poniedziałek, 20 czerwca 2011

17. Justin, ona nie żyje.

- Justin proszę... nie utrudniaj nam tego. To wgl nie powinno się stać. Rozumiesz ? Nie powinniśmy przekraczać granicy przyjaźni.. - mówiłam cicho. Chłopak stał i patrzył na mnie z żalem w oczach.
- Ty nic nie rozumiesz ? - zapytał
- Tak właśnie zrozumiałam. Przyjaciele nie powinni tak robić - odparłam.
- Ale ja nie chcę być twoim przyjacielem ! - krzyknął.
- Dlaczego ? - wyszeptałam. Nic nie rozumiałam.
- Bo Cię kocham ! - wykrzyczał i wyszedł trzaskając drzwiami.... Zostałam sama. Znów. W tej ponurej ciemności. Całkowicie zdezorientowana... Nie wiedziałam co mam robić. Zostać czy biec.
Wybrałam to drugie.. Szybko wstałam i pobiegłam.. Biegałam korytarzami, zaglądając we wszystkie możliwe miejsca. Nigdzie go nie było. Zaczęłam przeklinać pod nosem. W końcu wykończona
wróciłam do apartamentu. Rozejrzałam się dookoła. Zaraz .! Wiem.! Jeszcze taras... Spokojnym cichym krokiem ruszyłam w jego stronę. Uchyliłam drzwi.. Nie myliłam się. Justin był tam. Siedział oparty o
barierkę i grał.. na gitarze śpiewając przy tym cicho. Powoli zbliżałam się w jego stronę, tak by mnie nie zauważył. Starałam się wsłuchać w tekst.
You're who I'm thinkin' of
Girl, you ain't my runner up
And no matter what
You're always number one.. - śpiewał cicho. Nie znałam tej piosenki choć wydawała mi się dziwnie znajoma. Być może słyszałam ją gdzieś u Weronici. Po raz pierwszy jego śpiew
wydawał mi się jakiś inny. Działał na mnie w sposób hipnotyzujący. Przez kolejne wersy rozpłynęłam się całkowicie. Nawet nie zwróciłam uwagi gdy skończył. Nadal byłam w tym dziwnym stanie,
z którego nie chciałam wyjść. Chłopak zauważył mnie i patrzył na mnie z przekąsem. Patrząc na mnie miał mieszane uczucia. - przynajmniej tak mi się wydawało. Usiadłam obok niego w milczeniu.
Zebrałam myśli w jedną całości i zaczęłam..
- Justin przepraszam.. Nie powinnam była tego mówić. - powiedziałam smutno.
- Nie przepraszaj. Przecież to nie Twoja wina.. przecież nie możesz na siłę mnie pokochać - mówił. Cholera jak on może tak mówić ?
- Proszę posłuchaj to nie tak.. - próbowałam jakoś załagodzić całą tą sytuację.
- Nie. Wystarczy. Już wszystko już jasne. Nigdy nie będziesz w stanie zrozumieć kim jestem naprawdę. Chciałem Ci pokazać, ale nie potrafi już dłużej tak. Od początku jak Cię tylko
zobaczyłem spodobałaś mi się. Nigdy niczego takiego nie czułem. Chciałam żebyś poznała prawdziwego Justina Biebera. ! Nie żadną gwiazdę, tylko tego kim jestem naprawdę.. - mówił. Do
moich oczu napłynęły łzy.
- Czy ty naprawdę nie rozumiesz .? Ja też Cię kocham idioto ! - wykrzyczałam. Zamurowało go. Czy ja .. ? Czy ja właśnie to powiedziałam ? Te dwa słowa, których od dawna unikałam. Czy
ja naprawdę to powiedziałam ? - w mojej głowie rodziły się pytania. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Co. ? Żartujesz sobie prawda ? - pytał z dociekliwością.
- Nie. - wyszeptałam..
- To, to dlaczego nie chcesz.. no wiesz. - zapytał.
- Bo się boję. Tak cholernie się boję ! - mówiłam coraz głośniej.
- Nie chcę zaczynać czegoś co nie ma przyszłości ! Rozumiesz ? Nasz związek nie miałby żadnych szans ! Nie chciałam się w to angażować, bo się boję. Tak bardzo boję się
rozczarowania. Nie chcę być dla Ciebie kolejną "chwilówką". Ja chcę być z kimś kto będzie mnie kochał przez cały czas. Boję się zdrady.. to, że sobie później nie poradzę.., .- krzyczałam. Po mojej twarzy spływało morze łez.
- Ale, ale skąd to możesz wiedzieć .? Nie chcę Cię skrzywdzić.. - zaczął.
- Nie wierzę Ci. - wyszeptałam.
- Chciałbym Ci udowodnić i zrobię to ! - wykrzyczał.
- Jak ? - zapytałam. Nasza rozmowa przerodziła się w głośną kłótnię.
- Tak. - powiedział i zbliżył się do mnie. Oparłam się o barierkę. Nasze usta od dawna lgnęly do siebie, aż w końcu złączyły się w jedną całość. Na początku się nie opierałam lecz później zaczęłam
lekko się wyszarpywać.
- Justin.. - próbowałam coś powiedzieć. Chłopak nie przestawał. Na dworze robiło się coraz jaśniej. Poczułam na swojej skórze gorące Zaczął błądzić swoimi dłońmi po mojej szyi,
zjeżdżając delikatnie po moich ramionach...
- Co ty robisz ? - zadałam kolejne pytanie.. Justin nic sobie z tego nie zrobił. Nadal całował mnie jak oszalały. Okey może mi się podobało, ale..
Postanowiłam w pełni mu się oddać. Nie wiedziałam co zamierzał, ale niezależnie chciałam tego
. Może on naprawdę coś do mnie czuje ?
Jego wargi, oddech, smak. Czekaj, czekaj…Czemu ja się na to zgadzam. Nie mogę! Ale chcę… Rozpłynęłam się jak czekoladka z nadzieniem truflowym.
Mmm… Całował mnie namiętnie, sugestywnie i porywczo.Brakło mi już tlenu, w moim brzuchu czułam stado owadów, a w nogach watę cukrową.
Jakie ja mam schizy. Moje ręce powędrowały na jego szyję, a za to jego dłonie były na moich plecach. Jedna ręka szła w stronę pośladków, a druga w odwrotną stronę
. Do szyi. Szliśmy w stronę łóżka, nagle się położyłam na nim, a on zaraz na mnie. Nie mogłam się powstrzymać, moja ręka zaraz powędrowała pod jego koszulkę.
Nie mogę na to pozwolić. Na chwilę się od siebie oderwaliśmy.
- Nienawidzę ciebie, Bieber! –powiedziałam, przy okazji dotleniając się.
- Ja ciebie bardziej, Lauren. –zaapelował, po czym znów zaczął mnie nachalnie całować.
Jego rękę czułam pod bluzką, przy zapięciu od stanika. Ale coś musiało nam przerwać. A dokładniej telefon. Mój telefon. Cholera miałam ochotę wyrzucić go przez okno. Czy on zawsze
musi przerywać w najmniej chcianym momencie ?
- Nie przestawaj - szepnęłam. iPhone dzwonił jak oszalały. Dobra okey.
- Wygrałeś - mruknęłam w stronę telefonu, wstałam i odebrałam.
- Czy rozmawiam z Lauren Brower ? - usłyszałam głos po drugiej stronie.
- Taak. Czy coś się stało ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Czego po chwili żałowałam. To co usłyszałam było dla mnie ciosem. Znowu po mojej twarzy spływały łzy. Na chwilę odsunęłam słuchawkę.
Nie chciałam słyszeć już nic więcej... Te informacje całkowicie mi starczały.
- Justin. Ona nie żyje - wydukałam...
***
Za nami 17 rozdzial. Miał być długi... Ale obiecuję, że jutro będzie 2 częsć, bo dzis nie mam czasu. Koniec roku się zbliża, tak więc będę miala więcej czasu na pisanie. Zdecydowaliscie, że chcecie średnie rozdzialy co 3 dni. Tak też będzie. ;) Do jutra... ; *
PS. Następny rozdział będzie dopiero w lipcu gdyż w srodę wyjeżdżam na wakacje.
< 333

poniedziałek, 13 czerwca 2011

16. Zapomnij o mnie.

Całował mnie delikatnie, jednak z szaleństwem jakby robił to pierwszy i ostatni raz. Czułam jak moje serce biło z prędkością światła. Wszystko byłoby udane gdyby nie....... zadzwonił telefon. W jednej chwili oboje oderwaliśmy się od siebie. Nasze oddechy były nierówne. Szybkim ruchem wyjęłam iPhona z torebki. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Christiana. Zirytowana odebrałam.
- Czego ? - warknęłam. Nie potrafiłam określić czy byłam szczęśliwa, że to przerwał czy też nie.
- Lauren gdzie ty jesteś ? Co się z Tobą dzieje ? Bardzo się o Ciebie wszyscy martwimy - usłyszałam znajomy głos po drugiej stronie, lecz nie był to Chris. Był to Ryan..
- Co ty się tak nagle zacząłeś mną interesować ? - wysyczałam.
- Nie mów tak, dobrze wiesz, że tak nie jest. - mówił spokojnie.
Justin siedział i zza interesowaniem przysłuchiwał się naszej rozmowie.
- A niby jak jest ? Będziesz mi teraz próbował wmówić,że mnie kochasz ? Oszczędź nam tego ! - krzyczałam.
- Przestań. ! Kocham Cię, ale to nie zmienia faktu, że bardzo cię zraniłem...
- Skończ ! Nie chcę tego słuchać..
- Uspokój się. Chcę z Tobą porozmawiać.. proszę .. Gdzie jesteś ?
- Wydaje mi się, że nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. - mówiłam. Justin chyba zrozumiał z kim rozmawiam i odsunął się udając, że nie chce przeszkadzać, chociaż tak naprawdę chciał wszystko słyszeć.
- Okey. To nie jest rozmowa na telefon... Słuchaj wiesz może gdzie jest Justin ? Zniknął gdzieś i od wczoraj nikt go nie widział. Ma wyłączony telefon. Zaczynamy się denerwować - zmienił temat. Odsunęłam słuchawkę i szepnęłam w stronę Biebera.
- Co mam powiedzieć ? Gdzie jesteś ?
- Nie wiem. Najlepiej powiedz prawdę - odpowiedział.
- Yyy Justin ? O niego też nagle zacząłeś się martwić ? Szkoda, że nie pomyślałeś o tym całując się z jego dziewczyną ! Wszystko w porządku nie martw się. Jesteśmy na krótkich wakacjach. A teraz sory, ale idziemy na spacer - skłamałam. Chciałam aby poczuł się zazdrosny.
- Co ? Ale jak to ? Wy razem ? Przecież my... - zaczął.
- Ryan. Między nami wszystko skończone. Zapomnij o mnie - powiedziałam i rozłączyłam się. Justin spojrzał na mnie zza ciekawienie,. Teraz została jeszcze jedna sprawa...
- Coś nie tak ? - zapytałam.
- Nie wszystko w porządku. To gdzie idziemy na ten spacer ? - zapytał i uśmiechnął się. Aww. Ten uśmiech mnie powalał.
- To była tylko aluzja. Musiałam go jakoś spławić - powiedziałam z satysfakcją. Chłopak posmutniał..
- No, ale skoro tak ci zależy możemy iść - mówiłam z obojętnością. Ruszyliśmy wzdłuż brzegu. Nadal byłam cała mokra zresztą Justin nie pozostawał gorszy. Zaczęliśmy rozmawiać. Chciałam wrócić do tego co się stało, ale nie miałam odwagii.
- Powiedz dlaczego chciałeś uciec ? - spytałam nagle.
- Nie wiem. Wszystko tak nagle straciło dla mnie sens. Chciałem od tego wszystkiego odpocząć. Musiałem wszystko przemyśleć - odpowiedział.
= Od wszystkiego ? Czy ktoś taki jak ty może mieć problemy ?
- Dosłownie.. A kim ja jestem ? Nie jestem wyjątkowy. To prawda moje życie codzienne różni się trochę od życia moich rówieśników, ale staeam się żeby było jak najbardziej normalne. Niestety to wszystko nie jest takie kolorowe jak myślełem. Czasem nawet zastanawiam się czy nie popełniłem błędu. Nigdy nie marzyłem o sławie i nie dążyłem do niej tak bardzo. To wszystko stało się z dnia na dzień. Na początku jak zawsze wydawało się fajne. Bo było to coś nowego, a teraz co ? Wszystko się zmieniło. Nie mogę poznawać nikogo nowego, bo nie wiem czego on chce !. Nie wiem komu mogę ufać ! To jest za trudne. Nie radzę sobie z tym - mówił smutno.
- Przepraszam nie wiedziałam. Po prostu zawsze wydawało mi się, że takie gwiazdy są rozpieszczone i moją wszystko... - mówiłam.
- Nie masz za co przepraszać. Skąd mogłaś wiedzieć ? A poza tym starczy już tego o mnie. Teraz powiedz co ty masz zamiar zrobić ? - zapytał. Wróciło do mnie wszystko. Znów moje życie zawaliło się tysiącem pytań i problemów.
- Nie wiem. Wgl sobie z tym nie radzę. To wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko. Nie ograniam tego. Nadal nie dochodzi do mnie, że mam siostrę. Zawsze byłam jedynaczką. Miałam dobry kontakt z rodzicami, a oni ? Tak zwyczajnie mnie okłamywali. Nie umiem im tego wybaczyć - mówiłam.
- Lauren. Nie powinnaś ich tak pochopnie oskarżać. Może oni chcieli Ci powiedzieć, ale jeszcze nie teraz ? Może był/ jest jakiś powód ? - starał się rozładować mój gniew, ale efekt był odwrotny.
- Jak możesz ich bronić ? Po czyjej stronie jesteś ? - wykrzyczałam i zaczęłam biec. Chłopak pobiegł za mną.
- Zaczekaj ! - krzyczał. Przystanęłam na chwilę.
- Daj mi spokój ! Nie chcę Cię znać. ! - wydukałam przez łzy. W ciemności biegłam dalej. Justin najwyraźniej posłuchał mojej rady, bo pozostał na plaży. Cholera ! Co ja najlepszego narobiłam ? Przecież ja tego nie chciałam ! Potrzebuję go teraz jak nikogo innego. Tak cholernie potrzebuję jego bliskości...Teraz został mi tylko on.. Wróciłam do hotelu, wzięłam krótką kąpiel i położyłam się. Starałam sobie to wszystko jakoś poukładać. Pewne rzeczy musiałam przemyśleć. Jedne powiać inne pożegnać. Tak jak przyjaźń z Weronicą. Ona stała się już przeszłością. Czy da się to jeszcze uratować ? Bardzo bym chciała, ale przecież nie mogę ciągle żyć złudzeniami. Szansa jest naprawdę mała. David ? Mieliśmy pozostać przyjaciółmi, ale, ale nie możemy ! Nie będę potrafiła zachowywać się tak jakby nic się nie stało.. Leżałam wpatrując się w ciemność jaka tu panowała i rozmyślałam, gdy naglee.. Drzwi się uchyliły i do pokoju wszedł Justin. Podniosłam się i kątem oka spojrzałam na niego. Ruszył w moją stronę i usiadł na łóżku..
- Długo się nad tym zastanawiałem i postanowiłem, że cokolwiek postanowisz będę starł się pomóc - powiedział cicho. Zdziwiłam się trochę.
- Nie rozumiem...Co masz na myśli ? - spytałam.
- No czy będziesz chciała odnaleźć siostrę... - powiedział niepewnie.
- Nie sądzę. Jak ty to sb wyobrażasz ? Mam zapukać do jej drzwi i powiedzieć "Cześć to ja Lauren Twoja siostra ?" Ale dziękuje i doceniam to.. Jesteś kochany ! Przepraszam, ze tak na cb nakrzyczałam. Po prostu nie rozumiałam wielu rzeczy...- odparłam i wtuliłam się w niego. Po chwili odsunęłam się. Nasze wzroki spotkały się. Znów byliśmy w niebezpiecznej odległości. Nasze usta lgnęły do siebie aby znów się połączyć. Justin zbliżył się do mnie. Dzieliło nas kilka centymetrów. Poczułam niepewność...
- Justin stop ! - krzyknęłam i odsunęłam się. Bieber patrzył na mnie z niepewnością.
- My nie możemy... - zaczęłam
- Ale przecież... - próbował mi przerwać.
- Justin proszę... nie utrudniaj nam tego. To wgl nie powinno się stać. Rozumiesz ? Nie powinniśmy przekraczać granicy przyjaźni.. - mówiłam cicho. Chłopak stał i patrzył na mnie z żalem w oczach.
- Ty nic nie rozumiesz ? - zapytał
- Tak właśnie zrozumiałam. Przyjaciele nie powinni tak robić - odparłam.
- Ale ja nie chcę być twoim przyjacielem ! - krzyknął.
- Dlaczego ? - wyszeptałam. Nic nie rozumiałam.
- Bo Cię kocham ! - wykrzyczał i wyszedł trzaskając drzwiami....
***
Rozdział 16. Dedykowany Paulinie ; *. Mojej kochanej Palice, ;). Nasz dzisiejszy wf.. ach ; ). Miłego czytania. Do... poniedziałku ?

PS. Jedzie ktoś 30 czerwca na zlot fanów Biebera do Poznania ? Bo się wybieram, ale nie wiem czy warto ;) ?

czwartek, 9 czerwca 2011

Czee.

Hey ; *. Chciałam Wam tylko powiedzieć, że na dole umieściłam ankietę. Chciałabym sprawdzić ile osób czyta bloga i jakie chcielibyście rozdziały. Ogólnie troszkę mi tęskno za blogiem, ale rozdziały są w trakcie tworzenia. Następny rozdział w poniedziałek ;-). Dziękuje ;- ***
Talaa.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

15. Przecież ja Cię nienawidziłam...

Chłopak bez wahania wykonał zadanie. Zawstydziłam się troszeczkę, a zarazem poczułam motylki w brzuchu . . „ Czy to coś oznacza ? „ – pomyślałam. Chwilę potem usłyszałam komunikat „ Uwaga , uwaga ! Proszę zapiąć pasy ! Za chwilę lądujemy !” . Zapięłam pasy i rozejrzałam się .
- Witaj nowy świecie ! – wypowiedziałam klaszcząc w ręce .
Kiedy samolot wylądował wysiedliśmy i odebraliśmy nasze bagaże. Pomimo, że był to poranek na dworze słońce grzało i świeciło już bardzo mocno. W dodatku musieliśmy założyć ciemne bluzy z kapturem i okulary, tak by nie wywołać zamieszania. Wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do jednej z taksówek.
- I co dalej ? - spytałam. Chłopak spojrzał na mnie ze złowieszym uśmiechem.
- Hm. Chyba zaczniemy od zakupów. Musimy kupić dla Ciebie jakieś seksowne bikini. - powiedział i uniósł brwi.
- My ? - zapytałam
- No co ? Nie chcesz żeby Justin Bieber pomógł Ci wybrać bikini. Masz niepowtarzalną okazję ! Miliony lasek chciałoby tak. - mówił z przejęciem.
- Taak jasne. O niczym innym nie marzę. - powiedziałam i po chwili oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Nasze parodie przerwał taksówkarz.
- Dokąd jedziemy ? - zapytał.
- Do najfajniejszego CH - zawołał Bieber. Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy i udaliśmy się do środka wielkiego, jasnego budynku. Wchodziliśmy kolejno do wszystkich sklepów. Nie było to łatwe, ale dawaliśmy sobie radę. W końcu znaleźliśmy jeden, całkiem fajny sklep z bielizną. Było to dla mnie bardzo krępujące, ale starałam się zachowywać normalnie.
- I co ekspercie znalazłeś coś ? - mówiłam z ironizacją.
- Hm. Uhm. Będzie ciężko. Tego jest tu za dużo ! - mówił stojąc przed manekinami, po czym wziął kilka stroi i podał mi je.
- Idź przymierz - rzucił krótko wskazując przymierzalnię i usiadł na fotel. Posłusznie wykonałam polecenie Ubrana przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem nieźle.. Nieśmiało wyszłam i stanęłam na środku. Chłopak pilnie "studiował" jakieś czasopismo. Kiedy wyszłam przerwał na chwilę. Uniósł wzrok i zaczął mi się bacznie przyglądać. W środku wszystko się we mnie gotowało..
- Aww. Wyglądasz słodko - powiedział przygryzając wargę. Wywróciłam oczyma i wróciłam się przebrać. Przymierzałam kolejne stroje i w końcu zdecydowałam się na 2. Zadowolona podeszłam do kasy i zapłaciłam. Początkowo było trudno. Justin był bardzo uparty i chciał zapłacić, ale w końcu ustaliliśmy kompromis. Zmęczeniu wyszliśmy i ponownie wsiedliśmy do taksówki..
- Dokąd teraz ? - zapytał siwy kierowca.
- Do... - szepnął do niego Jus. Ruszyliśmy. Zastanawiałam się na co wpadł tym razem. Całe szczęście pojechaliśmy do hotelu. Z zewnątrz wyglądał na bardzo luksusowy. Taki też był wewnątrz. Wzięliśmy nasze bagaże i weszliśmy do środka. Znaleźliśmy się w holu, w którym była recepcja. Wyglądała bajecznie. Aż trudno to opisać. - Prosimy 2 apartamenty. Najlepiej obok siebie - powiedział Bieber do recepcjonistki. - Przykro mi, ale obecnie mamy wolny tylko jeden apartament dla dwóch osób. - powiedziała z uśmiechem. W jednej chwili spojrzeliśmy na siebie. Każde z nas czekało na odpowiedź drugiego..
- Naprawdę nic nie ma ? - spytałam z nadzieją.
- Niestety. Chyba, że zgodzą się państwo przenocować jedną noc tam, a jutro przniesiecie się - odpowiedziała. Po krótkiej naradzie zgodziliśmy się. Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro. Trochę się bałam, bo po ostatnich wydarzeniach mam lekki wtręt do jazdy windą. W sumie powinnam być jej wdzięczna, bo przecież to ona nas tak do siebie zblićył, ale to by było dziwne. Na szczęscie tym razem obyło się bez komplikacji. Podeszliśmy pod wskazane drzwi. Otworzyliśmy je za pomocą złotej karty. Drzwi się otworzyły. Weszliśmy do środka. Zamurowało mnie.. Stanęliśmy jak wryci, powstrzymując śmiech..
- No tak. Można się było tego spodziewać - zaczął mówić przez śmiech Justin.
Okazało się, że trafiliśmy do apartamentu dla nowożeńców.
- Super - mruknęłam depcząc po świerzo wysypanych płatkach róż. W apartamencie unosiła się woń ich zapachu. Muszę przyznać, że bardzo go lubię. Justin nadal stał i próbował opanować śmiech. Po chwili dołączyłam do niego. Z trudem po kilku minutach uspokoiłam się. Otworzyłam walizkę i wyjęłam z niej kilka rzeczy po czym zaszyłam się w łazience na dobrą godzinę. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel. W końcu zerelaksowana i ubrana w świeże ciuchy wyszłam. Justin leżał na łóżku gapiąc się bez celu w sufit. Ostrożnie zmierzyłam go wzrokiem (tak jak Artur, Palisię xDD) i usiadłam obok.
- O czym tak myślisz ? - spytałam. Chłopak głośno westchnął.
- O wszystkim... o życiu.. o Tobie... o mnie... o nas... - powiedział. Te ostatnie wyszeptał niezwylke cicho i spokojnie.
- I co wymyśliłeś ? - dodałam po chwili udając, że "o nas" nie słyszałam.- Zobaczysz wieczorem - odparł i poszedł w stronę łazienki. Zostałam sama z tysiącem pytań, które dręczyły moją głowę od jakiegoś czasu. Uchyliłam drzwi i weszłam na taras podziwiając wiodok. Był naprawdę cudowny. Słońce świeciło, ocean spokojnie szumiał, fale biły o brzeg nie zważając na pływających ludzi. Rodziny w pełni rozkoszowały się wspólnie spędzonym czasem. Głęboko westchnęłam. Jak to wszystko może być możliwe ? Co ja tutaj robię ? Z kim ja tu jestem ? Niestety nie mogłam odpowiedzieć na te pytania, bo właśnie obok mnie wyłoniła się sylwetka chłopaka. - Chodź pójdziemy coś zjeść - powiedział i ruszył w stronę drzwi. Podążyłam za nim. Wrócę do tego później - pomyślałam. Zeszliśmy na dół do jednej z restuaracji i usiedliśmy na samym koncu za jednym z parawanów. Zamówiliśmy to samo. Z apetytem pochłonęliśmy nasze porcje. Przez cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Od dawna tego potrzebowałam. Będąc z nim byłam po prostu sobą. Nikogo nie musiałam udawać..
- To co teraz ? - zapytałam po skonczeniu. Robiło się już późno.
- Chodź idziemy na spacer po plaży - odpowiedział. Nie protestowałam, wręcz przeciwnie. W milczeniu ruszyliśmy w jej stronę. Słońce właśnie zachodziło.. Na plaży było zupełnie pusto. Wszyscy jakby nagle rozpłynęli się w powietrzu. Zostaliśmy sami. Usiedliśmy na piasku wpatrując się w zachodzące słońce. Zapadło głębokie milczenie. Sytuacja znów stała się niezręczna. Myślami wróciłam do tamtych pytań, które męczyły i na które nie znałam odpowiedzi.
- Dlaczego to jest takie dziwne i trudne ? - wyszeptałam do siebie, ale chyba trochę za głośno, bo Justin gwałtownie na mnie spojrzał.
- Co jest dziwne i trudne ? - zapytał nie spuszczając wzroku.
- Wszystko... Gdyby ktoś miesiąc temy powiedział mi, że będę teraz tu z Tobą to bym go wyśmiała. Nie rozumiem tego. Po prostu działasz na mnie w dziwny sposób.
Przecież ja Cię nienawidziłam... - mówiłam.
- A teraz mnie lubisz ? - spytał z uśmieszkiem.
- Hm. Może troszeczkę.. - mówiłam ze śmiechem.
- Troszeczkę ? No to zobaczymy... - powiedział i gwałtownie się podniósł. Wziął mnie na ręce i zaczął biec w stronę bijących o brzeg fal.
- Justin zostaw mnie ! - darłam się jak opętana. Chłopak wbiegł wraz ze mną do wody.
- A teraz ? - zapytal
Niee ! - wydarłam się i wybuchnęłam śmiechem.
- Jak wolisz. No to na 3 - zaczął się śmiać.
- Zostaw, puść mnie ty głupku ! - krzycząłam. Okey nie powinnam mu tego mówić, ale było już za późno. Chłopak tak jak kazałam puścił mnie. W jednej chwili znalazłam się pod wodą. Wkurzyłam sie. Postanowiłam dać mu nauczkę. Wyłoniłam się lekko i zaczęłam udawać, że się topię. -- Justin, ja, ja nie umiem pływać ! - krzyczałam. Chłopsk się nabrał. Zaczął panikować. Jednym ruchem zawrócił i ruszył w moją stornę. Udawałam, że tracę przytomność. Ponownie wziął mnie na ręcę. Tym razem biegł, jednak w str brzegu. Położył mnie na miejscu gdzie zostały nasze rzeczy.
- Lauren ! Lauren - krzyczał. Z trudem powstrzymywałam śmiech.
- Justin ty idioto - mówił do siebie. W tej chwili otworzyłam oczy. Ujrzałam go nad sobą. Znów zatopiłam się w jego czekoladowych tęczówkach. Spojrzał na mnie z radością i zloscią
- Nie rób tak więcej - wyszeptał i zbliżył swoją twarz do mojej. Wiedziałam co się zaraz stanie. Nie chcę tego - wmawiałam sobie. Cholera Lauren kogo ty oszukujesz? Jasne, że chcesz... Postanowiłam w pełni oddać się temu co za chwilę miało nastąpić. Czułam jego oddech na swojej twarzy, po czym zatopiłam się w namiętnym pocałunku. Całował mnie delikatnie, jednak z szaleństwem jakby robił to pierwszy i ostatni raz. Czułam jak moje serce biło z prędkością światła. Wszystko byłoby udane gdyby nie....

***
To jest rozdzial 15. Ostatni jak na razie. Nie mialo już być, ale Dominika bardzo prosila i jest. Ten rozdział jest dla niej wlasnie... i dla mojego Aska, który zabiera mnie do Kanady < 333. Dziękuje Wam bardzo. Do nastęnego... ; ***
edit: Proszę podaję jeszcze raz gg 24211673

ZAWIESZAM.

Długo zastanawiałam się czy dobrze robię. Rozwarzałam wszystkie za i przeciw, no i podjęłam decyzję. Zawieszam bloga na czas nieokreslony. Nie pytajcie o powody, bo jest ich wiele. Min.: Nie mam teraz czasu, pomysłów i chęci. Jednym słowem znudziło mi się to. Co pewien czas będę dodawała jakis nowy odcinek. Oczywiscie jestem swiadoma tego, że po tym prwdopodobnie nikt już nie będzie tego czytał, ale niezaleźnie od tego będę pisac dalej. Tyle odemnie dzis.
Jestem Wam bardzo wdzięczna za te 2 miesiące.. Bez Waszych komentarzy i wiadomosci już dawno bym z tym skończyla. Jestem z Was bardzo dumna. Pamiętajcie o mnie i zajrzyjcie czasem na bloga. Na chwilę obecną nie potrafię powiedzieć kiedy wrócę. Może za tydzień, za dwa lub za kilka dni. Mam kilka odcinków do przodu, ale jestem bardzo leniwa i nie chce mi się ich przpisywać. Więc... Do następnego ; *...

ps. Mam nadzieję, że pomimo zawieszenia nadal będę miała okazję do rozmów z czytelnikami, a z niektórymi naprawdę udało mi się zaprzyjaźnić. Dziękuja Wam za wszystko ! ; ***
Tala...

czwartek, 2 czerwca 2011

14. Witaj nowy świecie !

Następne co usłyszałam to głośny pisk opon. Ostrożnie otwarłam oczy. Z samochodu wysiadła nieco wyższa ode mnie postać.
- To ty? – zawołaliśmy jednocześnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Żyję ! ..
- Tak – odpowiedział nieśmiało chłopak. Staliśmy tak na środku drogi. Moje uczucia były zmieszane. Po mojej twarzy spływały łzy, ale nie potrafiłam określić czy były to łzy szczęścia , czy też nie.
- Co ty tutaj robisz ? – spytał zdezorientowany. Znów przypomniałam sobie dlaczego ja tu jestem.
- … Justin proszę nie pytaj. Zabierz mnie stąd jak najszybciej, a wszystko Ci wytłumaczę.- mówiłam niespokojnie, po czym wtuliłam się w niego.
- Wszystko będzie dobrze. – wyszeptał gładząc moje włosy. Zabrał moją walizkę, położył na tylnie siedzenie i pomógł mi wejść do auta. Byłam tak roztrzęsiona, że nie potrafiłam się ruszyć. Oboje wsiedliśmy i ruszyliśmy. Sięgnęłam do torebki, by wyciągnąć chusteczki . Spojrzałam w lusterko, wyglądałam jak jakiś potwór. Byłam cała rozmazana, a moje oczy były całe czerwone od płaczu.
- Gdzie jedziemy ? – zapytał.
- Jak najdalej od wszystkiego i od wszystkich.. – wydukałam.
- Okey. No to zostaje nam tylko lotnisko.- powiedział. Z początku myślałam, że żartował , ale po kilkunastu minutach zrozumiałam, że się myliłam..
- Co my tu robimy? – spytałam nie urywając zdziwienia.
- No mówiłem przecież, że jedziemy na lotnisko .. polecimy na krótkie wakacje.- powiedział uśmiechając się złowieszczo. Nie ukrywam spodobał mi się ten pomysł , ale to było bardzo dziwne i nie mogłam się na to zgodzić.
- Żartujesz ? Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież nikt nie wie, że tu jesteś. Nie masz nawet żadnych rzeczy . – próbowałam się wykręcić.
- I tu się mylisz- powiedział i w tej chwili wyciągnął jeszcze jedną walizkę. Spojrzałam na niego robiąc minę z serii „ wtf” ?
- O co tutaj chodzi? – spytałam.
- Chodź wszystko ci wytłumaczę – powiedział i objął mnie ramieniem. Nie opierałam się, a poza tym było mi bardzo zimno. Justin doskonale to wyczuł i dał mi swoją bluzę.
- Dziękuję ;) – wyszeptałam i pocałowałam go w policzek. Był wyraźnie uradowany. No co ? Przecież zasłużył, c’nie? Podeszliśmy do jednej z kas . Było bardzo pusto i cicho. Jeszcze nigdy nie widziałem takiego spokoju na lotnisku. Kasjerka dziwnie nam się przyglądała. Zresztą pozostali ludzie również. Dopiero teraz zauważyłam, że trzymamy się za ręce ! Nie dziwie się. Justin Bieber na lotnisku, w ciągu nocy, z jakąś dziewczyną, z walizkami, a na dodatek trzymają sięga ręce. To musiało wywołać sensację i lekkie zamieszanie. Całe szczęście większości byli to dorośli już ludzie, więc obyło się bez wrzeszczących fanek.
- Dokąd? – zapytała młodziutka kasjerka. Wyglądała na miłą i taka też się okazała. Miała ciemne, krótkie włosy i jasną karnację. Po akcencie było też widać, iż nie jest „ tutejsza”.
- Poproszę dwa bilety do .. hmm .. do .. gdzie?- szepnął w moją stronę.
- Jak najdalej .. – wyszeptałam.
- A dokąd są najbliższe loty? – tym razem spytał kasjerkę.
- Chwileczkę. Hm . Za godzinę jest lot do NY, za dwie do Nowego Orleanu. I to chyba wszystko. A chwila. Jest jeszcze na Bahama, ale to za 15 minut . – powiedziała ze skrzywioną miną. Justin spojrzał na mnie z niepewnością. Zastanowiła się chwilkę i pomyślałam, że to nie jest wcale taki głupi pomysł. Bahama – ciepły ocean, piękne plaże i przystojni chłopacy. Super sprawa ! Tylko jest jeden tyci problem. Wylot jest za 15 minut.
- Jak pani myśli ? Zdążymy? – zapytałam .
- Jeśli się pośpieszycie , to jest mała szansa! – odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
- Dobrze, niech pani da te bilety, byle szybko! – wysyczał w pośpiechu Bieber. Kasjerka wydała bilety, a Justin za nie zapłacił. Ile sił w nogach pobiegliśmy na odprawę. Mieliśmy szczęście, bo do samolotu dotarliśmy kilka minut przed odlotem.
- O Boże , ale się zmachałam – wyszeptałam ciężko oddychając.
- Ale zdążyliśmy ! – dokończył chłopak. Usieliśmy obok siebie w wygodnych fotelach i zapieliśmy pasy. Spojrzałam przez małe , okrągłe okienko i lekko się uśmiechnęłam. Przez chwilę milczeliśmy , ale po chwili , mój towarzysz przerwał ciszę :
- Właściwie to co się stało ? Dlaczego uciekłaś z domu ? – zapytał nieśmiało .
- Wiesz , to długa historia . . . – zaczęłam i opowiedziałam mu całą historie . Słuchał mnie z lekkim przygnębieniem.
- Ooo . To smutne . – wydukał kiedy skończyłam.
- A ty ? Dlaczego chcesz wyjechać ? Co się takiego stało ? – zadałam pytanie z iskierką w oku.
- Przepraszam Cię . . – wypowiedział.
- Ale za co ?
- Za to , że ci w tedy nie uwierzyłem .. – odpowiedział. – widziałem ich .. widziałem ich jak obściskiwali się przy moim hotelu . – mówiąc to , zauważyłam , że po policzku chłopaku spływa jedna , mała łza . „ To wszystko jasne ! „ – pomyślałam.
- Nic się nie stało . Przeprosiny przyjęte .Nie martw się , będzie dobrze . – objęłam go i lekko przytuliłam. On odwzajemnił mój uścisk.
- Chciałbym ci uwierzyć . . naprawdę chciał bym . .
- Eyy , na pewno tak będzie .
- I jeszcze jedno .Przepraszam cię ,że prawie bym cię dzisiaj przejechał samochodem . – speszył się lekko.
- Aaa . A spoko . Najwyżej…nie chce myśleć co by się stało-powiedziałam chichrając się pod nosem – Eyy , nie martw się już ! Lecimy na Bahama ! – powiedziałam wyższym tonem głosu i klepnęłam go w plecy.
- Dobra . Koniec zmartwień . Teraz rozmawiajmy o samych pozytywach !
- Zgadzam się . – powiedziałam . Po krótkim zastanowieniu powiedziałam łapiąc się za głowę.
- Cholera ! Zapomniałam o czymś ! – wykrzyknęłam.
- O czym ? – zapytał z przerażeniem w oczach Juss.
- Na Boga zapomniałam o stroju kąpielowym ! – wybuchłam śmiechem.
- Jej . – wyjęczał . – Weź mnie tu nie stresuj , bo zawału przez ciebie dostanę ! Nie martw się . Strój kupimy na miejscu ! Uwierz mi ! W wybieraniu bielizny lub tego typu rzeczy jestem najlepszy ! – powiedział pewnym siebie tonem.
- Nie wątpię to ! – odpowiedziałam chichocząc. Przez jakieś 2 godziny rozmawialiśmy śmiejąc się w niebo głosy i nie przejmując się warczącymi na około pasażerami. Byłam tak wykończona , że nawet nie zorientowałam się kiedy usnęłam. Obudziłam się na pół godziny przed lądowaniem. Przetarłam oczy i zauważyłam śpiącego obok mnie Justina. Wyglądało na to , że spaliśmy przytuleni jak dwa misie, jednak mało mnie to w tej chwili obchodziło. Nie chciałam go budzić . Usiadłam i zaczęłam myśleć. Przypomniało mi się jak to jeszcze nie dawno go nienawidziłam. Uważałam , że jest pozerem i egoistą .. Zdałam sobie sprawę , że nie zawsze mam racje i , że nie ocenia się ludzi po okładce. W czasie moich przemyśleń Justin zdążył się obudzić. Patrzył na mnie jak na jakąś wariatkę.
- O czym tak fantazjujesz ? – uśmiechnął się .
- Nie fantazjuje tylko myślę brzydalu ! – uderzyłam go delikatnie .
- To o czym tak myślisz ? – zapytał ponownie .
- Aaa . . o wszystkim i o niczym . . przypomniało mi się jaka ja kiedyś byłam głupia . – wyszeptałam.
- Dużo się nie zmieniło ! – wybuchnął śmiechem Justin.
- Wiesz co ?! Nie lubię cię już ! – usiadłam w drugą stronę zawieszając rękę na rękę .
- Przecież żartuje ! – powiedział z litością chłopak. Tak naprawdę chciałam go tylko zdenerwować i udawałam. Odwróciłam się i pokazałam mu język .
- W formie przeprosin musisz pocałować mnie o tuu!. – wskazałam na moje usta. Chłopak bez wahania wykonał zadanie. Zawstydziłam się troszeczkę, a zarazem poczułam motylki w brzuchu . . „ Czy to coś oznacza ? „ – pomyślałam. Chwilę potem usłyszałam komunikat „ Uwaga , uwaga ! Proszę zapiąć pasy ! Za chwilę lądujemy !” . Zapięłam pasy i rozejrzałam się .
- Witaj nowy świecie ! – wypowiedziałam klaszcząc w ręce .
****
Rozdział 14 ;). Nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Myślę, że jest trochę zaskakujący. Zbliżamy się do 3 tysięcy wyświetleń za co jestem Wam wdzięczna... Znowu ;). Kiedy następny ? Już niebawem...

środa, 1 czerwca 2011

13. Błysk świateł oślepił mój wzrok. Wiedziałam co się za chwilę wydarzy...

Zmarnowałem taką szansę. Znowu... Nienawidzę siebie za to. Za to gdy jestem egoistą... W dodatku moim przyjaciele.. Znamy się tyle lat... Miałem tego dość. Nie wiedziałem co wtedy zrobić, podejść i zobaczyć o co jest grane czy wrócić do hotelu .. Stchórzyłem i wybrałem to drugiee .. W ciszy wróciłem do swojego apartamentu. Musiałem wszystko przemyśleć. Wziąłem kartkę z napisem "Nie przeszkadzać" i powiesiłem na drzwiach, a sam położyłem się na środku pokoju. Chciałem być chociaż przez chwilę sam. To wszystko tak nagle straciło sens. Moja wieloletnia przyjaźń z Ryanem stanęła pod znakiem zapytania.. a Caitlin ? W jednej chwili poczułem do niej wstręt. Nawet tak bardzo mnie jej zdrada nie bolała. Muszę przyznać szczerze przed sobą. Nigdy jej nie kochałem. Gdyby ktoś teraz zapytał dlaczego byliśmy razem nie potrafiłbym odpowiedzieć. A Lauren ? Właśnie zmarnowałem szansę na jakąkolwiek znajomość z nią. To była chyba najgorsza rzecz z tych wydarzeń. Fajnie prawda ? Jedna głupia rozmowa, a tyle zmienia. Nie mogę dłużej tu być. Muszę przez pewien czas wszystko sobie poukładać. - w tej chwili wstałem i poszedłem się spakować. Wiedziałem, że ucieczką nie załatwię niczego, ale to było jedyne rozwiązanie jakie przychodziło mi teraz do głowy...
* Oczami Lauren *
Dlaczego in mi nie wierzył ? Jak mam mu to udowodnić ? Zresztą nie dziwię się. Gdyby tego nie widziała też bym nie uwierzyła. Wróciłam do domu, w którym panował totalny chaos. Nie miałam najmniejszej ochoty dołączać do tej sielanki. Mój telefon stale dzwonił. Ryan nie dawał mi spokoju ! Czego on może jeszcze chcieć ? Chyba wszystko już sobie ustaliliśmy.. W ciszy poszłam do swojego pokoju, ale i tam nie mogłam znaleźć sobie miejsca, dlatego po starych, skrzypiących schodach weszłam na strych. Ostrożnie uchyliłam drzwi i wkroczyłam do środka. Było tam strasznie ciemno. Po omacku szukałam włącznika światła. Znalazłam ! Pospiesznie zapaliłam je. Blee ! Ale tu kurzu. Dawno tu nie było sprzątane.. Pełno starych rupieci, o których istnieniu nikt już dawno nie pamiętał. Rozejrzałam się dookoła. Tam na końcu leżał stary gramofon, a obok niego jakaś średniej wielkości skrzynia. Było mocno schowana, a jednak trochę wystawała. Przez chwilę zastanowiłam się co w niej może być. Co mi szkodzi sprawdzić ? Podeszłam do niej i lekko uchyliłam. Była bardzo zakurzona. Leżały w niej sterty papierów. Większość była trochę pożółkła, ale niektóre były nowsze, starannie zapakowane w koperty listy. Wzięłam kilka z nich i zaczęłam czytać. W większości były to telegramy ślubne otrzymane przez moich dziadków. Między nimi znalazłam w folii akt urodzenia. Należał do niejakiej Aylin Brower. Hm.? Nie znam nikogo takiego. Spojrzałam na datę urodzenia.. była dokładnie taka jak moja !
- O co tutaj chodzi ? - szepnęłam sama do siebie.
Miejsce też się zgadzało..
- Cholera co jest grane ? - mruknęłam pod nosem. Może to była jakaś pomyłka, a może... ? Nie, przecież to niemożliwe. Chwili jest jeszcze jedna kartka. Ah ! Przecież to był mój akt urodzenia. Co on tutaj robi ? Nie mogłam w to uwierzyć. Ta dziewczyna ona, ona... jest moją siostrą ! W dodatku bliźniaczką ! - po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Przez siedemnaście lat myślałam, że jestem jedynaczką i pewnie nadal by tak było gdybym nie znalazła tego aktu. Jak to jest możliwe ? Dlaczego nic o tym nie wiedziałam ? Czemu ukrywano przede mną prawdę ? Co się teraz z nią dzieje ? - w mojej głowie z sekundy na sekundę wzrastały nowe pytania.. tak samo jak nienawiść do moich rodziców. Zastanawiałam się co robić. Czy powinnam porozmawiać o tym z nimi ? Jasne, że bym chciała, ale nie potrafiłam. Jeszcze nie teraz. To był dla mnie zbyt duży szok, a prawda mogła być jeszcze gorsza. W ciszy wróciłam do swojego pokoju. Musiałam tam spędzić dużo czasu, bo wszyscy już spali. Kręciłam się po pokoju, a w mojej głowie zrodził się pewien pomysł. Wzięłam moją walizkę i zaczęłam pakować do niej rzeczy. Nie mogłam tu dłużej zostać. Nie mogłabym normalnie funkcjonować, nie umiałabym. Musiałam odpocząć od tego wszystkiego i przemyśleć to...
* Oczami Justina *
Chyba mam już wszystko - mówiłem w myślach. Teraz jeszcze jedna sprawa i mogę udać się na krótkie wakacje. Nareszcie sam ! Bez żadnych ochroniarzy, rodziny...
* Oczami Lauren *
Jestem gotowa. Tylko gdzie ja wyjadę ? Eh. Będę się martwić o to później. Wzięłam kartkę i napisałam krótki list : "Nie martwcie się o mnie. Jestem bezpieczna. Muszę przez kilka dni wszystko przemyśleć i sobie poukładać. Wrócę niedługo. Lauren", po czym włożyłam go do koperty i zostawiłam na stole w kuchni. Nie chciałam uciekać. To nie miała być ucieczka tylko wakacje. Przynajmniej tak starałam to sobie tłumaczyć. Wyszłam z walizką, a po mojej twarzy znów zaczęły spływać łzy. Nie panowałam nad sobą. Robiłam wszystko pod wpływem emocji... Biegłam przed siebie nie zwracając uwagi na przeszkody. Przebiegałam przez ulicę gdy nagle.. błysk świateł oślepił mój wzrok. Wiedziałam co się za chwilę wydarzy... auto było coraz bliżej. Zamknęłam oczy i czekałam na to co się stanie. Nie mogłam uciec było już za późno.
- Boże - zdołałam wydukać przez łzy...
***
Rozdział 13. Czy pechowy ? Myślę, że w pewnym sensie tak. Bohaterka dowiaduje się wielu nowych rzeczy i.... No właśnie i co dalej ? Myślę, że następny rozdział będzie bardzo ciekawy... wydarzy się wiele złych/dobrych rzeczy.... Do jutra ; *