wtorek, 3 lipca 2012

1. Miał starą koszulkę, przetarte jeansy i zniszczone trampki.

No coż będę musiała czekać do wieczora...
Po zjedzeniu wstałam od stołu i podeszłam do szykującej kolację (?) Pattie.
- Dziękuje - wyszeptałam i wtuliłam się w nią. Wiedziałam, że na pewno wpadła na jakiś znakomity pomysł.
No i wiem, że nie wyda mnie przed rodzicami. A swoją drogą, dziwne, że ona nie ma męża. Przecież jest
cudowną kobietą... Wróciłam na górę do swojego pokoju w nieco lepszym humorze. Może to ta dzisiejsza "niespodzianka", jak to
nazwała Pattie tak na mnie wpłynęła. Hm. Nic trzeba będzie trochę się pouczyć. Ferie tuż, tuż, ale nauka nadal obowiązuje. Niestety..
A może stety ? Może uda mi się jeszcze trochę podciągnąć oceny przed wywiadówką.. Uh. Na samą myśl o niej przechodzą mnie dreszcze.
- Od czego zaczynamy ? - zapytałam samą siebie szukając na półce książek.
- Nie, nie, nie,... TAK ! - wrzasnęłam i jednym ruchem wyjęłam podręcznik od Biologii. Fuuj. Nienawidzę tegoo. Najgorszy przedmiot w historii.
Otworzyłam podręcznik na tym temacie, który właśnie przerabiamy.. Próbowałam się skupić i czegoś nauczyć, ale co chwilę coś mnie
rozpraszało. I tak minęło kilka godzin mojej zaciętej walki z koncentracją..
- Sam, Sam zejdź do nas proszę - usłyszałam wołanie mamy z dołu. Spojrzałam na zegarek. 17:40. To dziwne. Przecież ona rzadko bywa o tej godzinie w domu.
W ciszy zeszłam na dół. Tam wszyscy już byli i patrzyli na mnie z bananem na twarzy xd.
- Yyy coś przegapiłam ? Mamo ? Tato ? - pytałam zdezorientowana.
- Nie córeczko. Mamy dla Ciebie małą niespodziankę - zaczęła mama.
- Wiemy od Twojej wychowawczyni, że w tym semstrze bardzo pogorszyłaś swoje oceny.. - dopowiedział tata.
- Dlatego wraz z Johanem tzn. z Twoim ojcem postanowiliśmy poszukać kogoś kto Ci pomoże - zakończyła mama.
- Wow. Skąd to nagłe zaineresowanie ? Jakoś przez ostatnie 10 lat nie bardzo Was to ruszało - kpiłam..
- A Pattie znalazła kogoś w sam raz dla Ciebie ! - powiedział ucieszony ojciec udając, że nie słyszał tego co powiedziałam. Moje oczy nabrały zdumienia.
- Tak. Pomyślałam, że skoro potrzebujesz pomocy to lepiej niech to będzie ktoś kogo znasz.. - teraz głos zabrała Pattie.
- A mianowice mam na myśli...mojego syna... Justin chodź do nas - zawołała w stronę kuchni.. Po chwili wyłonił się z niej cień chłopaka.
Justin ? Cholera przecież nie znam nikogo takiego...
- Dzień Dobry państwu. Witam Sam.! - powiedział i staną tuż obok Pattie. Miał starą koszulkę, przetarte jeansy i zniszczone trampki.
Ktoś taki ma mnie uczyć ?
Zaraz, zaraz przecież ja go znam ! Ale chwilia..
On + Pattie = Rodzina ? Przecież Pattie nie ma męża.. ale on ? Kim on jest do cholery ? Przecież on nie może być jej synem.
Wiedziałabym o tym, prawda ? - w mojej głowie rodziły się pytania.
- To niemożliwe - wyszeptałam i w tej samej chwili wzroki wszystkich przebywających w tym pomieszczeniu zostały skierowane na mnie.
- Coś Ci się nie podoba moja droga ? - zapytał surowym tonem ojciec..
- Od teraz będzie Cię uczył 3 godziny dziennie. Z wyjątkiem niedziel. Będę Was odbierał ze szkoły i zawoził do domu - zakończył.
- Nie. Nie zgadzam się ! Nigdy w życiu ! - zaczęłam krzyczeć.
- A ty moja droga panno nie masz w tej chwili nic do gadania ! - wykrzyczała matka.
- Nienawidzę Was ! - krzyknęłam w stronę rodziców.
- I Was też ! - zwróciłam się do Pattie i jej syna. Pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi, usiadłam na parapecie i zaczęłam płakać.
- Nienawidzę, nienawidzę tego cholernego życia. Tak nie może być. Przecież jeśli one mnie zobaczą z nim.. Wolę nawet nie myśleć - wyszeptałam cicho.
Moje użalenia przerwało pukanie do drzwi.
- Czego ? - warknęłam powoli zbliżając się do drzwi.
- Mogę na chwilę ? - usłyszałam głos po drugiej stronie.
Otwarłam drzwi i ujrzałam.. Pattie. Chciałam zamknąć drzwi spowrotem, ale za bardzo ją lubiłam by to zrobić. Obie usiadłyśmy na łóżku.
- Dlaczego, dlaczego nie powiedziałaś, że masz syna ? - zapytałam, a po moich zapłakanych policzkach spadła koleja łza.
- Bo mnie nigdy o to nie zapytałaś - odparła z uśmiechem. Ach no tak. Na głupie pytanie, głupia odpowiedź. Teraz przypomniała mi się sytuacja
sprzed tygodnia. Wtedy z dziewczynami strasznie ośmieszyłyśmy Justina i jego kolegów. Zrobiło mi się strasznie głupio.
- Przepraszam Cię - wyszeptałam.
- Ale za co słonko ? - zapytała udając, że nie wiem o co chodzi.
- Za dobrze mnie znasz, żebyś nie wiedziała - odpowiedziałam i wymusiłam lekki uśmiech.
- Mnie nie masz za co przepraszać, ale... - zaczęła, ale nie dokończyła, bo znów ktoś pukał..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz