poniedziałek, 16 maja 2011

4. Spojrzałam w jego oczy i tylko się uśmiechnęłam.

Miałam wrażenie, że ten lot jest jakby początkiem czegoś nowego.
- Czuję, że zdarzy się tam coś niezwykłego - wyszeptałam ...
Po półgodzinnym locie wylądowaliśmy. Byłam szczęśliwa, że wszystko było bez komplikacji. Na lotnisku już z daleka witali nas z uśmiechem moi dziadkowie.
- Lauren, Weronica, ależ wyrosłyście ! - powiedziała na przywitanie babcia i mocno nas przytuliła. Taak to cała babcia.
- Strasznie się za Wami stęskniłam - mówiłam (albo pierdoliłam xd jak twierdzi mój tata ;)).
- Drogie panie może już wystarczy. Zbierajmy się, bo chyba nie będziemy tu tak stać. - powiedział dziadek, po czym spojrzał w górę. Faktycznie pogoda robiła się nieciekawa. Zapakowaliśmy nasze walizki do ogromnego Jeppa dziadka. Jechaliśmy mijając kolejne zakamarki miasta. Każdy z nich miał dla mnie jakieś szczególne znaczenie. Przejeżdżając przez ulice i spoglądając na nie przez szybę, moje wpomnienia wracały. Krążyłam wzrokiem szukając mojego ulubionego miejsca z dzieciństwa. O jest ! Mój ukochany plac zabaw. Spędzałam tu każdą wolną chwilę... Ależ tu się wszystko pozmieniało. Zresztą ja też się zmieniłam. Poprzednio będąc tu cieszyłam się z każdej chwili życia, a teraz co ? Stałam się jakimś dziwolągiem zamkniętym w sobie. Muszę coś w sobie zmienić. Całą drogę milczeliśmy, tylko babcia cały czas gadała, aż w końcu dzadek ją uciszył. Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem. O ile można go tak nazwać. Bardziej przypominał jakiś hotel lub apartamentowiec. Taak. Moja rodzina kocha luksus, na który niestety może sobie pozwolić. Nasza sytuacja materialna jest wysoko ustabilizowana. Dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia, od najmłodszych lat mama wmawiała mi, że nieważne kim człowiek jest zewnątrz, ale wewnątrz. Niestety teraz i ją to trafiło. Liczy się tylko praca i kasa... Można powiedzieć, że przez ostatnie lata wychowałam się sama. Zabrałyśmy nasze walizki i poszłyśmy rozpakować się do swoich pokoi. Na kolację postanowiłyśmy zamówić pizzę, ponieważ dziadkowie musieli już jechać. W czasie oczekiwania bardzo nam się nudziło, dlatego postanowiłyśmy poprzeglądać zdjęcia. W większości były jeszcze czarno-białe. Między jednymi znalazłam kopertę. Była bardzo zakurzona. Przez chwilę zastanawiałam się czy powinnam ją otworzyć, ale przecież to nic złego prawda ? Był w niej krótki list. Chciałam go przeczytać, ale przyjaciółka wyrwała mi go z rąk.
- Ey co robisz ? - wysyczałam.
- Lauren chyba nie powinnaś tego robić - spojrzała na mnie surowym wzrokiem.
- Racja przepraszam zagalopowałam się - udałam skruchę. Nie drążyłyśmy już tego tematu, bo właśnie usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Był to oczywiście dostawca pizzy. Pospiesznie zapłaciłam podaną sumę i zamknęłam drzwi. Karton z pizzą położyłam na stole, sama udałam się do kuchni, gdzie Weronica rozkładała już talerze. Rozłożyłyśmy wszystko, usiadłyśmy i zaczęłyśmy pochłaniać nasze porcje (tak jak ten odkurzacz w Teletubisiach ; d). Z przejęciem Werca opowiadała o jutrzejszym wieczorze. Przeżywała jakby nie wiem co o było. Zresztą próbowałam się jakoś wykręcić i lepiej wykorzystać ten czas, ale ona nie dawała za wygraną. Około 23:30 położyłyśmy się spać. Rano obudził mnie krzyk dobiegający z sąsiedniego pokoju. Przerażona pobiegłam zobaczyć co się stało. Wchodząc ujrzałam siedzącą na łóżku całą roztrzęsioną Werr.
- Co jest ? - zapytałam z troską.
- Lauren, ja, ja nie mam się w co ubrać ! - wykrzyczała. Tą odpowiedzią mnie wyprowadziła z równowagi.
- Straszneee. Na pewno on zwróci na to w co jesteś ubrana, o ile wg zwróci - parsknęłam i wróciłam do swojego pokoju. Postanowiłam, że resztę dnia spędzę w łóżku. Tak też zrobiłam. Nie miałam ochoty przez cały dzień słuchać o "problemach" mojej przyjaciółki. Wzięłam laptopa i poszperałam trochę w sieci. Około godziny 17:30 zeszłam na dół aby coś zjeść. Po zjedzeniu poszłam się wykąpać. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Wysuszyłam włosy i zaczęłam się ubierać. Nie miałam problemu z wyborem ciuchów. Postawiłam na to co zwykle. Luźny top, krótkie spodenki jeansowe i moje ulubione fioletowe trampki. O tak ! Kocham ten kolor. Zrobiłam delikatny makijaż podkreślając rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Co do włosów postawiłam na naturalo=ność. Zostawiłam takie jakie były po wysuszeniu. Było po 19, więc zaczęłyśmy się zbierać. Kiedy dojechaliśmy już na miejsce doznałam szoku. Nigdy w życiu nie widziałam tyle ludzi w jednym miejscu .. No dobra , może raz jak w centrum handlowym w L.A były wyprzedaże .. No , ale wracając do tematu. Stanęłyśmy w tej długaśnej kolejce i czekałyśmy , aż zaczną nas wpuszczać na halę. Koncert miał rozpocząć się o 21:00. W tym dniu nie miałam zbyt dobrego humoru głównie ze względu na to , że musiałam jechać na koncert artysty którego tak bardzo nienawidziłam . Zrobiłam to tylko dla Werr, bo jest przecież moją najlepszą przyjaciółką . Wchodząc podałyśy nasze bilety grubemu, czarnoskóremu gościowi (nie Weronika, to nie był Kenny ;P) Około godziny 20 ta ogromna hala na której miał odbyć się koncert zaczęła się wypełniać . Razem z Weronicą miałyśmy złote bilety , więc stałyśmy w pierwszym rzędzie. Nigdy nie widziałam mojej przyjaciółki w takim stanie! Była tak zajarana , że masakra . XD Aż w końcu zaczęło się . Biebs latał po tej wielkiej scenie i wydawał z siebie okropne dźwięki , które niektórzy nazywają śpiewem. Nie mogłam już znieść tych krzyków .. A zwłaszcza tych ryków napalonych fanek Biebera. Najgorsze było to , że stałyśmy przed głośnikami , więc hałas był naprawdę nie do zniesienia. Po jakiś 20 minutach stwierrdziałam , że dość tego , bo za chwilę tam ogłuchnę.
- Weronica ja stąd wychodzę , bo nie mogę już tego znieść. Spotkamy się u mojej babci. Weź samochód , ja wezmę taksówkę. Paa ! powiedziałam , po czym pocałowałam ją w polik ,włożyłam bilet do jej torebki i wyszłam. Wiedziałam , że w tym momencie zrezygnowałam z czegoś o czym marzy każda fanka Justina , ale akurat mało mnie to interesowało .. Szłam przez jakiś ciemny korytarz. Zza pleców nadal słychać było wiwatowanie nieogarniętych lasek. Szłam coraz szybciej i nie zauważając jakiegoś głupiego kamienia ( właściwie nie wiem co on tam robił ) potknęłam się i przewróciłam.
- Ałćć ! krzyknęłam głośno . Czułam ogromny ból w kostce . Oparłam się o ścianę i lekko pomasowałam moją nogę . Próbowałam się podnieść , ale nie miałam siły. Nagle zobaczyłam cień jakieś osoby która zmierzała w moją stronę.
- Nic ci nie jest? zapytał jakiś głos .
- Przepraszam , nie widzę Cię , mógłbyś zapalić światło ? -
Chłopak rozejrzał się po korytarzu i po krótkich poszukiwaniach znalazł włącznik od światła. Podszedł z powrotem w moją stronę .
- To jak ? Nic Ci nie jest ? - zapytał ponownie .
- Yyy , nie chyba nie . Ale czuje ból w kostce i nie mogę się podnieść . skrzywiłam się. Mógłbyś pomóc mi wstać ? uśmiechnęłam się w jego stronę . Chłopak odwzajemnił uśmiech po czym podał mi dłoń i podciągnął w swoją stronę .
- Ałłł .. - wysyczałam pod nosem .
- Ochh .. pewnie zwichnięta . powiedział chłopak . Spojrzałam w jego oczy i tylko się uśmiechnęłam. Miał śliczne niebieskie tęczówki . Awww .. jak ja uwielbiam ten kolor ..
- Chodź , poszukamy pomocy. Na pewno gdzieś w pobliżu stoi jakaś karetka czy coś . powiedział przerywając moje przemyślenia.
- Karetka ? A co ma tutaj robić karetka ? spytałam ze zdziwieniem .
- No jak to co ? A jak jakaś zwariowana fanka Biebera zemdleje na jego widok to będzie potrzebna jej pomoc , co nie ? powiedział po czym wybuchnął głośnym śmiechem .
- Aa . No tak . Nie wiem zupełnie nic na temat tej gwiazdki . - podrapałam się po głowie i zapytałam. A jak ty właściwie masz na imię ?
- Ja jestem Ryan . Podał mi rękę i lekko uścisną . A tyy ?
- Ja jestem Lauren , ale mów jak chcesz . odwzajemniłam uścisk. Ryan objął mnie w pasie i zapytał :
- Możesz iść . ? spojrzałam na niego po czym zrobiłam mały kroczek .
- Ałłł .. wyszeptałam . Chyba nie ! spojrzałam na niego z niepewnością .
- No to nie mamy wyboru .. wzruszył ramionami po czym wziął mnie na ręce.
- Achh , jaki dżentelmen pomyślałam . Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Rozglądałam się dookoła, aż w końcu zauważyłam karetkę pogotowia.
- Oooo , tam ! Wskazałam palcem . Kiedy doszliśmy do ambulansu opowiedziałam wszystko pielęgniarce.
- Gipsu tu nie potrzeba . Wystarczy tylko posmarować maścią i zabandażować ! puściła oczko w moją stronę . Po tych słowach odetchnęłam z ulgą . Kobieta zrobiła to co potrzeba i wypisała receptę.
- Teraz tylko proszę jechać do domu i odpoczywać .
- Dobrze .. wyszeptałam i wstałam .
- Mógł byś mi pomóc ? - spojrzałam kątem oka na chłopaka . Ten chwycił mnie pod ramie i pomógł wyjść z karetki .
- Dziękuję Ci bardzo za pomoc . Teraz pozwól tylko , że zadzwonię po taksówkę zakomunikowałam po czym zaczęłam grzebać w torebce i szukać telefonu .
- Daj spokój ! Podwiozę Cię ! powiedział pewnym głosem Ryan.
- Naprawdę ? Byłoby świetnie .. odparłam i poprawiłam sobie włosy . - To chodźmy , tam stoi mój samochód ! - chłopak wskazał palcem na jakiś sportowe auto. Ruszyliśmy w jego stronę . Wsiedliśmy po czym Ryan odpalił samochód. Jechaliśmy jakieś 20 min . Przez cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się aż w końcu dojechaliśmy na miejsce . Chciałam już wychodzić, a właściwie chwyciłam już klamkę kiedy chłopak zapytał :
- Poczekaj .. Może zostawiłabyś mi swój numer telefonu . ? spojrzał na mnie nieśmiałym wzrokiem.
- Jasne . Nie mam nic przeciwko temu ; ) Ale ty też dasz mi swój ! Wyciągnęłam telefon z torebki i dałam go koledze . On dał mi swój . Zapisałam swój numer i oddałam .
- No , to na razie ! Dziękuje Ci za wszystko i mam nadzieje , że jeszcze się spotkamy ! - pocałowałam go w policzek i grzecznie wyszłam z samochodu . Pod drzwiami obróciłam się tylko do tyłu i pomachałam kierowcy . Muszę to przyznać .. chłopak bardzo mi się podobał....
****
Jest 4 ;). Trochę dłuższy, ale muszę Wam to wynagrodzić. Niestety mam teraz mniej czasu i rozdziały będą co drugi dzień, a może nawet rzadziej. Nie mam siły ani pomysłu na dalsze rozdziały.. nie wiem czy jest sens piasać i czy wg ktoś to czyta. Podejrzewam, że nie i pewnie wkrótcę zawieszę bloga na pewien czas. Tyle na dziś...

1 komentarz:

  1. Proszę nie zawieszaj bloga!Kocham twoje opowiadania!.<33333333333PROSZĘ!!!

    OdpowiedzUsuń