środa, 4 maja 2011

24. Tak zwariowani w tym, co nazywamy miłością i ponieważ to dostaliśmy nie możemy odpuścić.

Jednym ruchem wyrwałam się z jego objęć i wybiegłam z sali. Biegłam przed siebie, a po mojej twarzy znów spływały łzy. Ostatnio ciągle płaczę. Zmęczona opadłam na ławkę. Skuliłam nogi i schowałam w nich głowę. Siedziałam tak kilka minut gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się był to... Ryan. Zamurowało mnie. Spodziewałabym się każdego, ale nie jego.
- Nie spodziewałaś się mnie ? - zapytał. Kiwnęłam głową.
- Co ty tutaj robisz ? Bieber Cię wysłał ? - pytałam. Usiadł obok mnie i zabrał się do odpowiedzi.
- Pobiegłem za Tobą, nie powinnaś być teraz sama. - mówił.
- Hah. Nie martw się. Próby samobójcze mam już za sobą niczego sobie nie zrobię - ironizowałam.
- Nie chodzi o to. Po prostu widziałem, że potrzebujesz rozmowy z kimś neutralnym - powiedział. Miał rację. Od dawna tego potrzebowałam, ale nie miałam nikogo z kim mogłabym o tym rozmawiać. Oczywiście jest Caitlin, ale ona nie potrafiła mi doradzić.
- Racja. Potrzebuję rozmowy. Aż tak to widać ?
- Yyy no trochę - zaśmiał się.
- Dobra to mów - dodał po chwili.
- Chwila, chwila. Powiedz mi. Ty chcesz jeszcze ze mną gadać, pomimo tego co zrobiłam ? - pytałam. Nie rozumiałam tego. Przecież wiem, że nigdy za mną nie przepadał, a więc czemu tu jest ?
- Przecież nic takiego nie zrobiłaś - powiedział. Wiedziałam, że kłamał. Dobrze wiem, że mam mi za złe to co zrobiłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie co tak naprawdę się jeszcze stało.
- Żartujesz sobie ? Nic ? Rozwaliłam Waszą przyjaźń ! Spójrz, przecież jeszcze 2 miesiące temu byliście najlepszymi przyjaciółmi ! A teraz co ? Justin i Christian nie mogą na siebie patrzeć ! Niby wszystko jest okey, ale to tylko głupie pozory ! Nienawidzę siebie za to co zrobiłam. Przepraszam... przepraszam, że wcześniej tego nie zauważyłam. - krzyczałam.
- To nie tak ! Nie mów tak to nie Twoja wina - mówił spokojnie.
- Nie moja ? A czyja ? Proszę nie musisz udawać. Wiem jak jest. Szkoda, że zrozumiałam to dopiero teraz - płakałam. Jakoś wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego co się dzieje. Teraz dopiero zrozumiałam, że oni są inni. Nie przyjaźnią się tak jak dawniej. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam ich trójkę (Rayana,Justina i Christiana). Przecież wcześniej nie wytrzymaliby bez wspólnej gry w kosza, czy jakiś wygłupów. Co ja najlepszego narobiłam ? Odkąd się pojawiłam, ciągle coś rozwalam... Milczeliśmy przez dłużą chwilę. W mojej głowie pojawił się pomysł..
- Sporo namieszałam. dlatego myślę, że najlepiej będzie jeśli odejdę. Nie chcę już dłużej psuć wszystkiego co było - mówiłam przez łzy.
- Nie ! Nie możesz odejść rozumiesz ? Odchodząc, namieszasz jeszcze bardziej. - mówił. Zrezygnowaliśmy już z drążenia tego tematu, ale musiałam zapytać o coś jeszcze.
- Znasz ich obojgu bardzo dobrze prawda ? Powiedz mi dlaczego Bieber to zrobił ? Przecież prosiłam go...
- Tak, wiem. Powiedział mi, że wybrałaś Christiana. On, on chciał się z Tobą pożegnać - wyszeptał.
- Pożegnać ? Ale jak to ? - krzyczałam.
- Spokojnie, nie w tym znaczeniu. On wyjeżdża dziś w trasę - powiedział. W trasę ? Przecież to niemożliwe. Dlaczego nic nie wiedziałam ? - znowu zadawałam sobie tysiące pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Nie miałam już siły o tym myśleć, więc zmieniłam temat. Rozmawiało nam się bardzo fajnie. Nawet zapomniałam na chwilę o dręczących mnie problemach..
Było już po 22:30, na dworze zrobiło się ciemno i zimno. Postanowiliśmy wrócić do domu (każdy do swojego xd). Odprowadził mnie, pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Weszłam, ściągnęłam buty i pobiegłam do swojego pokoju. Anka już spała. Ostatnio nie rozmawiamy ze sobą, za często. Weszłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i ujrzałam paczkę. Zdziwiłam się. Nie wiem co ona tu robi i od kogo jest. Była zawinięta w szary papier. Szybkim ruchem rozdarłam go. Byłam bardzo ciekawa co w niej jest. Odpakowałam i moim oczom ukazał się portret. W dodatku był to mój portret. Do niego była dołączona koperta, a w niej list. Zaczęłam czytać..
"Wiem, że to co dziś zrobiłem było złe. Nie powinienem tego robić, ale nie mogłem się powstrzymać. To było najprawdopodobniej nasze ostatnie spotkanie. Nie chcę już dłużej mieszać w Twoim życiu. Wybrałaś Christiana i muszę się z tym pogodzić, jednak nie potrafię na to patrzeć, dlatego postanowiłem odejść. Teraz kiedy to czytasz, jestem już setki kilometrów stąd. Nie wiem co będzie dalej, ale na pewno tu nie wrócę. Trudno będzie mi wytrzymać bez Ciebie, ale spróbuję. Jeżeli Christian Cię skrzywdzi zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj o tym. Kocham Cię i to się nigdy nie zmieni.
Justin."
Czytałam to, a po mojej twarzy staczały się łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. On nie może tak po prostu odejść. Nie wytrzymam tego... ! Chwyciłam portret. Był piękny. Teraz już wiem, kogo malował Justin na plastyce. - uśmiechnęłam się sama do siebie i mocno przytuliłam obraz. Sama nie wiem kiedy zasnęłam...
Kolejne dni mijały, a ja wciąż nie mogłam się pogodzić z tym co się stało. Christian starał się jak mógł, aby tylko poprawić mi humor, ale bez efektów. Gdziekolwiek jestem i cokolwiek robię widzę Justina. To jakaś paranoja. Nie mogę się ogarnąć.

Dzień za dniem mija. Od kilku dni śledzę każdy koncert i "plotki" na temat Biebera. Nie mogę uwierzyć w to co on robi. Prawie na każdym koncercie śpiewając "That should be me" płacze. W dodatku ciągle pokazuje się z inną dziewczyną. Nie szczędzą sobie czułości, a po kilku dniach rani ją. Nie poznaję go. To nie ten sam Justin, którego znałam... którego kochałam. Na widok zdjęć, za każdym razem czuję potworny ból. Nie rozumiem dlaczego to robi. Przecież do niedawna zapewniał mnie, że liczę się tylko ja...

Przez kolejne dni w mojej głowie zrodził się pewien pomysł. Nie chciałam robić niczego pochopnie, dlatego długo rozważałam wszystkie za i przeciw. Liczyłam się z konsekwencjami jakie poniosę i z tym, że może to być totalny niewypał. Ale chcę to zrobić i w końcu zakończyć cały ten mętlik.
Jest poranek. Jak każdego dnia wchodzę na laptopa. Za godzinę jestem umówiona z Christianem, to będzie trudne spotkanie. Sprawdzam kolejne koncerty. Szukam luki z jutrzejszą datą. Znajduję. Berlin ! To jest to !. Pakuję walizkę i wychodzę na spotkanie. W oddali widzę śmiejącego się Beadlesa. Zbliża się do mnie, ale gwałtownie się oddalam. Jest zdezorientowany.. Boję się tego co teraz powiem. W końcu zbieram się na odwagę.
- To koniec - wydukuję. Nie potrafię nic innego wydusić. Patrzy na mnie i nie bardzo rozumie. Ponownie zbliża się, a ja odsuwam.
- Między nami wszystko skończone. Przykro mi, ale nie mogę dłużej udawać. Nigdy Cię nie kochałam i nigdy nie pokocham. Chciałam, ale nie mogłam. Przepraszam - mówię i odchodzę. Biegnę przed siebie, co jakiś czas odwracając się. Zachowałam się jak podła egoistka, ale takie zachowanie mnie już nie dziwi. Wbiegam do domu, biorę walizkę i wybiegam. Pod domem czeka na mnie taksówka. Jednym tchem rzucam "Na lotnisko". Po godzinie znajduję się pod chcianym miejscem. Płacę za kurs, biorę walizki i zbliżam się do kasy. Kupuję bilet na najbliższy lot do Berlina. Idę na odprawę po czym zajmuję miejsce w samolocie. Samolot wzbija się w górę. Powrót do korzeni - uśmiecham się pod nosem. Lecimy długo, ale w końcu lądujemy. Wysiadam i udaję się do najbliższego hotelu. W międzyczasie kontaktuję się z Usherem. Wszystko jest przygotowane. Jutro wielki dzień - myślę i kładę się spać.
Rano wstałam w doskonałym humorze. Ubrałam się i zaczęłam przygotowania. Cały dzień byłam zabiegana. Zbliża się godzina 19:30. Udaję się taksówką pod arenę. Wysiadam i przeciskam się przez tłumy krzyczących fanek. W moją stronę zbliża się Kenny, za którym podążam do środka. Jestem w garderobie. Kenny przedstawia mnie jakieś dziewczynie i wychodzi. Siadam na fotel. Dziewczyna, zaczyna malować mnie. Po chwili pojawia się druga, która prostuje moje włosy. Gdy jestem gotowa, przebieram się w sukienkę. Jest 21:00. Zaczyna się koncert. W oddali słyszę głos Biebera, który działa na mnie kojąco. Zaczyna śpiewać, a jego fanki wrzeszczą w niebo-głosy. Koncert trwa już godzinę. Zaczynam się coraz bardziej denerwować. Staję za kulisami, tak że widzę go i tłumy pod sceną. Kończąc "Love me", zapowiada kolejną piosenkę "That should be me". Siada przy fortepianie czekając na akustykę. Nagle z głośników wydobywa się zupełnie inna muzyka. To nasza piosenka. Widzę wyraźnie zdziwioną minę Biebera i wchodzę na scenę zaczynając śpiewać
It feels like we've been out at sea
So back and forth that's how its seems
Whoa and when I want to talk
you say to me
That if its meant to be, it will be
So crazy in this thing we call love
The love that we got that we just cant give up
I'm reaching out for you tell me
out here in the water and I...
Widząc mnie na jego twarzy pojawia się uśmiech zmieszany ze zdziwieniem. Kolejne wersy należą do niego. Zaczyna śpiewać. Zbliża się do mnie, kładąc na mojej twarzy swoją dłoń. Czuję chłód, przeszywa mnie dreszcze. Śpiewamy wczuwając się w każde słowo. Piosenka kończy się słowami
It's supposed to be some give and take I know.
Your only taking and not given any more
So what will I do? (So what will I do?)
Cause I still love you.
You're the only one who can save me
Wtulam się w niego na oczach tysięcy fanek, które wrzeszczą.
- Nigdy więcej nie odchodź - szepcze mi do ucha.
- Nie odejdę - mówię i ponownie wtulam się w niego.....

****
I tak kończy się to opowiadanie. Kompletnie nie wiedziałam jak mam skończyć i wyszło strasznie blee ;/. Mam nadzieję, że chociaż końcówka się spodoba...Jutro napiszę jeszcze dalsze losy naszych bohaterów ;). Wszystko może uleć zmianie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz