobie zmienić. Całą drogę milczeliśmy, tylko babcia cały czas gadała, aż w końcu dzadek ją uciszył. Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem. O ile można go tak nazwać. Bardziej przypominał jakiś hotel lub apartamentowiec. Taak. Moja rodzina kocha luksus, na który niestety może sobie pozwolić. Nasza sytuacja materialna jest wysoko ustabilizowana. Dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia, od najmłodszych lat mama wmawiała mi, że nieważne kim człowiek jest zewnątrz, ale wewnątrz. Niestety teraz i ją to trafiło. Liczy się tylko praca i kasa... Można powiedzieć, że przez ostatnie lata wychowałam się sama. Zabrałyśmy nasze walizki i poszłyśmy rozpakować się do swoich pokoi. Na kolację postanowiłyśmy zamówić pizzę, ponieważ dziadkowie musieli już jechać. W czasie oczekiwania bardzo nam się nudziło, dlatego postanowiłyśmy poprzeglądać zdjęcia. W większości były jeszcze czarno-białe. Między jednymi znalazłam kopertę. Była bardzo zakurzona. Przez chwilę zastanawiałam się czy powinnam ją otworzyć, ale przecież to nic złego prawda ? Był w niej krótki list. Chciałam go przeczytać, ale przyjaciółka wyrwała mi go z rąk.
- Ey co robisz ? - wysyczałam.
- Lauren chyba nie powinnaś tego robić - spojrzała na mnie surowym wzrokiem.
- Racja przepraszam zagalopowałam się - udałam skruchę. Nie drążyłyśmy już tego tematu, bo właśnie usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Był to oczywiście dostawca pizzy. Pospiesznie zapłaciłam podaną sumę i zamknęłam drzwi. Karton z pizzą położyłam na stole, sama udałam się do kuchni, gdzie Weronica rozkładała już talerze. Rozłożyłyśmy wszystko, usiadłyśmy i zaczęłyśmy pochłaniać nasze porcje (tak jak ten odkurzacz w Teletubisiach ; d). Z przejęciem Werca opowiadała o jutrzejszym wieczorze. Przeżywała jakby nie wiem co o było. Zresztą próbowałam się jakoś wykręcić i lepiej wykorzystać ten czas, ale ona nie dawała za wygraną. Około 23:30 położyłyśmy się spać. Rano obudził mnie krzyk dobiegający z sąsiedniego pokoju. Przerażona pobiegłam zobaczyć co się stało. Wchodząc ujrzałam siedzącą na łóżku całą roztrzęsioną Werr.
- Co jest ? - zapytałam z troską.
- Lauren, ja, ja nie mam się w co ubrać ! - wykrzyczała. Tą odpowiedzią mnie wyprowadziła z równowagi.
- Straszneee. Na pewno on zwróci na to w co jesteś ubrana, o ile wg zwróci - parsknęłam i wróciłam do swojego pokoju. Postanowiłam, że resztę dnia spędzę w łóżku. Tak też zrobiłam. Nie miałam ochoty przez cały dzień słuchać o "problemach" mojej przyjaciółki. Wzięłam laptopa i poszperałam trochę w sieci. Około godziny 17:30 zeszłam na dół aby coś zjeść. Po zjedzeniu poszłam się wykąpać. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Wysuszyłam włosy i zaczęłam się ubierać. Nie miałam problemu z wyborem ciuchów. Postawiłam na to co zwykle. Luźny top, krótkie spodenki jeansowe i moje ulubione fioletowe trampki. O tak ! Kocham ten kolor. Zrobiłam delikatny makijaż podkreślając rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Co do włosów postawiłam na naturalo=ność. Zostawiłam takie jakie były po wysuszeniu. Było po 19, więc zaczęłyśmy się zbierać. Kiedy dojechaliśmy już na miejsce doznałam szoku. Nigdy w życiu nie widziałam tyle ludzi w jednym miejscu .. No dobra , może raz jak w centrum handlowym w L.A były wyprzedaże .. No , ale wracając do tematu. Stanęłyśmy w tej długaśnej kolejce i czekałyśmy , aż zaczną nas wpuszczać na halę. Koncert miał rozpocząć się o 21:00. W tym dniu nie miałam zbyt dobrego humoru głównie ze względu na to , że musiałam jechać na koncert artysty którego tak bardzo nienawidziłam . Zrobiłam to tylko dla Werr, bo jest przecież moją najlepszą przyjaciółką . Wchodząc podałyśy nasze bilety grubemu, czarnoskóremu gościowi (nie Weronika, to nie był Kenny ;P) Około godziny 20 ta ogromna hala na której miał odbyć się koncert zaczęła się wypełniać . Razem z Weronicą miałyśmy złote bilety , więc stałyśmy w pierwszym rzędzie. Nigdy nie widziałam mojej przyjaciółki w takim stanie! Była tak zajarana , że masakra . XD Aż w końcu zaczęło się . Biebs latał po tej wielkiej scenie i wydawał z siebie okropne dźwięki , które niektórzy nazywają śpiewem. Nie mogłam już znieść tych krzyków .. A zwłaszcza tych ryków napalonych fanek Biebera. Najgorsze było to , że stałyśmy przed głośnikami , więc hałas był naprawdę nie do zniesienia. Po jakiś 20 minutach stwierrdziałam , że dość tego , bo za chwilę tam ogłuchnę.
- Weronica ja stąd wychodzę , bo nie mogę już tego znieść. Spotkamy się u mojej babci. Weź samochód , ja wezmę taksówkę. Paa ! powiedziałam , po czym pocałowałam ją w polik ,włożyłam bilet do jej torebki i wyszłam. Wiedziałam , że w tym momencie zrezygnowałam z czegoś o czym marzy każda fanka Justina , ale akurat mało mnie to interesowało .. Szłam przez jakiś ciemny korytarz. Zza pleców nadal słychać było wiwatowanie nieogarniętych lasek. Szłam coraz szybciej i nie zauważając jakiegoś głupiego kamienia ( właściwie nie wiem co on tam robił ) potknęłam się i przewróciłam.
- Ałćć ! krzyknęłam głośno . Czułam ogromny ból w kostce . Oparłam się o ścianę i lekko pomasowałam moją nogę . Próbowałam się podnieść , ale nie miałam siły. Nagle zobaczyłam cień jakieś osoby która zmierzała w moją stronę.
- Nic ci nie jest? zapytał jakiś głos .
- Przepraszam , nie widzę Cię , mógłbyś zapalić światło ? -
Chłopak rozejrzał się po korytarzu i po krótkich poszukiwaniach znalazł włącznik od światła. Podszedł z powrotem w moją stronę .
- To jak ? Nic Ci nie jest ? - zapytał ponownie .
- Yyy , nie chyba nie . Ale czuje ból w kostce i nie mogę się podnieść . skrzywiłam się. Mógłbyś pomóc mi wstać ? uśmiechnęłam się w jego stronę . Chłopak odwzajemnił uśmiech po czym podał mi dłoń i podciągnął w swoją stronę .
- Ałłł .. - wysyczałam pod nosem .
- Ochh .. pewnie zwichnięta . powiedział chłopak . Spojrzałam w jego oczy i tylko się uśmiechnęłam. Miał śliczne niebieskie tęczówki . Awww .. jak ja uwielbiam ten kolor ..
- Chodź , poszukamy pomocy. Na pewno gdzieś w pobliżu stoi jakaś karetka czy coś . powiedział przerywając moje przemyślenia.
- Karetka ? A co ma tutaj robić karetka ? spytałam ze zdziwieniem .
- No jak to co ? A jak jakaś zwariowana fanka Biebera zemdleje na jego widok to będzie potrzebna jej pomoc , co nie ? powiedział po czym wybuchnął głośnym śmiechem .
- Aa . No tak . Nie wiem zupełnie nic na temat tej gwiazdki . - podrapałam się po głowie i zapytałam. A jak ty właściwie masz na imię ?
- Ja jestem Ryan . Podał mi rękę i lekko uścisną . A tyy ?
- Ja jestem Lauren , ale mów jak chcesz . odwzajemniłam uścisk. Ryan objął mnie w pasie i zapytał :
- Możesz iść . ? spojrzałam na niego po czym zrobiłam mały kroczek .
- Ałłł .. wyszeptałam . Chyba nie ! spojrzałam na niego z niepewnością .
- No to nie mamy wyboru .. wzruszył ramionami po czym wziął mnie na ręce.
- Achh , jaki dżentelmen pomyślałam . Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Rozglądałam się dookoła, aż w końcu zauważyłam karetkę pogotowia.
- Oooo , tam ! Wskazałam palcem . Kiedy doszliśmy do ambulansu opowiedziałam wszystko pielęgniarce.
- Gipsu tu nie potrzeba . Wystarczy tylko posmarować maścią i zabandażować ! puściła oczko w moją stronę . Po tych słowach odetchnęłam z ulgą . Kobieta zrobiła to co potrzeba i wypisała receptę.
- Teraz tylko proszę jechać do domu i odpoczywać .
- Dobrze .. wyszeptałam i wstałam .
- Mógł byś mi pomóc ? - spojrzałam kątem oka na chłopaka . Ten chwycił mnie pod ramie i pomógł wyjść z karetki .
- Dziękuję Ci bardzo za pomoc . Teraz pozwól tylko , że zadzwonię po taksówkę zakomunikowałam po czym zaczęłam grzebać w torebce i szukać telefonu .
- Daj spokój ! Podwiozę Cię ! powiedział pewnym głosem Ryan.
- Naprawdę ? Byłoby świetnie .. odparłam i poprawiłam sobie włosy . - To chodźmy , tam stoi mój samochód ! - chłopak wskazał palcem na jakiś sportowe auto. Ruszyliśmy w jego stronę . Wsiedliśmy po czym Ryan odpalił samochód. Jechaliśmy jakieś 20 min . Przez cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się aż w końcu dojechaliśmy na miejsce . Chciałam już wychodzić, a właściwie chwyciłam już klamkę kiedy chłopak zapytał :
- Poczekaj .. Może zostawiłabyś mi swój numer telefonu . ? spojrzał na mnie nieśmiałym wzrokiem.
- Jasne . Nie mam nic przeciwko temu ; ) Ale ty też dasz mi swój ! Wyciągnęłam telefon z torebki i dałam go koledze . On dał mi swój . Zapisałam swój numer i oddałam .
- No , to na razie ! Dziękuje Ci za wszystko i mam nadzieje , że jeszcze się spotkamy ! - pocałowałam go w policzek i grzecznie wyszłam z samochodu . Pod drzwiami obróciłam się tylko do tyłu i pomachałam kierowcy . Muszę to przyznać .. chłopak bardzo mi się podobał....
****
Jest 4 ;). Trochę dłuższy, ale muszę Wam to wynagrodzić. Niestety mam teraz mniej czasu i rozdziały będą co drugi dzień, a może nawet rzadziej. Nie mam siły ani pomysłu na dalsze rozdziały.. nie wiem czy jest sens piasać i czy wg ktoś to czyta. Podejrzewam, że nie i pewnie wkrótcę zawieszę bloga na pewien czas. Tyle na dziś...

czwartek, 12 maja 2011

3. Miałam wrażenie, że ten lot jest jakby początkiem czegoś nowego.

Chciałam to jak najszybciej przerwać, ale nie mogłam... po chwili oderwaliśmy się od siebie. Chciałam uciec jak najdalej, lecz stwierdziłam, że nie byłoby to w porządku. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Pierwszy raz od ponad 3 lat całowałam się z kimś. Byłam zła na siebie. Obiecywałam przecież sobie, a teraz co ? Do moich oczu napłynęły łzy...
- Przepraszam, muszę się przewietrzyć - powiedziałam i wyszłam na taras. Usiadłam na schodach i zamknęłam oczy. Myślałam o mim dotychczasowym życiu uczuciowym. Część mnie chciała poczuć smak prawdziwej miłości, ale druga jej nie pozwalała. Dlaczego mnie to spotyka ? Cholera - powiedziałam sama do siebie i w tej chwili poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam.. nikogo innego jak Davida. Był ostatnią osobą, którą chciałam teraz widzieć.
- Wszystko w porządku ? - zapytał z troską.
- Tak, to znaczy nie, a zresztą... - wydukałam. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Wydawały mi się jakieś inne niż dotychczas... próbował zbliżyć się do mnie i przytulić, jednak gwałtownie się odsunęłam.
- Coś nie tak zrobiłem ? Myślałem, że Ci się podobało - mówił.
- To źle myślałeś - mruknęłam. W jednej chwili uśmiech z jego twarzy zniknął. Patrzył na mnie z wyrzutem jakbym właśnie zabrała mu kogoś bliskiego. Nie mogłam tego znieść..
- Przepraszam poniosło mnie. Podobało mi się, ale..
- Ale co ? Skoro Ci się podobało to w czym problem ? - pytał zdziwiony.
- Nic, tak może i podobało, ale nie powinnam tego robić - wysyczałam.
- Nie rozumiem. Dlaczego nie powinnaś ? - pytał dalej. Wykończona opowiedziałam mu całą historię.
- Przecież to było dawno temu.. powinnaś zapomnieć - znów próbował mnie objąć...
- Tak powinnam, ale nie potrafię ! - wykrzyczałam, tym razem nie wyrywałam się już. Wtuliłam się w niego. Potrzebowałam bliskości. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, po czym wróciliśmy z powrotem do wszystkich. Usiedliśmy i zabawa trwała dalej. Około północy wszyscy zaczęli się zbierać. Pożegnaliśmy się i wyszli. Znów zostałam sama w tym pustym domu. Wykończona rzuciłam się na łóżko. Leżałam w milczeniu. Mój wzrok krążył po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Mój wzrok zatrzymał się w końcu na.. płycie Justina Biebera. Pospiesznie chwyciłam ją i znów leżałam na łóżk. Zaczęłam ją przeglądać. O dziwo nie miałam ochoty jej wyrzucać, wręcz pzeciwnie. Miałam dziwne wrażenie jakby coś się we mnie zmieniło. Spoglądałam w spokojną twarz chłopaka z okładki. Pierwszy raz zauważyłam w nim kogoś normalnego, a może to były tylko złudzenia ? Patrząc na niego zastanawiałam się kim jest naprawdę i kto ma rację. Czy jest taki jak opisują go fani kochany,normalny i troskliwy chłopak, czy też wylansowany, samolubny i egoistyczny pozer ?. Bardziej pasowało mi to drugie, bo przecież każda znana osoba jest pusta, tak jak plastiki z mojej klasy. Powoli rozdarłam płytę z bezbarwnej folii. Otwarłam ją. W środku była szara płyta. Napisane było na niej "My World 2". Hm mój świat. Ciekawe... Oczywiście jak każda płyta kogoś znanego musiała zawierać masę jakiś ulotek reklamowych. Jedna z nich szczególnie przykuła moją uwagę. Był to mały żółty (wielu nazwałoby go złotym) prostokącik. Był zapakowany w coś dziwnego co jeszcze bardzie wzbudziło moją ciekawość. Pospiesznie otwarłam to. Okazało się, że są to 2 prostokątne tekturki. Były identyczne. Między nimi była mocno zwinięta kartka. Rozwinęłam ją, moja ciekawość wzrastała z sekundy na sekundę. Było tam napisane coś dziwnego.
"Gratulacje ! Zostałeś/aś właśnie posiadaczem złotego biletu. Masz jedyną, niepowtarzalną szansę spotkania swojego idola. Prosimy o jak najszybszy kontakt z firmą "Scotter.Br". Dziękujemy i życzymy udanego spotkania.".
- O co tutaj chodzi ? - mówiłam sama do siebie. Chciałam zadzwonić do Werr. Ona na pewno będzie wiedziała o co chodzi. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła pierwsza. Z początku odpuściłam sobie, ale moja ciekawość wygrała. Wzięłam telefon i wybrałam nr przyjaciółki. Całe szczęście jeszcze nie spała. Zaczęłam mówić, ale ona nagle się rozłączyła. Leżałam zdezorientowana, po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Lekko się przeraziłam. Kto to może być o tej porze? Pewnie ktoś czegoś zapomniał. W drzwiach stała cała podekscytowana Werca.
- Co jest ? Dlaczego jesteś taka podniecona (xd) ? - pytałam. Dopiero gdy wszystko mi opowiedziała zrozumiałam jej zachowanie. Okazało się, że jest to jakiś "złoty bilet", który daje Ci szanse na spotkanie JB.
- I co, i co masz zamiar zrobić ? - pytała.
- Nic, a niby co mam zrobić ? - mówiłam z obojętnością.
- Co ? Ale jak to nic ? Przecież taka szansa jest jak jedna na kilka milionów ! - krzyczała.
- Spokojnie. To tylko spotkanie. Przecież to nic wielkiego. - mówiłam.
- Dlaczego ? Proszę Cię, proooszę..- mówiła robiąc przy tym oczka kata ze Shreka. (;d).
- Nie ma mowy. Nie mam najmniejszego zamiaru...
- Prooszę ! - błagała. Uh. Miała ciężki charakter. Wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści.
- Okey. Niech Ci będzie, ale robię to tylko dla Ciebie. I pojedziesz ze mną. - wydukałam.
Uradowana przytuliła mnie mocno, po czym zadzwoniła do swojej mamy z wieścią, że zostaje u mnie na noc. Jak zwykle całą noc przegadałyśmy. Zasnęłyśmy dopiero nad ranem.. Kolejne dni mijały, koniec roku szkolnego zbliżał się wielkimi krokami, zostało bowiem do niego kilka dni, tak jak i do wyjazdu. Weronica bardzo się cieszyła, ja po cichu też. Planowany koncert ma się odbyć 2 dnia naszego pobytu w L.A.
Wreszcie nadszedł tak długo wyczekiwany dzień. Odświętnie ubrane kroczyłyśmy wzdłuż długiej sali odbierając nasze świadectwa. Oczywiście były z wyróżnieniem. Po zakończeniu wraz z całą naszą ekipą wybraliśmy się na coroczne desery. Było nam trochę smutno, że będziemy musieli rozstać się na tak długo, ale cóż. Coś za coś. Nie obyło się bez długiego, czułego pożegnania. Weronica rozpłakała się, ze na tak długo będzie musiała zostawić Adama. Zresztą ja też. Przez ostatnie dni bardzo zbliżyliśmy się do siebie z Davidem.
Po odprawie na lotnisku pożegnałyśmy się z naszymi bliskimi i rozsiadłyśmy w samolocie, który wystartował i wzbił się ku niebu. Miałam dziwne uczucie. Bardzo się boję latać samolotem. Co prawda to tylko pół godziny lotu, ale zawsze coś...
Miałam wrażenie, że ten lot jest jakby początkiem czegoś nowego.
- Czuję, że zdarzy się tam coś niezwykłego - wyszeptałam
***
Jest głuupi ; / ale nie miałam pomysłu. Lecę teraz na konkurs. Do jutra paa ; *

środa, 11 maja 2011

2. Moje serce jest z kamienia, do którego nikt niegdy nie będzie miał dostępu.

- Nie chcesz żebym zapomniała prawda ? - zapytałam i spojrzałam w górę, po czym zasnęłam... Rano obudził mnie dzwięk telefonu.
- Haloo ! - powiedziałam nieco zaspana.
- Wszystkiego najlepszego ! - usłyszałam głos moich przyjaciół po drugiej stronie słuchawki. Spojrzałam na kalendarz. Ah tak ! Przecież mam dziś urodziny. Całkiem o tym zapomniałam. Ależ jestem stara. Kończę 17 lat. Ludzie mówią, że to najlepszy wiek w życiu człowieka ... i czas na miłość. Z jednym mogę się zgodzi, ale to drugie zostawię bez komentarza. Nigdy się nie zakocham ! Miłość nie jest dla mnie.., a może zwyczajnie jej się boję ?
- Dziękuje Wam, jesteście naprawdę kochani - mówiłam, jednak myślami byłam zupełnie w oddali... Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym rozłączyłam się i wyłączyłam mojego iPhona. Po prostu straciłam ochotę na jakiekolwiek życzenia. Wstałam, ubrałam się, wykonałam poranną toaletę i zaczęłam przygotowania do dzisiejszej imprezy. Za chwilę powinna zjawić się moja przyjaciółka - pomyślałam. Nie myliłam się. Po chwili obie już dekorowałyśmy salon. Miałyśmy przy tym spory ubaw, ale w mojej głowie wciąż był Michael. Przyjaciółka wyczuła to bezproblemu.
- Ey co jest ? - zapytała.
- Nie, nic takiego trochę głowa mnie boli. - skłamałam, ale widocznie nie byłam zbyt przekonująca.
- Lauren przecież widzę. Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć - mówiła.
- No dobra. Wczoraj znalazłam mój stary pamiętnik i on znowu wrócił. Wiedziałam, że doskonale wie kim jest "on".
- Ugh. Teraz wszystko jasne. Nie możesz ciągle o nim myśleć. On już nigdy nie wróci. Musisz spróbować pokochać kogoś innego. I nie mów nie, bo wiem że to trudne, ale uwierz mi w końcu się uda - powiedziała.
- Nie ! Moje serce jest z kamienia, do którego nikt nigdy nie będzie miał dostępu - krzyczałam.
- Lauren. Spokojnie. To jest trudne, ale musisz z tym żyć czy tego chcesz czy nie - Tak. Może i miała rację, muszę żyć dalej, ale nie rozumiem jednego.
Dlaczego tak zanim tęsknie skoro już go nie kocham ? Przez całą noc o tym myślałam i jestem pewna, że to uczucie wygasło.
- Masz rację. Michael już dla mnie nie istnieje, ale na pewno na razie nie chcę nikogo pokochać.
- Nie musisz. Miłość to uczucie, które zawsze przychodzi niespodziewanie - mówiła. Pokój był już gotowy. Nadszedł czas na przebieranie. Osobiście przebrałam się za Rihannę, a moja przyjaciółka była Michaelem Jacksonem. Wyglądałyśmy bardzo śmiesznie, a zwłaszcza ja w czerwonej peruce. Zbliżała się godzina rozpoczęcia imprezy. Wszyscy zaczęli się schodzić. Każdy zgodnie z nakazem przebrał się. Oczywiście od razu sięgnęłam po aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Gdy byliśmy już w komplecie zasiedliśmy do stołu. Weronica i Juliette wniosły ogromny tort przypominający kontur aparatu. Byłam zachwycona. Położyły go przede mną.
- A teraz pomyśl sobie jakieś życzenie - zawołali chórem. No dobrze czego ja chcę.. W zasadzie wszystko już mam i niczego więcej do szczęscia nie potrzebuje.
- Ey nie mam pomysłu ! Pomocyy ! - wydarłam się. Wszyscy zaczęli główkować...
- Dalej, bo zaraz świeczki się wypalą - ironizowałam.
- Zażycz sobie spotkania z Bieberem. - wypalił Adam.
- O tak ! O niczym innym nie marzę jak tylko go spotkać, ale wiecie, że mogłoby to się źle skończyć. ? - powiedziałam i wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Dobra, a więc chcę.. poznać prawdziwą miłość i zakochać się bezwarunkowo - pomyślałam. Oczywiście nie mówiłam tego całkiem serio, bo nie ma czegoś takiego jak bezwarunkowa miłość, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. Po zjedzeniu przyszedł czas na odpakowanie prezentów. Każdy kolejno podawał mi starannie zapakowaną w kolorowy papier paczkę. Od większości dziewczyn dostałam kosmetyki, za to chłopacy postawili na śmieszne gadżety.. po odpakowaniu wszyscy otoczyli mnie na czele z Weronicą.
- A teraz coś od wszystkich. Taki dodatkowy upominek - mówiła, a wszyscy przytakiwali. Podała mi małą paczuszkę. Byłam bardzo ciekawa co w niej może być. Ostrożnie zaczęłam odrywać papier.. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Gdy zdjęłam ostatnią warstwę moim oczom ukazała się... płyta JB !. Byłam lekko zdezorientowana. Spojrzałam na wszystkich robiąc przy tym różne dziwne miny. Nie za bardzo wiedziałam jak zareagować...
- Wow. Nie wiem co powiedzieć.. Zawsze o tym marzyłam ? - mówiłam ledwo zachowując powagę. Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Po prezentach przyszedł czas na karaoke. Byłam temu przeciwna, ale po długich namowach ustąpiłam .
- Okey, ale ja nie zaczynam - powiedziałam.
- Jak to nie ? Jubilatka ma pierwszeństwo - wypalił David.
- Nie, bo młodszym się ustępuje - mówiłam patrząc na niego.
- To może zaśpiewacie coś razem ? - próbowała zakończyć naszą kłótnię Conny. David spojrzał na mnie pytająco. Ten pomysł wyrazie mu się spodobał. Zresztą ja też nie miałam nic przeciwko temu.
- Okey. Niech będzie. - powiedziałam udając obojętność. Jako, że ja byłam Rihanną, a on Eminemem postanowiliśmy zaśpiewać nic innego jak "Love the way you lie". Wyszło nam nie chwaląc się bardzo fajnie. Nasz głosy idealnie się uzupełniały. Nawet mnie to wciągnęło. Po skończeniu nasi przyjaciele głośno wiwatowali.
- Może nagracie duet ? - spytał z uśmiechem Quin.
- Kto wie ? Życie przynosi nam różne niespodzianki - odparł David i puścił oczko w moją stronę. Spojrzałam na niego robiąc minę w stylu "WTF?". Karaoke trwało dalej, a ja ciągle zastanawiałam się co miał na myśli mój przyjaciel. Po godzinie wycia, znudziło nam się i zaczęliśmy myśleć nad dalszymi rozrywkami.
- Może zagramy w pronto (xd) ? - spytałam.
Wszystkim spodobał się ten pomysł.
- Zaczynam ! - wykrzyczałam. Miałam cichą nadzieję, że wypadnie na Davida, jednak się nie udało. Wypadło na Adama, w dodatku wybrał zadanie. Zastanawiałam się przez chwilę, aż w końcu oświeciło mnie ! Wiem, że od dawna on i Weronica mają się ku sobie, ale boję się coś zacząć, dlatego ja im w tym pomogę !.
- Hm. A więc musisz pocałować Weronicę - powiedziałam. Od razu zaczęli się wykręcać, jednak ja nie dawałam za wygraną, ale w końcu nastąpił przełom. Pocałowali się. Po chwili wyszli i wrócili trzymając się za ręce. Byłam z siebie dumna. Wróciliśmy do gry. Teraz miała kręcić Werr.
- Teraz to ja pomogę Tobie - wyszeptała w moją stronę. Wiedziałam, że nie żartuje...
Jak na złość padło na Davida. Przyjaciółka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- David pocałuj dziewczynę, która najbardziej Ci się podoba - powiedziała. Uff. Kamień spadł mi z serca. Było nas 7. Szansa, że wybierze mnie była bardzo mała...
Modliłam się w duchu żebym to nie była ja..., niestety Bóg nie wysłuchał mojej prośby. David zbliżył się do mnie, po czym wessał (xd) w moje usta. Chciałam to jak najszybciej przerwać, ale nie mogłam...
***
Sorki. Miał być wczoraj, ale była impreza i nie dałam rady. Jutro NN ; *. Rozdział dedykowany wszystkim czytającym... ; *

poniedziałek, 9 maja 2011

1. Żyj tak jakby on nigdy nie istniał.

- Nic Ci nie jest ? - usłyszałam czyiś głos. Uniosłam wzrok i ujrzałam... jakiegoś chłopaka. Był całkiem ładny.
- Nie w porządku, dzięki - wydukałam i podniosłam się z jego niewielką pomocą. Przez kolejne chwile milczeliśmy wymieniając uśmiechy.
- Wiesz. Miło było Cię poznać, ale muszę już iść. Za godzinę mam samolot. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy... - powiedział i odszedł. Stałam w bezruchu śledząc, odchodzącego chłopaka tak długo, aż w końcu zniknął. Usiadłam na najbliższą ławkę. Straciłam ochotę na dalszą jazdę. Cały czas rozmyślałam o nim. Kim on był ? Nigdy wcześniej go nie widziałam. Wydawał być się całkiem miły. Mógł mieć jakieś 16-17 lat.. Miał średniej długości blond włosy. Ubrany był w luźną bluzę, jeansy i fioletowe trampki. Siedziałam tam jeszcze jakąś godzinę, aż w końcu zrobiło się ciemno. Wróciłam do pustego domu i usiadłam przed TV. Przełączałam po kolei wszystkie kanały muzyczne.. Bożeee ! Czy on musi być wszędzie ? - wykrzyczałam. Oczywiście miałam na myśli Biebera. Szybko znudziła mi się ta czynność. Postanowiłam udać się na górę i wypisać zaproszenia. Starannie się do nich przyłożyłam. To musi być najlepsza impreza na jakiej kiedykolwiek byłam. Po godzinie były już gotowe. Postanowiłam, że każdy z gości musi przebrać się za jakąś gwiazdę. Byłam dumna z tego pomysłu, chociaż takie przebieranie jest dla dzieci. Przynajmniej będę mogła robić zdjęcia. Po dokładnym przemyśleniu listy gości, wybrałam kilkanaście naprawdę fajnych osób. Jutro muszę rozdać zaproszenia - mówiłam sama do siebie. Wzięłam krótką kąpiel, zjadłam kolację i położyłam się spać. Przez całą noc śnił mi się tamten chłopak. Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Nawet nie wiedziałam jak ma na imię. Rano wstałam bardziej wypoczęta niż zwykle w dodatku miałam doskonały humor. Jak co dzień wykonałam poranne czynności, po czym poszłam do szkoły. Tzn. Najpierw po Weronice, a później wraz z nią ruszyłyśmy do szkoły. Jeszcze przed rozpoczęciem lekcji rozdałam wszystkim zaproszenia. Bardzo spodobał im się pomysł z przebieraniem.. Widziałam zazdrość w oczach plastików i wcale mi to nie przeszkadzało. Dzisiaj lekcje były bardzo nudne, może dlatego, że był środek czerwca i oceny już dawno są wystawione. Po szkole wraz z moją najlepszą przyjaciółką udałyśmy się na zakupy do naszego ulubionego CH. Jak zwykle miałyśmy przy tym niezły ubaw. Oczywiście musiałyśmy wszystko przymierzać. Po kupieniu ciuchów nadszedł czas na imprezowe dekoracje. Po kilku godzinach wykończone udałyśmy się na lody. Późnym popołudniem wróciłyśmy do domu. Rozpakowałam wszystko i ułożyłam.m Strasznie mi się nudziło, więc włączyłam laptopa. Wchodziłam na te same str co zwykle. Nie było nic ciekawego. Wieczorem zadzwonił telefon.
- Halo ! - wydarłam się. Byłam pewna, że to Wer.
- Oo ! Widzę, że ktoś ma dzisiaj dobry humor - usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki. Wydawał się dziwnie znajomy. Ah ! Już wiem.
- Babcia !! Przepraszam, myślałam że to ktoś inny. - wydukałam.
- Nic się nie stało. Widać za rzadko dzwonię - powiedziałam trochę smutna.
- Wcale, że nie ! Wszystko u Was w porządku ? - pytałam
- Tak jak najbardziej. Dzwonię do Ciebie z propozycją. Wraz z dziadkiem wyjeżdżamy na kilka tygodni w pierwszy dzień wakacji.
Niestety naszego zwierzyńca nie możemy zabrać ze sobą dlatego pomyślałam . Czy nie mogłabyś się nimi zaopiekować przez ten czas. Oczywiście weź ze sobą Weronicę - mówiła. Całkiem zaskoczyła mnie swoją propozycją. Nie ukrywam bardzo mi się spodobała. Kilka tygodni spędzonych z przyjaciółką w L.A. Nie ma nic lepszego. Bez wahania zgodziłam się. Miałam nadzieję, że pani Caroly nie będzie miała nic przeciwko temu. Od razu do niej zadzwoniłam. Co prawda nie za bardzo jej się to spodobało, ale po naszych długich namowach zgodziła się. Wieczorem robiłam porządek i na dnie szafy znalazłam stare pudło. Zastanawiałam się co w nim może być. Pospiesznie otwarłam je, czego od razu pożałowałam. Znalazłam w nim mój pamiętnik i bardzo stare zdjęcia. Otwarłam na stronie z ostatnim wpisem.
"Nigdy o Tobie nie zapomnę. Michael". Od razu wszystkie wspomnienia wróciły. Wspomnienia wróciły, a po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Micheal był moim pierwszym chłopakiem. Byliśmy idealną parą. Wiązaliśmy wspólną przyszłość, jednak los chciał inaczej. To było 3 lata temu. Miałam 14 lat. Był środek wakacji. Mój chłopak leciał do Meksyku, niestety nigdy tam nie dotarł. Samolot rozbił się w połowie drogi. Zginęli wszyscy przebywający na pokładzie. Ten wpis pochodził z dnia katastrofy dokładnie kilka godzin przed nią. Długo nie mogłam się pozbierać i robiłam różne głupie rzeczy - w tej chwili spojrzałam na moją rękę, na której już dziś nie ma żadnych ran. Wtedy obiecałam sobie. Nigdy więcej się nie zakocham i nadal się tego trzymam. Prawie zapomniałam, że on kiedyś istniał, ale znów jest obecny w moich myślach. Odłożyłam pamiętnik i zaczęłam przeglądać nasze wspólne zdjęcia i rozpłakałam się na dobre. Ciekawe jakby to było gdyby nadal tu był - rozmyślałam. Nie ! Stop Lauren ! Nie możesz tak myśleć. Jego nie ma i musisz się z tym pogodzić !. Ktoś mi kiedyś powiedział "Żyj tak jakby on nigdy nie istniał" i tego powinnam się trzymać. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Znów sięgnęłam po pamiętnik i zaczęłam czytać wcześniejsze wpisy. Czytając to czułam pustkę. Dziś już nic do niego nie czułam, ale zawsze będzie on dla mnie kimś ważnym. Chciałam pozbyć się tych pamiątek, ale coś mi nie pozwalało.
- Nie chcesz żebym zapomniała prawda ? - zapytałam i spojrzałam w górę, po czym zasnęłam...
***
Za nami pierwsze koty za płoty. Haha ;-). Rozdział dedykowany Weronice, która pomagała mi go napisać ; *. Do jutra ; )

piątek, 6 maja 2011

Prolog.

Prolog.
Robię kolejno zdjęcia różnym gwiazdą. Czuję się kimś, mogąc pracować z nimi...
- Dzyyń ! - dźwięk budzika przerywa mój sen. Teen to ma zawsze wyczucie czasu. Niechętnie wstaję i skreślam kolejny dzień w kalendarzu. Dzień zaznaczony na czerwono zbliża się wielkimi krokami. Już za 5 dni są moje urodziny
Czas rozpocząć przygotowania ! - mówię sama do siebie. Idę do łazienki i wykonuję poranną toaletę. Ubieram się i schodzę na dół. Rodziców jak zwykle już nie było. Na stole była tylko kartka.
"Wypadł nam pilny wyjazd. Wracamy za tydzień. Na komodzie zostawiamy Ci 600$ na imprezę urodzinową. Rodzice.
Czytając to wzruszyłam tylko ramionami. Dla mnie było to normalne. Zazwyczaj zostaję pod opieką Caroly, matki mojej przyjaciółki. Pospiesznie wzięłam pieniądze i ruszyłam w stronę szkoły. Po drodze spotkałam moją przyjaciółkę Weronicę, z którą od razu zaczynamy ustalać szczegóły, zbliżającej się imprezy. Dochodząc do granic szkoły już z daleka słychać panujący tam gwar. W jednej chwili znalazłyśmy się za murami naszej szkoły. Była 7:50, mamy więc jeszcze 10min na rozmowy..
- To jak kogo w końcu zapraszasz ? - zapytała moja przyjaciółka.
- Hm. No nie wiem na pewno Juliettę,Conny,Vicky,Jessicę,Adama [okey miał być ogrodnikiem, ale wyszło inaczej xd],Quina no i Davida, a co do reszty to się jeszcze zastanowię - powiedziałam i w tej samej chwili rozległ się głośny dźwięk dzwonka rozpoczynającego lekcje. Pod klasą spotkałyśmy grupkę dziewczyn z klasowej "elity". Jak ja ich nienawidzę.. grrr, zresztą one mnie też. Od czasu kiedy nie chciałam do nich dołączyć, uwzięły się na mnie i starają się uprzykrzyć mi życie jak tylko mogę, jednak ze słabym skutkiem. Podeszłam bliżej i zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie, czego później żałowałam.
- Widziałyście te nowe zdjęcia Justinka i Seleny ? (;d), masakra. Przecież ona jest straszna ! Jak on może być z kimś takim ? - gadały jak najęte. Booże czy one muszą ciągle rozmawiać o tym idiocie ? - zastanawiałam się
- Ey Bieliberki nie macie ciekawszych tematów ? - zapytałam z ironizacją. Wszystkie zmierzyły mnie groźnym wzrokiem.
- My przynajmniej mamy o czym i z kim rozmawiać - wysyczały.
- Ah. Zazdroszczę Wam tych inteligentnych rozmów pustaki - mruknęłam. Królowa elity Chanell nie wytrzymała, zbliżyła się do mnie i pociągnęła moje włosy. Tego było już za wiele. Nie pozostawałam dłużna. Wymierzyłam w jej twarz siarczyste uderzenie. Nie zauważyłam, że całemu wydarzeniu przygląda się nasza wychowawczyni.
- Brower, Both do dyrektora ! Natychmiast ! - wydarła się. No pięknie zapowiada się naprawdę wspaniały dzień...
Posłusznie ruszyłyśmy w stronę gabinetu pani Accott.
- Gratulacje - wysyczała w moją stronę Chanell. Chciałam jej coś powiedzieć, ale byłyśmy już pod gabinetem, więc oszczędziłam sobie. Weszłyśmy po cichu zamykając drzwi. Dyrektorka od razu nas dostrzegła.
- O ! Kogo ja tu widzę ! Panna Brower... znowu się widzimy.. Dawno Cię tu nie było. Ostatnio jakieś niech to pomyślę... dwa dni temu ? - mówiła śmiejąc się.
- Też się za panią stęskniłam - wysyczałam w jej stronę.
- No i co ja mam znowu z Tobą zrobić ? - pytała.
- Ze mną ? Niech pani lepiej ukarze pustaka. Może trochę zmądrzeje. Oh nie ! Co ja mówię ? Przecież to niemożliwe - wystwiłam język w stronę Chanell.
- O co poszło tym razem ? - spojrzała na mnie
- Ona wyzywałam naszego kochanego Bieberka od idiotów. Nie moja wina, że gustuje w jakiś kujonach - wtrąciła się moja towarzyszka. Ah ! To jest to. Trafiła w czuły punkt pani Accott. Dobrze wiem, że nienawidzi go tak jak ja. Uważa, że młodzież powinna zajmować się edukacją, a nie jakimiś wylansowanymi gwiazdkami. Chociaż w tym temacie miałam jej poparcie.
- Uważam, że w tym temacie Laurie ma rację. Nie powinnaś tracić czasu na takie osoby jak on. - zwróciła się do niej.
- Ale... - zaczęła, ale dyrektorka jej przerwała.
- Nie ma żadnego ale ! Both do końca tygodnia będziesz zostawała godzinę po lekcjach, masz dużo czasu na nadrobienie zaległości. Brower godzinę dzisiaj - powiedziała. Zajebiście. Przez tego cholernego Biebera zarobiłam godzinę w kozie, jednak myśl, że Chanell dostała tydzień poprawiała mi humor. Wróciłyśmy na lekcję, w sumie to na jej koniec, bo po chwili zabrzmiał dzwonek. Reszta dnia przebiegła w spokojnym tempie. Prawie zapomniałam o porannym incydencie. Po lekcjach odsiedziałam wymierzoną karę i wróciłam do domu. Pospiesznie odrobiłam lekcje, przebrałam się, wzięłam deskę i ruszyłam w stronę pobliskiego skateparku. Jechałam szybko przemierzając kolejne uliczki. W końcu wjechałam w alejkę parkową. Przez całą drogę rozmyślałam nad przygotowaniem urodzin. Widocznie za bardzo, bo nie zauważyłam osoby przede mną. Chciałam zahamować, ale nie mogłam.
- Uważaj ! - krzyknęłam w jej stronę. Niestety było już za późno.
- Aaaa ! - wydarłam się i upadłam na ziemię...
- Nic Ci nie jest ? - usłyszałam czyiś głos. Uniosłam wzrok i ujrzałam...
***
Krótki, ale jest. Mam nadzieję, że się spodoba. Opowiadanie będzie trochę innę od poprzedniego. Tak, więc do poniedziałkuu ! ; *

czwartek, 5 maja 2011

Bohaterowie.

Laurie Brower - 16 letnia dziewczyna mieszkająca kilkadziesiąt kilometrów na południe od Los Angeles. Jest jedynaczką pochodzącą z bogatej rodziny, jednak nie wywyższa się wśród innych. Jej najlepszą przyjaciółką jest Weronica. Świetnie radzi sobie z jazdą na desce, ale skrycie to ukrywa. Nienawidzi Justina Biebera, i wszystkiego z nim związanego. Jej pasją jest fotografia i właśnie z nią wiąże swoją przyszłość. Na razie nie myśli o miłości do czasu...


Weronica Johnson - 16 letnia dziewczyna mieszkająca naprzeciw Lauren. Ma dwóch braci. Jest wychowywana przez matkę, gdyż jej ojciec zginął w wypadku kilka lat temu. Jej najlepszą przyjaciółką jest Lauren. Jej pasją jest moda. W przyszłości chce zostać projektantką. Wytrwale szuka chłopaka, który pomoże jej poznać smak prawdziwej miłości. Jest wielką fanką JB.


Justin Bieber - 17 letni chłopak mieszkający w Atlancie. Jest piosenkarzem. Ma tysiące kochających fanek. Pomimo swojej sławy w głębi nadal jest zwykłym chłopakiem, szukającym prawdziwej miłości, jednak nie potrafi tego wyrażać, dlatego wiele osób uważa go za samolubnego pozera w tym Lauren. Jego pasją jest gra w kosza i jazda na deskorolce. Tylko wsród najbliższych jest sobą.


Ryan Butler - 17 letni chłopak mieszkający w Stratford. Przyjaźni się z Justinem od bardzo dawna. Ma młodszą siostrę Analise. Lubię jazdę na desce i grę w kosza. Od dawna podoba mu się Caitlin, ale ona nie widzi świata poza Bieberem.


Christian Beadles - 15 letni chłopak mieszkający w Atlancie. Jest najlepszym przyjacielem Justina. Ma starszą siostrę Caitlin, która jest typowym plastikiem. Ma powodzenie wśród płci przeciwnej, ale nie wykorzystuje tego. Jego zainteresowania to jazda na desce.


****
No i mamy bohaterów. Niewiele się zmieniło, ale jednak ;). Chciałam Wam tylko powiedzieć, że Weronika istnieje naprawdę i z zapartym tchem czytała nasze opowiadanie, ale również dzieliła się swoimi pomysłami, które zostały wykorzystane. Pozdrowienia dla Weroniki < 333 i wszystkich czytających ; - *.

Epilog ...." Nic nie dzieje się bez przyczyny "

* Rok później *

Jutro mija rok od tamtego magicznego koncertu. Pierwsza rocznica naszego związku. Ten dzień będzie podwójnie ważny. Być może najważniejszy w całym moim życiu ... Tak dobrze myślicie. Wychodze za mąż! Nasza skromna ceremonia będzie miała miejsce w L.A w hotelu w którym się poznaliśmy. Będzie tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Nadal ukrywamy swoje uczucia i jak na razie to się nie zmieni. Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nigdy nie przypuszczałabym, że taki dzień kiedyś nadejdzie. Jestem w swoim hotelowym pokoju. Za chwilę powinny się zjawić moje przyjaciółki. Ostatni rok przebiegł w doskonałym tempie. Z Christianem nie utrzymujemy już kontaktu, ale wiem , że po naszym rozstaniu próbował popełnić samobójstwo. Został zaproszony na nasz ślub, ale pewnie się nie zjawi. Jest mi przykro i chwilami na prawdę bardzo za nim tęsknię. Pomimo, że go nie kochałam był i nadal jest dla mnie kimś ważnym. O! Przyszły dziewczyny.
- Wow. Laski wyglądacie zjawiskowo! - wydarłam się.
Bardzo się cieszyłam na ten wieczór. Specjalnie na tę uroczystość przyleciały z Polski moje przyjaciółki Julia i Weronika ( XD ). Zapowiadało się fajnie tylko nie wiem czy nie będą miały problemów z dogadaniem się ( Caitlin nie mówi po Polsku, a Weronika i Julia nie znają perfekcyjnie angielskiego ) , ale to nie ma znaczenia. Najważniesze, że są tu ze mną. Z hotelowego barka wyciągnęłam kieliszki i wino. No co ? Jesteśmy już pełnoletnie! No może Anka jeszcze nie , ale już niedługo będzie! A właśnie, Anka ! Pomimo nieporozumień, udało się uratować naszą przyjaźń i bardzo się z tego cieszę . Usiadłyśmy na podłogę i zaczęłyśmy sączyć to co miałyśmy w kieliszkach. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym ... Ten wieczór zapowiadał się na udany. Około północy kiedy miałyśmy już niezły odwal, postanowiłyśmy sprawdzić jak zabawa u chłopców. Justin również miał wieczór , tyle że kawalerski ( ;dd ) . Jednym ruchem otwarłyśmy drzwi rzucając się na nich. A właśnie . Zapomniałam! Przecież Caitlin jest z Ryanem już ponad pół roku. Rozsiedliśmy się po całym apartamentowym salonie. Gadaliśmy długo. W końcu Cait zapytała.
- Ey . Nie jest wam smutno, że już nigdy nie będzie tak samo ?
- Nie, bo będzie jeszcze lepiej - odpowiedział za nas oboje Justin.
- No właśnie! Jutro Biebs rozdziewiczy ( xdd ) naszą Natkę ! - wypalił Ryan. Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem , a ja zawstydziłam się troszeczkę ...
- A co zazdrościsz mi ? - zapytał z uśmieszkiem Bieber. Zmierzyłam go wzrokiem uśmiechając się złowieszczo , a ten tylko spojrzał na mnie i puścił oczko.
- Ehee .. Już się boję . - pomyślałam .
- Ciebie też to czeka kochanie ! - wysyczałam w stronę Ryana. Reszta wieczoru , a raczej nocy przebiegła w świetnym nastroju. W końcu wykończeni zasnęliśmy nad ranem. Obudziłam się po 10:00. Wszyscy jeszcze spali. Po cichu wróciłam do swojego apartamentu. Wzięłam długą kąpiel. Później zaczęłam przygotowania. Około godziny 14 przyszły moje druhny wraz z całym sprzętem potrzebnych do ostatnich poprawek. Caitlin i Anka wymalowały mnie. W sumie żaden wielki make-up . Tylko rzęsy pomalowane tuszem, delikatnie oczy kredką i błyszczyk. Tak dziwnie, ale mam dopiero 18 lat i nie potrzebuje większej "tapety". Przebrałam się w białą sukienkę ze skromnymi dodatkami. Nie chciałam żadnych diamentów czy brylantów. Mam zwykłą sukienkę i skromny welon. Moi rodzice dopiero dziś przylecą. Widziałam ich w czasie wakacyjnego pobytu w Polsce i Bożego Narodzenia.
- Wyglądasz cudownie ! Ahh , tylko pozazdrościć - powiedziały chórem. Tak mają rację. Pewnie wiele tysięcy nastolatek oddałoby wszystko, żeby znaleźć się na moim miejscu, a ja nie zamieniłabym się z nimi za nic w świecie. Zbliżała się godzina 15:30. Mamy więc półtory godziny. Musimy ten czas dobrze wykorzystać. W końcu za kilkaset minut wszystko się zmieni. Już nigdy nie będzie tak samo. Długo zastanawiałam się czy dobrze robimy biorąc ślub w tak młodym wieku... " Przecież macie jeszcze dużo czasuu .. jesteście tacy młodzi! " - powtarzali. Jednak cały czas powtarzaliśmy ze śmiechem, że musimy zdążyć przed końcem świata, który ma być ponoć za kilka miesięcy. 17:00 zbliżała się nie ubłagalnie. Wszyscy po kolei weszli na dół. Zostałam tylko ja i mój świadek czyli Caitlin. Ceremonia odbędzie się w pobliskim kościele, ponieważ oboje jesteśmy katolikami. Po kilku minutach wkroczyli chłopacy. Tzn. Justin ze swoim świadkiem Ryanem. Oboje zaniemówiliśmy na swój widok. Mój przyszły mąż wyglądał cudownie. Zazdroszczę sobie takiego chłopaka. Tak, znowu odzywa się ta egoistyczna strona Natalii. Zeszliśmy na dół, trzymając się za ręce. Na dole wszyscy już czekali. Tylnym wyjściem wsiedliśmy do limuzyny. Po kilku minutach byliśmy już pod kościołem do którego też musieliśmy wejść tylnymi drzwiami. Wszyscy weszli i zajęli miejsca. Oczywiście w pierwszym rzędzie siedzieli nasi rodzice. Zaczęło się. Przez kolejne pół godziny nie działo się nic ważnego. W końcu nadszedł tak długo oczekiwany moment, najważniejszy nie tylko w całym tym dniu, ale i w życiu. Justin zaczął kolejno wymawiać słowa przysięgi. Nie mogłam powstrzymać łez. Na moim palcu zabłysnęła srebrna obrączka. Teraz moja kolej. Powtarzałam zgodnie słowa formułki. Nadszedł ostatni wers. Przed oczami przeleciało mi całe moje życie. Poczułam niepokój. Odwróciłam się i spojrzałam na wszystkich siedzących. Widziałam płaczącą Pattie, naszych wzruszonych przyjaciół, aż w końcu ujrzałam stojącego przy drzwiach Christiana. A więc przyszedł! Czułam radość i ulgę. Nasze wzroki spotkały się. Zapadła cisza. Patrzyliśmy tak chwilę , po czym Beadles uśmiechnął się.
- " I nie opuszczę Cię aż do śmierci " - wyszeptałam ...

* Narrator *
I tak zakończyła się historia naszych bohaterów. Nadszedł tak długo wyczekiwany happy end. Przez kolejne lata Caitlin wyszła za Ryana i mieli czworo dzieci. Cait została aktorką i skończyła szkołę teatralną, a Ryan jest zadowolonym koszykarzem. Anka ku zdziwieniu wszystkich została żoną Chrisa . Stworzyli szczęśliwą rodzinę, jednak Bealdes nigdy nie przestał kochać Natki , którą uważa za miłość swojego życia. A nasi główni bohaterowie? Nat została fotografem, a Justin nadal śpiewa, ale gra bardziej poważną muzykę. Wraz z Natką stworzyli piękną parę. Mieli troje dzieci. Widać cała historia musiała mieć taki przebieg, żeby w końcu był szczęśliwy koniec, bo przecież " Nic nie dzieje się bez przyczyny "...
Chciałabym wam również podziękować za tak liczne odwiedziny i od razu zaprosić do czytania nowego opowiadania. Już jutro , a może nawet dzisiaj dodam bohaterów i prolog. Obiecuje wam , że tamte będzie jeszcze bardziej interesujące . < 33
EDIT : Od Taala. Właśnie chciałyśmy Waam wszystkim podziękować ; *. Naprawdę nie myślałam, że ktoś to wg czyta. Jest nam bardzo miło z tego powodu. Cóż. Smutno mi teraz będzie bez Natki, ale będzie nowe opowiadanie mam nadzieję równie interesujące. Tyle ode mnie. Do następneego < 333.

środa, 4 maja 2011

24. Tak zwariowani w tym, co nazywamy miłością i ponieważ to dostaliśmy nie możemy odpuścić.

Jednym ruchem wyrwałam się z jego objęć i wybiegłam z sali. Biegłam przed siebie, a po mojej twarzy znów spływały łzy. Ostatnio ciągle płaczę. Zmęczona opadłam na ławkę. Skuliłam nogi i schowałam w nich głowę. Siedziałam tak kilka minut gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się był to... Ryan. Zamurowało mnie. Spodziewałabym się każdego, ale nie jego.
- Nie spodziewałaś się mnie ? - zapytał. Kiwnęłam głową.
- Co ty tutaj robisz ? Bieber Cię wysłał ? - pytałam. Usiadł obok mnie i zabrał się do odpowiedzi.
- Pobiegłem za Tobą, nie powinnaś być teraz sama. - mówił.
- Hah. Nie martw się. Próby samobójcze mam już za sobą niczego sobie nie zrobię - ironizowałam.
- Nie chodzi o to. Po prostu widziałem, że potrzebujesz rozmowy z kimś neutralnym - powiedział. Miał rację. Od dawna tego potrzebowałam, ale nie miałam nikogo z kim mogłabym o tym rozmawiać. Oczywiście jest Caitlin, ale ona nie potrafiła mi doradzić.
- Racja. Potrzebuję rozmowy. Aż tak to widać ?
- Yyy no trochę - zaśmiał się.
- Dobra to mów - dodał po chwili.
- Chwila, chwila. Powiedz mi. Ty chcesz jeszcze ze mną gadać, pomimo tego co zrobiłam ? - pytałam. Nie rozumiałam tego. Przecież wiem, że nigdy za mną nie przepadał, a więc czemu tu jest ?
- Przecież nic takiego nie zrobiłaś - powiedział. Wiedziałam, że kłamał. Dobrze wiem, że mam mi za złe to co zrobiłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie co tak naprawdę się jeszcze stało.
- Żartujesz sobie ? Nic ? Rozwaliłam Waszą przyjaźń ! Spójrz, przecież jeszcze 2 miesiące temu byliście najlepszymi przyjaciółmi ! A teraz co ? Justin i Christian nie mogą na siebie patrzeć ! Niby wszystko jest okey, ale to tylko głupie pozory ! Nienawidzę siebie za to co zrobiłam. Przepraszam... przepraszam, że wcześniej tego nie zauważyłam. - krzyczałam.
- To nie tak ! Nie mów tak to nie Twoja wina - mówił spokojnie.
- Nie moja ? A czyja ? Proszę nie musisz udawać. Wiem jak jest. Szkoda, że zrozumiałam to dopiero teraz - płakałam. Jakoś wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego co się dzieje. Teraz dopiero zrozumiałam, że oni są inni. Nie przyjaźnią się tak jak dawniej. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam ich trójkę (Rayana,Justina i Christiana). Przecież wcześniej nie wytrzymaliby bez wspólnej gry w kosza, czy jakiś wygłupów. Co ja najlepszego narobiłam ? Odkąd się pojawiłam, ciągle coś rozwalam... Milczeliśmy przez dłużą chwilę. W mojej głowie pojawił się pomysł..
- Sporo namieszałam. dlatego myślę, że najlepiej będzie jeśli odejdę. Nie chcę już dłużej psuć wszystkiego co było - mówiłam przez łzy.
- Nie ! Nie możesz odejść rozumiesz ? Odchodząc, namieszasz jeszcze bardziej. - mówił. Zrezygnowaliśmy już z drążenia tego tematu, ale musiałam zapytać o coś jeszcze.
- Znasz ich obojgu bardzo dobrze prawda ? Powiedz mi dlaczego Bieber to zrobił ? Przecież prosiłam go...
- Tak, wiem. Powiedział mi, że wybrałaś Christiana. On, on chciał się z Tobą pożegnać - wyszeptał.
- Pożegnać ? Ale jak to ? - krzyczałam.
- Spokojnie, nie w tym znaczeniu. On wyjeżdża dziś w trasę - powiedział. W trasę ? Przecież to niemożliwe. Dlaczego nic nie wiedziałam ? - znowu zadawałam sobie tysiące pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Nie miałam już siły o tym myśleć, więc zmieniłam temat. Rozmawiało nam się bardzo fajnie. Nawet zapomniałam na chwilę o dręczących mnie problemach..
Było już po 22:30, na dworze zrobiło się ciemno i zimno. Postanowiliśmy wrócić do domu (każdy do swojego xd). Odprowadził mnie, pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Weszłam, ściągnęłam buty i pobiegłam do swojego pokoju. Anka już spała. Ostatnio nie rozmawiamy ze sobą, za często. Weszłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i ujrzałam paczkę. Zdziwiłam się. Nie wiem co ona tu robi i od kogo jest. Była zawinięta w szary papier. Szybkim ruchem rozdarłam go. Byłam bardzo ciekawa co w niej jest. Odpakowałam i moim oczom ukazał się portret. W dodatku był to mój portret. Do niego była dołączona koperta, a w niej list. Zaczęłam czytać..
"Wiem, że to co dziś zrobiłem było złe. Nie powinienem tego robić, ale nie mogłem się powstrzymać. To było najprawdopodobniej nasze ostatnie spotkanie. Nie chcę już dłużej mieszać w Twoim życiu. Wybrałaś Christiana i muszę się z tym pogodzić, jednak nie potrafię na to patrzeć, dlatego postanowiłem odejść. Teraz kiedy to czytasz, jestem już setki kilometrów stąd. Nie wiem co będzie dalej, ale na pewno tu nie wrócę. Trudno będzie mi wytrzymać bez Ciebie, ale spróbuję. Jeżeli Christian Cię skrzywdzi zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj o tym. Kocham Cię i to się nigdy nie zmieni.
Justin."
Czytałam to, a po mojej twarzy staczały się łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. On nie może tak po prostu odejść. Nie wytrzymam tego... ! Chwyciłam portret. Był piękny. Teraz już wiem, kogo malował Justin na plastyce. - uśmiechnęłam się sama do siebie i mocno przytuliłam obraz. Sama nie wiem kiedy zasnęłam...
Kolejne dni mijały, a ja wciąż nie mogłam się pogodzić z tym co się stało. Christian starał się jak mógł, aby tylko poprawić mi humor, ale bez efektów. Gdziekolwiek jestem i cokolwiek robię widzę Justina. To jakaś paranoja. Nie mogę się ogarnąć.

Dzień za dniem mija. Od kilku dni śledzę każdy koncert i "plotki" na temat Biebera. Nie mogę uwierzyć w to co on robi. Prawie na każdym koncercie śpiewając "That should be me" płacze. W dodatku ciągle pokazuje się z inną dziewczyną. Nie szczędzą sobie czułości, a po kilku dniach rani ją. Nie poznaję go. To nie ten sam Justin, którego znałam... którego kochałam. Na widok zdjęć, za każdym razem czuję potworny ból. Nie rozumiem dlaczego to robi. Przecież do niedawna zapewniał mnie, że liczę się tylko ja...

Przez kolejne dni w mojej głowie zrodził się pewien pomysł. Nie chciałam robić niczego pochopnie, dlatego długo rozważałam wszystkie za i przeciw. Liczyłam się z konsekwencjami jakie poniosę i z tym, że może to być totalny niewypał. Ale chcę to zrobić i w końcu zakończyć cały ten mętlik.
Jest poranek. Jak każdego dnia wchodzę na laptopa. Za godzinę jestem umówiona z Christianem, to będzie trudne spotkanie. Sprawdzam kolejne koncerty. Szukam luki z jutrzejszą datą. Znajduję. Berlin ! To jest to !. Pakuję walizkę i wychodzę na spotkanie. W oddali widzę śmiejącego się Beadlesa. Zbliża się do mnie, ale gwałtownie się oddalam. Jest zdezorientowany.. Boję się tego co teraz powiem. W końcu zbieram się na odwagę.
- To koniec - wydukuję. Nie potrafię nic innego wydusić. Patrzy na mnie i nie bardzo rozumie. Ponownie zbliża się, a ja odsuwam.
- Między nami wszystko skończone. Przykro mi, ale nie mogę dłużej udawać. Nigdy Cię nie kochałam i nigdy nie pokocham. Chciałam, ale nie mogłam. Przepraszam - mówię i odchodzę. Biegnę przed siebie, co jakiś czas odwracając się. Zachowałam się jak podła egoistka, ale takie zachowanie mnie już nie dziwi. Wbiegam do domu, biorę walizkę i wybiegam. Pod domem czeka na mnie taksówka. Jednym tchem rzucam "Na lotnisko". Po godzinie znajduję się pod chcianym miejscem. Płacę za kurs, biorę walizki i zbliżam się do kasy. Kupuję bilet na najbliższy lot do Berlina. Idę na odprawę po czym zajmuję miejsce w samolocie. Samolot wzbija się w górę. Powrót do korzeni - uśmiecham się pod nosem. Lecimy długo, ale w końcu lądujemy. Wysiadam i udaję się do najbliższego hotelu. W międzyczasie kontaktuję się z Usherem. Wszystko jest przygotowane. Jutro wielki dzień - myślę i kładę się spać.
Rano wstałam w doskonałym humorze. Ubrałam się i zaczęłam przygotowania. Cały dzień byłam zabiegana. Zbliża się godzina 19:30. Udaję się taksówką pod arenę. Wysiadam i przeciskam się przez tłumy krzyczących fanek. W moją stronę zbliża się Kenny, za którym podążam do środka. Jestem w garderobie. Kenny przedstawia mnie jakieś dziewczynie i wychodzi. Siadam na fotel. Dziewczyna, zaczyna malować mnie. Po chwili pojawia się druga, która prostuje moje włosy. Gdy jestem gotowa, przebieram się w sukienkę. Jest 21:00. Zaczyna się koncert. W oddali słyszę głos Biebera, który działa na mnie kojąco. Zaczyna śpiewać, a jego fanki wrzeszczą w niebo-głosy. Koncert trwa już godzinę. Zaczynam się coraz bardziej denerwować. Staję za kulisami, tak że widzę go i tłumy pod sceną. Kończąc "Love me", zapowiada kolejną piosenkę "That should be me". Siada przy fortepianie czekając na akustykę. Nagle z głośników wydobywa się zupełnie inna muzyka. To nasza piosenka. Widzę wyraźnie zdziwioną minę Biebera i wchodzę na scenę zaczynając śpiewać
It feels like we've been out at sea
So back and forth that's how its seems
Whoa and when I want to talk
you say to me
That if its meant to be, it will be
So crazy in this thing we call love
The love that we got that we just cant give up
I'm reaching out for you tell me
out here in the water and I...
Widząc mnie na jego twarzy pojawia się uśmiech zmieszany ze zdziwieniem. Kolejne wersy należą do niego. Zaczyna śpiewać. Zbliża się do mnie, kładąc na mojej twarzy swoją dłoń. Czuję chłód, przeszywa mnie dreszcze. Śpiewamy wczuwając się w każde słowo. Piosenka kończy się słowami
It's supposed to be some give and take I know.
Your only taking and not given any more
So what will I do? (So what will I do?)
Cause I still love you.
You're the only one who can save me
Wtulam się w niego na oczach tysięcy fanek, które wrzeszczą.
- Nigdy więcej nie odchodź - szepcze mi do ucha.
- Nie odejdę - mówię i ponownie wtulam się w niego.....

****
I tak kończy się to opowiadanie. Kompletnie nie wiedziałam jak mam skończyć i wyszło strasznie blee ;/. Mam nadzieję, że chociaż końcówka się spodoba...Jutro napiszę jeszcze dalsze losy naszych bohaterów ;). Wszystko może uleć zmianie.