piątek, 6 maja 2011

Prolog.

Prolog.
Robię kolejno zdjęcia różnym gwiazdą. Czuję się kimś, mogąc pracować z nimi...
- Dzyyń ! - dźwięk budzika przerywa mój sen. Teen to ma zawsze wyczucie czasu. Niechętnie wstaję i skreślam kolejny dzień w kalendarzu. Dzień zaznaczony na czerwono zbliża się wielkimi krokami. Już za 5 dni są moje urodziny
Czas rozpocząć przygotowania ! - mówię sama do siebie. Idę do łazienki i wykonuję poranną toaletę. Ubieram się i schodzę na dół. Rodziców jak zwykle już nie było. Na stole była tylko kartka.
"Wypadł nam pilny wyjazd. Wracamy za tydzień. Na komodzie zostawiamy Ci 600$ na imprezę urodzinową. Rodzice.
Czytając to wzruszyłam tylko ramionami. Dla mnie było to normalne. Zazwyczaj zostaję pod opieką Caroly, matki mojej przyjaciółki. Pospiesznie wzięłam pieniądze i ruszyłam w stronę szkoły. Po drodze spotkałam moją przyjaciółkę Weronicę, z którą od razu zaczynamy ustalać szczegóły, zbliżającej się imprezy. Dochodząc do granic szkoły już z daleka słychać panujący tam gwar. W jednej chwili znalazłyśmy się za murami naszej szkoły. Była 7:50, mamy więc jeszcze 10min na rozmowy..
- To jak kogo w końcu zapraszasz ? - zapytała moja przyjaciółka.
- Hm. No nie wiem na pewno Juliettę,Conny,Vicky,Jessicę,Adama [okey miał być ogrodnikiem, ale wyszło inaczej xd],Quina no i Davida, a co do reszty to się jeszcze zastanowię - powiedziałam i w tej samej chwili rozległ się głośny dźwięk dzwonka rozpoczynającego lekcje. Pod klasą spotkałyśmy grupkę dziewczyn z klasowej "elity". Jak ja ich nienawidzę.. grrr, zresztą one mnie też. Od czasu kiedy nie chciałam do nich dołączyć, uwzięły się na mnie i starają się uprzykrzyć mi życie jak tylko mogę, jednak ze słabym skutkiem. Podeszłam bliżej i zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie, czego później żałowałam.
- Widziałyście te nowe zdjęcia Justinka i Seleny ? (;d), masakra. Przecież ona jest straszna ! Jak on może być z kimś takim ? - gadały jak najęte. Booże czy one muszą ciągle rozmawiać o tym idiocie ? - zastanawiałam się
- Ey Bieliberki nie macie ciekawszych tematów ? - zapytałam z ironizacją. Wszystkie zmierzyły mnie groźnym wzrokiem.
- My przynajmniej mamy o czym i z kim rozmawiać - wysyczały.
- Ah. Zazdroszczę Wam tych inteligentnych rozmów pustaki - mruknęłam. Królowa elity Chanell nie wytrzymała, zbliżyła się do mnie i pociągnęła moje włosy. Tego było już za wiele. Nie pozostawałam dłużna. Wymierzyłam w jej twarz siarczyste uderzenie. Nie zauważyłam, że całemu wydarzeniu przygląda się nasza wychowawczyni.
- Brower, Both do dyrektora ! Natychmiast ! - wydarła się. No pięknie zapowiada się naprawdę wspaniały dzień...
Posłusznie ruszyłyśmy w stronę gabinetu pani Accott.
- Gratulacje - wysyczała w moją stronę Chanell. Chciałam jej coś powiedzieć, ale byłyśmy już pod gabinetem, więc oszczędziłam sobie. Weszłyśmy po cichu zamykając drzwi. Dyrektorka od razu nas dostrzegła.
- O ! Kogo ja tu widzę ! Panna Brower... znowu się widzimy.. Dawno Cię tu nie było. Ostatnio jakieś niech to pomyślę... dwa dni temu ? - mówiła śmiejąc się.
- Też się za panią stęskniłam - wysyczałam w jej stronę.
- No i co ja mam znowu z Tobą zrobić ? - pytała.
- Ze mną ? Niech pani lepiej ukarze pustaka. Może trochę zmądrzeje. Oh nie ! Co ja mówię ? Przecież to niemożliwe - wystwiłam język w stronę Chanell.
- O co poszło tym razem ? - spojrzała na mnie
- Ona wyzywałam naszego kochanego Bieberka od idiotów. Nie moja wina, że gustuje w jakiś kujonach - wtrąciła się moja towarzyszka. Ah ! To jest to. Trafiła w czuły punkt pani Accott. Dobrze wiem, że nienawidzi go tak jak ja. Uważa, że młodzież powinna zajmować się edukacją, a nie jakimiś wylansowanymi gwiazdkami. Chociaż w tym temacie miałam jej poparcie.
- Uważam, że w tym temacie Laurie ma rację. Nie powinnaś tracić czasu na takie osoby jak on. - zwróciła się do niej.
- Ale... - zaczęła, ale dyrektorka jej przerwała.
- Nie ma żadnego ale ! Both do końca tygodnia będziesz zostawała godzinę po lekcjach, masz dużo czasu na nadrobienie zaległości. Brower godzinę dzisiaj - powiedziała. Zajebiście. Przez tego cholernego Biebera zarobiłam godzinę w kozie, jednak myśl, że Chanell dostała tydzień poprawiała mi humor. Wróciłyśmy na lekcję, w sumie to na jej koniec, bo po chwili zabrzmiał dzwonek. Reszta dnia przebiegła w spokojnym tempie. Prawie zapomniałam o porannym incydencie. Po lekcjach odsiedziałam wymierzoną karę i wróciłam do domu. Pospiesznie odrobiłam lekcje, przebrałam się, wzięłam deskę i ruszyłam w stronę pobliskiego skateparku. Jechałam szybko przemierzając kolejne uliczki. W końcu wjechałam w alejkę parkową. Przez całą drogę rozmyślałam nad przygotowaniem urodzin. Widocznie za bardzo, bo nie zauważyłam osoby przede mną. Chciałam zahamować, ale nie mogłam.
- Uważaj ! - krzyknęłam w jej stronę. Niestety było już za późno.
- Aaaa ! - wydarłam się i upadłam na ziemię...
- Nic Ci nie jest ? - usłyszałam czyiś głos. Uniosłam wzrok i ujrzałam...
***
Krótki, ale jest. Mam nadzieję, że się spodoba. Opowiadanie będzie trochę innę od poprzedniego. Tak, więc do poniedziałkuu ! ; *

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz