Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Spojrzałam mu w oczy. Miał tak cholernie zajebiste czekoladowe tęczówki.Szybko odwróciłam wzrok i znów znalazłam się na balkonie. Chwyciłam barierkę. Była zimna, chłodna. Zupełne przeciwieństwo tego co działo się wgłebi mnie. Chłopak podążył za mną. Nadal czekał na moją odpowiedź. Znów na niego spojrzałam. W tej chwili po raz kolejny miałam wrażenie, że widzę tego samego Biebera, który był na okładce płyty. Nie mogłam tego znieść. Nie ! Przecież ty nie możesz tak o nim myśleć Lauren ! - wołał mów umysł, który "bił" z uczuciami. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić. W głowie miałam gotową odpowiedź, jednak nie potrafiłam wydusić ani słowa. Pierwszy raz mnie to spotkało.
- Nie. Ja nie mogę Ci uwierzyć. Chciałabym, ale nie mogę. Nie potrfię rozumiesz ?.
- Potrafisz. Jesteś naprawdę wyjątkowa. - próbował się zbliżyć
- Mówisz tak, bo nie ślinię się na Twój widok, jak inne puste laski. Jestem po prostu inna ! Gdybym była jak one olał być mnie ! - wykrzyczałam.. W tej chwili spuścił głowę w dół i stanął obok mnie. Oboje milczeliśmy. Wiedziałam, że nie powinnam ego mówić, ale to była niestety prawda. W jednej chwili nasze wzroki spotkały się. Zapadła głęboka cisza. Nawet drzewa jakby zamilkły. To była bardzo nie zręczna sytuacja.
- Udowodnię Ci kim jestem naprawdę - wyszeptał i odszedł. Zamknęłam okno i wskoczyłam po kołdrę. Leżałam w bezruchu spoglądając w sufit. Dookoła było pusto i ciemno. Znów poczułam się samotna. Po chwili byłam już w kuchni. Zagrzałam mleko i przygotowałam sobie kakao. Wzięłam je i poszłam do ogrodu. Usiadłam na chuśtawce. Dziadek zrobił ją gdy miałam jakieś 5, może 6 lat. Był środek nocy. W moich myślach pojawił się tamten mężczyzna. Skąd on wiedział o Michaelu ?. To nie był przypadek. On musiał mnie już wcześniej znać. A może to był on ? Niee. Co za bzdura !. Przecież to niemożliwe i nierealne. Spojrzałam w górę.
- Wiem, że jesteś jedną z gwiazd. Tylko wskaż którą - mówiłam. Potrzebowałam teraz czyjegoś wsparcia. Chociażby ducha.. Nie chciałam być sama...
* Oczami Justina*
Dlaczego ona mnie tak nie lubi ? Przecież nie zrobiłem jej nic złego W mojej głowie krzątało się wiele myśli. W ciszy wróciłem do hotelu. Nadal nie mogłem zrozumieć jej zachowania. Ona uwarza mnie za kogoś kim nie jestem. Pochodzę z biednej rodziny. Nie miałem wielu rzeczy co ukszatłtowało mój charakter. Sława mnie nie zmieniła.. A może po prostu tak mi się wydaje ?
* Oczami Lauren *
Wpatrywałam się w gwiazdy. Świeciły delikatnie, jednak bardzo jasno. Chodź były tysiące kilometrów stąd widziałam je doskonale. Postanowiłam następne kilka godzin spędzić tutaj. Położyłam się na trawiei patrzyłam na gwiazdy, planety.. jednym słowem w niebo. Zapowiadała się długa księżycowa noc...
Następnego dnia, a raczej kilka godzin później obudził mnie śmiech Weronici.
- Co ty tutaj robisz ? - pytala przez smiech.
- Opalam się, a co ? - wystawiłam język i już po chwili obie zwijayśmy się ze śmiechu. Taak. Tego mi było trzeba. Tęskniłam za takimi wygłupami, ale nic nie trwa wiecznie. Czas powrócić do rzeczywistości. Po kilkunastu minutach siedziałyśmy na tarasie, pochłaniając pyszne śniadanie. W pełni rozkoszowałyśmy się urokami poranka, aż w końcu jak w każdej bajce bywa coś musiało nam przerwać. Był to mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz "1 nowa wiadomość"
" Co powiesz na wspólne zakupy dziś ? Caitlin.". Z lekka mnie zamurowało. Nie zauważyłam, że przez moje ramię patrzy Weronica. Wyglądała na wyraźnie zdenerwowaną. - Czy chodzi o "tą" Caitlin, o której myślę ? - zapytała zirytowana. Kiwnęłam głową.
- Naprawdę zadajesz się z kimś takim ? Przecież nienawidzisz szpanerów i pustaków - krzyczała. Okey może miała razcję, mam trudny charakter co do takich ludzi.
- Werr. Ona naprawdę nie jest taka zła. Po prostu w towarzystwie chłopaków się zgrywa. Na ogół jest całkiem ok. - mówiłam spokojnie.
- Jak możesz tak mówić ? Myślałam, że jej nie lubisz ! Sama tak mówiłaś. Nie mam ochoty na dalszą rozmowę - powiedziała i wybiegła. Oczywiście pobiegłam za nią. Ludzie patrzyli na mnie ze śmiechem. Nie wiedziałam dlaczego. Dopiero po chwili zrozumiałam, że.....
***
Za nami rozdział 8. Jak ten czas szybko leci... Ah. Rozdzial mi się nie podoba, zresztą tak jak inne. Przepraszam, że wczoraj byl taki krótki, ale spieszylam się do kina. Ogólnie w niedzielę byl grill u Weroniki ;). Gralysmy z Julią w badmitona literując kolejno Justin Bieber, Christian Beadles, Caitin... nie zapomnę tych imion do końca życia !. Rozdział dedykowany jest dla wszystkich czytających oraz Mikołaja, któego całą dzisiejszą lekcję wkurzałysmy pisząc markerem "Justin", a Weronika "Kenny". Tak ma nowego idola ;-P. Chodzi oczywiscie o ochroniarza Biebera. A no i moi kochani. Wczoraj obchodzilismy rocznicę bloga ;D. Ma już 2 miesiące. Jestem szczęsliwa. Naprawdę nie myslalam, że ktos to wg będzie czytal. Jeszcze jakis czas temu moglam pomarzyć, czytając opowiadania na innych blogach gdzie byly komentarze. Jestem dumna z siebie i z Was, bo przecież gdyby nie WY !.. nie byloby to możliwe. Tyle na dzis do następnego... ; *
EDIT : Przepraszam. Dostalam wiele e-maili z prosbą o GG, skype... Nie chcę mi się odpisywać dlatego podaję je tutaj gg 24211673.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz