poniedziałek, 20 czerwca 2011

17. Justin, ona nie żyje.

- Justin proszę... nie utrudniaj nam tego. To wgl nie powinno się stać. Rozumiesz ? Nie powinniśmy przekraczać granicy przyjaźni.. - mówiłam cicho. Chłopak stał i patrzył na mnie z żalem w oczach.
- Ty nic nie rozumiesz ? - zapytał
- Tak właśnie zrozumiałam. Przyjaciele nie powinni tak robić - odparłam.
- Ale ja nie chcę być twoim przyjacielem ! - krzyknął.
- Dlaczego ? - wyszeptałam. Nic nie rozumiałam.
- Bo Cię kocham ! - wykrzyczał i wyszedł trzaskając drzwiami.... Zostałam sama. Znów. W tej ponurej ciemności. Całkowicie zdezorientowana... Nie wiedziałam co mam robić. Zostać czy biec.
Wybrałam to drugie.. Szybko wstałam i pobiegłam.. Biegałam korytarzami, zaglądając we wszystkie możliwe miejsca. Nigdzie go nie było. Zaczęłam przeklinać pod nosem. W końcu wykończona
wróciłam do apartamentu. Rozejrzałam się dookoła. Zaraz .! Wiem.! Jeszcze taras... Spokojnym cichym krokiem ruszyłam w jego stronę. Uchyliłam drzwi.. Nie myliłam się. Justin był tam. Siedział oparty o
barierkę i grał.. na gitarze śpiewając przy tym cicho. Powoli zbliżałam się w jego stronę, tak by mnie nie zauważył. Starałam się wsłuchać w tekst.
You're who I'm thinkin' of
Girl, you ain't my runner up
And no matter what
You're always number one.. - śpiewał cicho. Nie znałam tej piosenki choć wydawała mi się dziwnie znajoma. Być może słyszałam ją gdzieś u Weronici. Po raz pierwszy jego śpiew
wydawał mi się jakiś inny. Działał na mnie w sposób hipnotyzujący. Przez kolejne wersy rozpłynęłam się całkowicie. Nawet nie zwróciłam uwagi gdy skończył. Nadal byłam w tym dziwnym stanie,
z którego nie chciałam wyjść. Chłopak zauważył mnie i patrzył na mnie z przekąsem. Patrząc na mnie miał mieszane uczucia. - przynajmniej tak mi się wydawało. Usiadłam obok niego w milczeniu.
Zebrałam myśli w jedną całości i zaczęłam..
- Justin przepraszam.. Nie powinnam była tego mówić. - powiedziałam smutno.
- Nie przepraszaj. Przecież to nie Twoja wina.. przecież nie możesz na siłę mnie pokochać - mówił. Cholera jak on może tak mówić ?
- Proszę posłuchaj to nie tak.. - próbowałam jakoś załagodzić całą tą sytuację.
- Nie. Wystarczy. Już wszystko już jasne. Nigdy nie będziesz w stanie zrozumieć kim jestem naprawdę. Chciałem Ci pokazać, ale nie potrafi już dłużej tak. Od początku jak Cię tylko
zobaczyłem spodobałaś mi się. Nigdy niczego takiego nie czułem. Chciałam żebyś poznała prawdziwego Justina Biebera. ! Nie żadną gwiazdę, tylko tego kim jestem naprawdę.. - mówił. Do
moich oczu napłynęły łzy.
- Czy ty naprawdę nie rozumiesz .? Ja też Cię kocham idioto ! - wykrzyczałam. Zamurowało go. Czy ja .. ? Czy ja właśnie to powiedziałam ? Te dwa słowa, których od dawna unikałam. Czy
ja naprawdę to powiedziałam ? - w mojej głowie rodziły się pytania. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Co. ? Żartujesz sobie prawda ? - pytał z dociekliwością.
- Nie. - wyszeptałam..
- To, to dlaczego nie chcesz.. no wiesz. - zapytał.
- Bo się boję. Tak cholernie się boję ! - mówiłam coraz głośniej.
- Nie chcę zaczynać czegoś co nie ma przyszłości ! Rozumiesz ? Nasz związek nie miałby żadnych szans ! Nie chciałam się w to angażować, bo się boję. Tak bardzo boję się
rozczarowania. Nie chcę być dla Ciebie kolejną "chwilówką". Ja chcę być z kimś kto będzie mnie kochał przez cały czas. Boję się zdrady.. to, że sobie później nie poradzę.., .- krzyczałam. Po mojej twarzy spływało morze łez.
- Ale, ale skąd to możesz wiedzieć .? Nie chcę Cię skrzywdzić.. - zaczął.
- Nie wierzę Ci. - wyszeptałam.
- Chciałbym Ci udowodnić i zrobię to ! - wykrzyczał.
- Jak ? - zapytałam. Nasza rozmowa przerodziła się w głośną kłótnię.
- Tak. - powiedział i zbliżył się do mnie. Oparłam się o barierkę. Nasze usta od dawna lgnęly do siebie, aż w końcu złączyły się w jedną całość. Na początku się nie opierałam lecz później zaczęłam
lekko się wyszarpywać.
- Justin.. - próbowałam coś powiedzieć. Chłopak nie przestawał. Na dworze robiło się coraz jaśniej. Poczułam na swojej skórze gorące Zaczął błądzić swoimi dłońmi po mojej szyi,
zjeżdżając delikatnie po moich ramionach...
- Co ty robisz ? - zadałam kolejne pytanie.. Justin nic sobie z tego nie zrobił. Nadal całował mnie jak oszalały. Okey może mi się podobało, ale..
Postanowiłam w pełni mu się oddać. Nie wiedziałam co zamierzał, ale niezależnie chciałam tego
. Może on naprawdę coś do mnie czuje ?
Jego wargi, oddech, smak. Czekaj, czekaj…Czemu ja się na to zgadzam. Nie mogę! Ale chcę… Rozpłynęłam się jak czekoladka z nadzieniem truflowym.
Mmm… Całował mnie namiętnie, sugestywnie i porywczo.Brakło mi już tlenu, w moim brzuchu czułam stado owadów, a w nogach watę cukrową.
Jakie ja mam schizy. Moje ręce powędrowały na jego szyję, a za to jego dłonie były na moich plecach. Jedna ręka szła w stronę pośladków, a druga w odwrotną stronę
. Do szyi. Szliśmy w stronę łóżka, nagle się położyłam na nim, a on zaraz na mnie. Nie mogłam się powstrzymać, moja ręka zaraz powędrowała pod jego koszulkę.
Nie mogę na to pozwolić. Na chwilę się od siebie oderwaliśmy.
- Nienawidzę ciebie, Bieber! –powiedziałam, przy okazji dotleniając się.
- Ja ciebie bardziej, Lauren. –zaapelował, po czym znów zaczął mnie nachalnie całować.
Jego rękę czułam pod bluzką, przy zapięciu od stanika. Ale coś musiało nam przerwać. A dokładniej telefon. Mój telefon. Cholera miałam ochotę wyrzucić go przez okno. Czy on zawsze
musi przerywać w najmniej chcianym momencie ?
- Nie przestawaj - szepnęłam. iPhone dzwonił jak oszalały. Dobra okey.
- Wygrałeś - mruknęłam w stronę telefonu, wstałam i odebrałam.
- Czy rozmawiam z Lauren Brower ? - usłyszałam głos po drugiej stronie.
- Taak. Czy coś się stało ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Czego po chwili żałowałam. To co usłyszałam było dla mnie ciosem. Znowu po mojej twarzy spływały łzy. Na chwilę odsunęłam słuchawkę.
Nie chciałam słyszeć już nic więcej... Te informacje całkowicie mi starczały.
- Justin. Ona nie żyje - wydukałam...
***
Za nami 17 rozdzial. Miał być długi... Ale obiecuję, że jutro będzie 2 częsć, bo dzis nie mam czasu. Koniec roku się zbliża, tak więc będę miala więcej czasu na pisanie. Zdecydowaliscie, że chcecie średnie rozdzialy co 3 dni. Tak też będzie. ;) Do jutra... ; *
PS. Następny rozdział będzie dopiero w lipcu gdyż w srodę wyjeżdżam na wakacje.
< 333

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz