sobota, 30 czerwca 2012

BOHATEROWIE I PROLOG.

dobra postanowiłam dodawać tutaj też opowiadanie z oneta.
no to jedziemy .

Bohaterowie :
Samantha, Victoria Sousse - 14 letnia dziewczyna mieszkająca w prowincjonalnym miasteczku Stratford.
Pochodzi z bardzo bogatej rodziny. Ma młodszą siostrę Rose.
Jest najpopularniejszą dziewczyną w szkole, a zarazem królową tutejszej elity.
Wraz ze swoimi przyjaciółkami naśmiewają się z tych "gorszych". Nie akceptuje ich. Uważa, że jeśli człowiek nie nosi markowych ciuchów i dodatków nie jest wart zauważenia. Miłość ? W jej słowniku nie ma takiego wyrazu. Jej chłopakiem jest najlepszy hokieista w szkole - Kay. Chodzi z nim tylko ze względa na jego popularność. Interesje się modą i rozrzucaniem kasy.
Czy to się zmieni .?

Nicole Andreey - 14 letnia dziewczyna. Najlepsza przyjaciółka Samanthy. Nie pochodzi z zamożnej rodziny i ukrywa to jak tylko może. Należy do szkolnej "elity". Mieszka w bogatej dzielnicy miasta tylko ze względu na to, że jej matka odziedziczyła tam po swoim stryju dom. Ma maleńką przyrodnią siostrę Carmen. Jej chłopakiem jest starszy o rok Matt, który również jest hokeistą.
Czy prawda wyjdzie na jaw ?

Justin Bieber - 14 letni chłopak. Pochodzi z bardzo biednej rodziny. Mieszka z matką w najbiedniejszej części miasta. Jest jednym z obiektów drwin "elity". Jego najlepszym przyjacielem jest młodszy o rok Christian. Dorabia grywając i śpiewając na schodach teatru. Ma wielki talent, ale stara się to ukryć. Chodzi z siostrą Christiana, rówieśniczką Caitlin.
Czy w końcu ktoś doceni jego talent ?

Christian Beadles - 13 letni chłopak. Brat Caitlin, najlepszy przyjaciel Justina. Mieszka z rodziną w tej bogatszej części miasta, ale nie uważa się za lepszego. Jego pasją jest kolekcjonowanie czapek xd. Ma wielkie powodzenie, chociaż nie ma dziewczyny, której stale szuka.
Czy w końcu ją znajdzie .?

PROLOG:
Prolog.
Nienawidzę, nienawidzę ! - darłam się jak opętana.
- Czy coś się pani stało ? - zapytał mój kierowca.
- A co pana to obchodzi ? - wysyczałam i zaczęłam kopać w przednie siedzenia.
- Głupia szkoła.. - mówiłam pod nosem.
Tak dziesiejszy dzień mogę zaliczyć do jednego z najgorszych w moim życiu.
Dlaczego ta szkoła musi być głupia ? - zastanawiałam się. Oby tylko rodzice się
nie dowiedzieli. Zresztą przecież ich to nie interesuje. Pewnie nikt się nie zorientuje, że zwiałam z lekcji.
Dwa zagrożenia. Kto by pomyślał ? Ja przykładna uczennica mająca zawsze średnią powyżej 5 będzie zagrożona z 2 przedmiotów ?
Dojechaliśmy pod dom. Jak najszybciej chciałam pobiec do swojego pokoju, ale zatrzymał mnie tato... Co on robi w domu ?!
Jakieś święto jest dzisiaj ?! Coś przegapiłam ?!
-Gdzie byłaś?!-pytał
-No gdzie mogłam byc?! W szkole.. - skłamałam
Patrzył na mnie i wiedziałam, że zaraz będzie kazanie, które końca nie będzie miało, a mój tatuś wlepi mi kolejną karę, a potem ją odwoła.
Super wychowanie.Już bym wolała żeby mnie bili, ale zawsze byli.
- Dziwne, że dzwoniła twoja wychowawczyni i pytała czy zachorowałaś, bo zawsze chodziłaś do szkoły, a dziś pierwszy raz Cię nie było..-mówił
No to super. Nagle wszyscy mnie zauważyli i zaczęli interesowac.
Pewnie moje "ukochane" koleżanki, które widziały mnie uciekającą poinformowały wychowawczynie o tym, że jestem chora i coś mi się stało, a one tak się martwią.
Nienawidzę tych idiotek. Są nikim. Nie mają niczego. Po prostu mi zazdroszczą.
- Nagle się mną interesujesz? Muszę sobie gdzieś to zapisac! Czekaj, czekaj, to pierwszy raz od pięciu lat? Nie no, postarałeś się! - drwiłam
Tato kipiał ze złości, a ja zamierzałam w końcu iśc do swojego pokoju, ale on zatrzymał mnie przy wejściu.
- Jak ty do mnie mówisz?! Nie jestem twoim kumplem!-krzyczał
- A kim?! Ojcem też nie..-warknęłam
Emocje nabrały zenitu, a ja miałam ochotę uderzyc własnego ojca i wiem, że on mnie też, ale oboje powstrzymaliśmy się, bo mogłoby dojśc do nieszczęścia.
Teraz widac jakie moje idealne życie jest beznadziejne.
-Dosyc tego! Masz karę! Odbieram i zawożę Cię do szkoły, sam! Nie wychodzisz nigdzie poza nią!-krzyczał
Teraz to dopiero mnie zirytował.
- Może zamkniesz mnie w metalowej klatce z małpami ? - krzyczałam.
Ojciec też już nie wytrzymał.
-Do swojego pokoju!-krzyknął
Po czym popchnął mnie, a ja upadłam na dywan. Zamknął drzwi, a ja rzuciłam w nie poduszką. Nienawidzę ich, nienawidzę! Nie mam idealnego życia tak jak wszyscy myślą!
Jestem samotna! Wzięłam telefon i wykręciłam numer do Nicole. Jednakże ta nie odbierała.Tak, nawet przyjaciółki opuszczają mnie w takich momentach.
Zostaje mi wziąc tabletkę i zasnąc na wieki.I tak nikt by niezauważył, że umarłam.Jestem dla nich głupiutkim dzieckiem bez ambicji i bez serca.
Myślą, że nie mam uczuc i traktują mnie jak rzecz. Czy ja będę w końcu kiedyś normalna?! Założę się, że nawet w wieku trzydziestu lat będą traktowali mnie jak pięciolatkę!
Wzięłam kawałek kartki i zaczęłam rysować. Po godzinie powstał pewien portret.
- Nie wytrzymam tak dłużej ! - zaczęłam wrzeszczeć.
Po chwili podskoczyłam i uświadomiłam sobie, że zwariowałam. Rozmawiam sama ze sobą, wyżywam się na własnym ojcu. Niedługo zacznę chodzic po ścianach i jeśc tynk.
- Sam ! Sam ! - usłyszałam wołanie z dołu. To był głos Pattie. Naszej pomocy domowej. Zapewne jest już obiad.
W ponurym nastroju zeszłam na dół i usiadłam do stołu.
- Mała co jest ? - zapytała podając mi talerz z obiadem. Pattie była jedyną osobą ta tej Ziemi, którą chociaż trochę interesowało moje życie i problemy.
Opowiedziałam jej wszystko.
- Hm.. - mruknęła zamyślona.
- Mam pewien pomysł - powiedziała.
- Jaki ? Jaki ? - zapytałam podekscytowana.
- Zobaczysz wieczorem - odpowiedziała i puściła oczko.
No cóż będę musiała czekać do wieczora...


JAK NIE BĘDZIE SENSU TO NIE BĘDĘ PISAĆ TU BO PO CO?
ROBIĘ TO DLA LUDZI, A NIE DLA SIEBIE. JAKBY TO ODE MNIE ZALEŻAŁO JŻ DAWNO RZUCIŁABYM TO W CHUJ . PISZCIE NA GG : 24211673
CHCIAŁABYM WIEDZIEĆ CZY JEST SENS PISANIA.
NARA.

sobota, 23 czerwca 2012

koniec tego bloga .

postanowiłam skończyć z tym blogiem no. to opowiadanie przeniosłam na nowego bloga, wydaje mi się, że tam będzie się lepiej czytać. pousuwałam tam wszystkie notki no i zaczynam od nowa. nie wiem czy mi się uda. przecież tyle razy zawodziłam. nawet nie wiecie jakie to cudowne uczucie jak pisze do Ciebie tyle osób i pytają o kolejne rozdziały. to jest niesamowite uczucie, daje mi to potężnego kopa do pracy no i piszę. czasem mi to wychodzi, czasem rozdziały okazują się totalną porażką. będę tęsknić, cholernie tęsknić za tym wszystkim. poznałam tutaj wiele wspaniałych osób, o których nigdy nie zapomnę, rozumiecie ? nigdy wam tego nie zapomnę, bo dzięki wam jestem tutaj dziś, dzięki wam żyję, bo miałam po co. nie wiem co by było gdybym wtedy nie pisała, to wszystko dodawało mi sił do walki. dziękuję każdemu z osobna i wszystkim razem. nawet tym, którzy czytali nie udzielając się. jeszcze raz wielkie DZIĘKI. kocham to. http://justinbieberofstory.blog.onet.pl/

wtorek, 5 czerwca 2012

3. Musimy pogodzić się z tym co jest i cieszyć się tymi ostatnimi chwilami..

W głowie miałam mętlik, tak bardzo martwiłam się o mamę i ten chłopak. Wydawał się być miły, jednak bardzo tajemniczy. Dość Caroly, teraz najważniejsza jest mama, szkoła i praca. Musisz zarobić, musisz być silna. Dasz radę, przecież dawałaś dotychczas. Znajdzie się dawca, przecież to kwestia czasu. Właśnie czas. Jest go coraz mniej. Dni mijają nieubłagalnie, a stan zdrowia mamy pogarsza się, ale przecież musi być jakiś sposób - myślałam aż w końcu zasnęłam.. O 6 usłyszałam dzwięk budzika. Mimo tak krótkiego snu, czułam się niezwykle zrelaksowana. Wykonałam poranną toaletę, zjadłam śnadanie, po czym ruszyłam do szkoły. Już przy drzwiach wejścowych do budynku ujrzałam Samanthe. Lubię ją najbardziej ze wszystkich osób w szkole, jednak nie nazwałabym ją swoją przyjaciółką. Czasami odnoszę wrażenie, że rozmawia ze mną tylko dlatego, że mam jakikolwiek kontakt z panem Gwiazdą. - I jak, i jak? - zapytała na starcie. - Cześć - odpowiedziałam z ironią. - Ach tak cześć, wybacz - odparła nieśmiało. - W porządku - uśmiechnęłam się. - Więc jak było? - No, a jak miało być? - No nie wiem, ty mi powiedz, umieram z ciekawości! - mówiła z przejęciem. - Tak jak każdego innego dnia - rzuciłam obojętnie. - Rozmawiałaś z nim? - dopytywała. - Przecież to nie uniknione.. - No, ale.. - i w tym momencie zadzwonił dzwonek sygnalizujący rozpoczęcie lekcji, więc uniknęłam dlaszych opowieści. Szczerze mówiąc nie wiem co ona w nim widzi. Chłopak jak każdy inny, no może jest bardziej arogancki, egoistyczny i samolubny niż inni, ale to nic nie zmienia. Dzień minął bardzo spokojnie, aż sama byłam zdziwiona. Dochodziła 15 i jeszcze dzisiaj nic złego się nie wydarzyło. Niesamowite - mruknęłam zabierając z szafki książku i ruszyłam w stronę wyjścia, po czym udałam się do szpitala. Na szczęście mam do niego jakieś 15 minut pieszo i nie muszę tracić pieniędzy na metro. Po drodze kupiłam trochę owoców, mama bardzo je lubi. Niedługo potem znalazłam się w szpitalu, szybkim krokiem podążyłam do wyznaczonej sali. Stanęłam przy oknie przez które było widać salę. Leżała tam moja mama, moja biedna, samotna i bezbronna mama. Do moich oczu napłynęły łzy. W mojej głowie znowu pojawiło się pytanie. Dlaczego ona? Dalczego właśnie ona musi tak cierpieć? Czym ona zawiniła? Nie rozumiałam tego i szczerze mówiąć nie chciałam rozumieć. Wolnym krokiem przekoroczyłam próg sali. Była taka nijaka, zupełnie mi obca. Nie chciałabym tu leżeć nigdy w życiu.. Cicho usiadłam na krześle, po chwili oczy mamy otwarły się. - Przepraszam nie chciałam cię obudzić - powiedziałam cicho. - Nie spałam - uśmiechnęłam się delikatnie. Odwzajemniłam uśmiech. - Mamo tak bardzo się wczoraj martwiłam - mówiłam, a po mojej twarzy spłynęło kilka łez. - Nie potrzebnie Caroly, niepotrzebnie, wszystko w porządku - szepnęła. - Mamo, wiem jak jest. Nie martw się znajdę dawcę, choćbym miała go wyciągnąć spod ziemi rozumiesz?- miałam ochotę wrzeszczeć, ale nie zrobiłam tego. To byłoby nie na miejscu. - Caroly, nie musisz. Nie jesteśmy w stanie już nic zrobić, musimy pogodzić się z tym co jest i cieszyć się tymi ostatnimi chwilami.. - ostanie słowa wypowiedziała bardzo cicho, jednak na tyle bym mogła je usłyszeć. - Damy radę, zobaczysz, jeszcze będziemy szczęśliwe - mówiłam, ale wcale tak nie było, nawet sama nie wierzyłam w te słowa.. - Kocham cię - wyszeptała. - Ja ciebie też - odparłam.. Posiedziałam jeszcze chwilę, po czym musiałam już pójść. O 17 zaczynałam pracę. Miałam 30 minut. Musiałam się spieszyć, w przeciwnym razie ryzykowałabym utratę pracy. Doszłam idealnie na czas. - Dzień dobry - przywitałam się widząc Justina siedzącego w kuchni. - Oo dobrze, że już jesteś - odpowiedział uśmiechając się. To było bardzo dziwne, jednak na wszelki wypadek postanowiłam odwzajemnić uśmiech. - Coś się stało? - zapytałam. - Nie wszystko w porządku, niedługo przyjdzie Selena przygotuj coś do zjedzenia i na dziś jesteś wolna - mówił, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Oczywiście - Bardzo ucieszyłam się na te słowa. Będę mogła trochę odpocząć. Dzisiaj piątek, mogę dłużej posiedzieć i przemyśleć wszystko. Wykonałam swoje zadanie, pożegnałam się i ruszyłam do domu nim jeszcze księżniczka raczyła przyjść do swojego księcia. Szczerze mówiąc zazdrościłam im trochę, ale bałam się przyznać do tego samej sobie. Byli szczęśliwi, kochali się. Mieli wszystko co potrzebne do szczęścia, nawet te cholerne pieniądze.. Spieszyłam się bardzo, bo przypomniał mi się ten chłopak i nasza wczorajsza rozmowa. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim, nie wiem dlaczego. Nawet go dobrze nie znałam. Praktycznie nie wiedziałam o nim nic, tylko tyle, że mógł mieć na imię Christian, co wywnioskowałam po jego nicku.. W domu wzięłam długą kąpiel, poczytałam książkę, zjadłam kolację i zasiadłam przed urządzeniem potocznie nazywanym komputerem. Zalogowałam się do gry i wkroczyłam do tamtego świata. Bardzo mi zaimponował, chciałam go poznać coraz bardziej. Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu chłopaka, ale nigdzie go nie było. Dochodziła 22, może jeszcze za wcześnie - przemknęło mi przez myśl. Prosił żebym była, więc sam powinien również się pojawić chociażby z grzeczności. Postanowiłam trochę się rozejrzeć. Chodziłam różnymi uliczkami mijając różne miejsca, różnych ludzi, różne sklepy. Byłam w tym szczęśliwym świecie, jednak bardzo chciałam znaleźć drogę do tamtego miejsca. Tego w którym panował smutek, ból i rozpacz. Tutaj wszystko było takie szczęśliwe.. Nie pasowało do mnie i mojego życia. Podążałam uliczkami kiedy nagle poczułam czyiś dotyk na moim ramieniu. Wystraszyłam się bardzo, ale po chwili zrozumiałam, że to symulator. Odwróciłam się i ujrzłam chłopaka. Tego samego co wczoraj. - Cieszę się, że jesteś - znowu nad jego postacią pojawiła się chmurka z wiadomością. - Ja także - odparłam. - Masz na imię Caroly, tak? - zapytał. - Tak, a ty jesteś Christian? - Tak.. Chodź oprowadzę cię. - Będzie mi miło - odpowiedziałam. Szliśmy różnymi uliczkami, Christian pokazywał mi kolejno różne miejsca. Podobało mi się, nawet bardzo podobał mi się ten świat. - A teraz zaprowadź mnie tam gdzie wczoraj - odważyłam się napisać w końcu. - Dlaczego? Nie podoba ci się tutaj? - zapytał zdziwiony. - Podoba, ale to chyba nie jest miejsce dla mnie. Moje realne życie bardziej przypomina tamto miejsce niż to.. - Rozumiem, w takim razie chodźmy, ale tylko na chwilę, bo.. - i w tym momencie z gry wyrwał mnie dźwięk telefonu..

poniedziałek, 4 czerwca 2012

2. People help the people .

- Jeżeli w najbliższym miesiącu nie znajdzie się dawca too... - szepcze. - Too..? - powtarzam ostatnie słowo. - Wszystko będzie stracone i nie będziemy w stanie nic zrobić. - odpowiada ze smutkiem. Rozłączam sie i rzucam słuchawką. - To nie, to niesprawiedliwe ! Boże ! Powiedz mi dlaczego nam to robisz ? Co my ci zrobiłyśmy. Nie możesz jej zabrać, rozumiesz ! Zabierz mnie, ale nie ja. Proszę - krzyczę dławiąc się łzami. Byłam zdezorientowana. Marzyłam by to wszystko to był jeden cholerny sen! Czułam się samotna, tak jakby właśnie cały świat się ode mnie odwrócił. - Caroly, musisz wziąć się w garść. Wszystko się jakoś ułoży, Bóg nad wami czuwa i nie pozwoli by którejkolwiek z was stało się coś złego - powtarzałam w myślach. Tak też zrobiłam. Wzięłam długą i relaksującą kąpiel, po czym usiadłam przed komputerem. To urządzenie nie odgrywało w moim życiu żadnej ważnej roli. Używałam go bardzo krótko i rzadko. Po prostu musiałam chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach. Nie miałam pojęcia co można tutaj robić . Po prostu wpisałam "Gra relaksująca". Wybrałam pierwszy wyszukany wynik. Ekran komputera nabrał ciemnych barw. Przestraszyłam się trochę. "Wybierz nick i kliknij DALEJ" - wyświetlił się komunikat. Nick? Zaraz chyba chodzi o nazwę. Hmm - zaczęłam się zastanawiać, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Po dłuższym namyśle wpisałam po prostu Caroly i zgodnie z instrukcją kliknęłam na start. Następnie moim oczom ukazała się postać. "Wybierz postać najbardziej pasującą do Ciebie. Moim oczom ukazało się kilkanaście różnych postaci i ktegorii. Po wielu minutach w końcu wykreowałam własną postać. Miała długie, ciemne włosy. Smukłą sylwetkę i piękne czekoladowe oczy. Może nie do końca była podobna do mnie, ale przecież to tylko gra. Przycinęłam START i gra się rozpoczęła. Zobaczyłam bardzo dużą listę najróżniejszych pokoi. Czytałam po kolei nazwy : "Life is brutal" - życie jest brutalne. Po ostatnich wydarzeniach mogłabym się z tym zgodzić bez wahania, ale jednak postanowiłam czytać dalej. "Love only you" - kocham tylko Ciebie. Tak to prawda. Jedyną osobą, którą w życiu kochałam była moja mama, ale myślę, że nadal nie znalazłam tego czego szukam. "The world will belong us" - ten świat będzie należał do nas, nie to zupełnie odpada. "Born to be somebody" - tak, bo ja na pewno urodziłam się po to by być kimś.. - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Szukałam tak jeszcze dobrych 10 miniut, nie mogłam znaleźć tego czego szukałam. W zasadzie to nie wiem czego szukałam, w każdym razie dotychczas tego nie znalazłam... - A może ten ! - wydobył z siebie cichy pisk. "People help the people" - ludzie pomagajcie ludzią. To jest to czego szukam! Ekran zaczął wirować. Wszystko nabrało czarnych barw. Po chwili ujrzałam miasto, miasteczko. W każdym razie nie było to realne. To tylko tysiące pikseli. Zauważyłam poruszających się ludzi, sklepy, samochody. Zupełnie jak w świecie realnym, jednak było w tym coś innego. Coś co czyniło to miejsce innym. To byli ludzie.. Szczęśliwi, uśmiechnięci ludzie. Pomagali sobie, to był naprawdę niesamowity widok. Czułam się jakbym była w jakimś innym, obcym, nieznanym mi świecie.. Wszystko do czasu gdy ujrzałam skuloną postać. Siedziała pod jednym z budynków. Była inna niż wszystkie, które dotychczas tu ujrzałam. Była smutna. Nie wiem jak to się stało, ale w jednej chwili znalazłam się przy niej. Moja postać przyglądała się drobnemu, skulonemu.. chłopakowi. Tak na razie udało mi się ustalić, że jest chłopakiem. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego jest smutny, przecież tutaj wszystko jest takie szczęśliwe. Chciałam zapytać o co chodzi, ale w tym momencie jego postać podniosła się i spojrzała na mnie. Ogarnęło mnie przerażenie, ale nic nie powiedziałam. Chłopak wskazał ręką jakiś punkt, po czym pobiegł w jego stronę co jakiś czas obracając się i sprawdzając czy podążam za nim. Tak pobiegłam za nim. W sumie to nie miałam nic do stracenia. Z każdym krokiem robiło się coraz ciemniej. Wszystko traciło swoje kolory. W końcu chłopak przystanął, a ja po chwili dobiegając do niego także. Wszystko się zmieniło. Teraz było tu tak realnie. To była rzeczywistość. Ciemność, smutnek, płacz i żal. Bliskie mi uczucia. Tutaj wszyscy tacy byli smutni, przygnębieni. Nie rozumiałam o co chodziło, dlaczego przyszedł tutaj, dlaczego mnie przyprowadził.. Po chwili pojawiła się nad nim chmurka, zupełnie tak jak w komiksie. - Witaj Caroly - na białym dymku pojawiła się wiadomość. - Witaj Christian94 - odpowiedziałam. - Czego tutaj szukasz? - pojawiła się kolejna wiadomość. - Sama nie wiem. Weszłam tu przez przypadek, a ty? - odpowiedziałam po krótkiej chwili. - Szczerze mówiąc trafiłem tutaj tak jak ty, najwidoczniej los chciał abym pozostał dłużej - odparł. - Rozumiem.. O co tutaj chodzi? - zapytałam nieśmiało. - To świat taki jak nasz tyle, że tutaj w każdej chwili możesz go zatrzymać, co niestety w życiu realnym nie jest możliwe - odpisał. - Tak, niestety, co tutaj można robić? - zadawałam kolejne pytania. Bardzo chciałam się dowiedzieć czegoś więcej. - To samo co w świecie realnym, tyle że o wiele prościej, poznajesz ludzi, pracujesz, po prostu żyjesz - pisał. - A dlaczego wybrałeś akurat twn pokój? - pytałam dalej. Tak wiem, może nie powinnam, ale napisałam to bez przemyślenia i nie mogłam cofnąć. - Bo jego nazwa mnie poruszyła. W życiu relnym wcale tak nie jest. Ludzie są źli i podli, a tutaj myślałem, że będzie inaczej i wcale się nie myliłem, jednak są też tutaj pewne pułapki - odpowiedział. - Jakie pułapki? - dociekałam. - Wkrótce sama się przekonasz - odparł. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 2.. Przecież jutro szkoła, szpital, praca.. - Mhm, przepraszam zrobiło się późno, pójdę już - nie, wcale nie chciałam się żegnać, ale nie miałam wyboru. - W porządku, będziesz jutro? - zapytał. - Nie wiem.. - odpowiedziałam. - Bądź, proszę - Spróbuję, dobranoc - pożegnałam się i wyłączyłam komputer. Po chwili leżałam już w łóżku, lecz nie mogłam zasnąć. Tak było przez całą noc. W głowie miałam mętlik, tak bardzo martwiłam się o mamę i ten chłopak. Wydawał się być miły, jednak bardzo tajemniczy. Dość Caroly, teraz najważniejsza jest mama, szkoła i praca. Musisz zarobić, musisz być silna. Dasz radę, przecież dawałaś dotychczas. Znajdzie się dawca, przecież to kwestia czasu. Właśnie czas. Jest go coraz mniej. Dni mijają nieubłagalnie, a stan zdrowia mamy pogarsza się, ale przecież musi być jakiś sposób - myślałam aż w końcu zasnęłam.. Tak więc po długim czasie powstał kolejny rozdział. Wątpie, że jeszcze ktoś to czyta, ale mimo to postanowiłam pisać dalej. Przez ten długi czas przeszłam niesamowitą zmianę. Mam napisanych kilka kolejnych rozdziałów, myślę nad kontynuowaniem tego, zobaczymy czy mi się uda. Jeżeli możecie piszcie na gg, zobaczymy ile Was jest. GG : 41668069 fbl : urodzonawlutym.fbl.pl