sobota, 9 lipca 2011

21. Wszystko ma swój początek i koniec.

*Rok później*

Dni mijały, a oni coraz bardziej oddalali się od siebie. Ich uczucie do siebie nawzajem nadal płonęło, jednak był to tylko mały płomień. Dziewczyna nie radziła sobie z nowym życiem, a chłopak szalenie rozwijał swoją karierę. Spotykali się tylko czasami.. Ona coraz rzadziej zaczęła wychodzić do ludzi, on zwyczajnie nie miał czasu...
Jest późna noc. Na dworze cicho i ciemno. Dookoła wszystko zasnęło. W domach nie ma żadnego śladu żywej duszy.. Tylko w niewielkich pokojach po przeciwnych stronach miasta pali się mała lampka.. Po jednej stronie Lauren... po drugiej Justin. Są daleko od siebie, ale oboje myślą o tym samym..
- Przecież miało być tak pięknie - szepcze do siebie chłopak siedzący na parapecie wpatrujący się w oddal. W oczach tłumi łzy..
- Co my zrobiliśmy ? - mówi dziewczyna i po raz kolejny przykłada do ręki ostrą krawędź żyletki. Ostatnio tylko z nimi rozmawia. Są dla niej najbliższymi osobami. Bardzo się zmieniła. Od śmierci najbliższych zamknęła się w sobie. Od czasu do czasu rozmawia z siostrą, ale tylko i wyłącznie z przymusu. W końcu mieszkają razem. Włosy dziewczyny nabrały ciemnej barwy i fryzury "emo". Nie ma dnia żeby ubrana była w inny kolor niż czerń. Na jej nadgarstkach prezentują się czerwone rysunki i napisy. Po lewej stronie serce.. po prawej "Justin". Sytuacja ją przerosła. Nie poradziła sobie z odpowiedzialnością jaka na nią spadała. Nie miała w nikim wsparcia, którego tak cholernie potrzebowała. W jej głowie od pewnego czasu rodził się pewien plan.
- Nie wytrzymam tak dłużej ! - wrzeszczy dziewczyna kalecząc się po raz kolejny. Po chwili wstaje i spogląda w lustro.
- Nie wierzę.. - szepcze do siebie. Nie może uwierzyć w to jak wygląda. Kątem oka zerka na wspólne zdjęcie pary.
- Byliśmy tacy szczęśliwi - powtarza dławiąc się łzami.
- Dlaczego to wszystko się skończyło tak nagle ? - to pytanie zadaje sobie od dłuższego czasu, jednak nadal nie potrafi na nie odpowiedzieć...
- Co się z nią dzieje ? - zadaje sobie pytanie chłopak. Żadne z nich nie chce zadzwonić do drugiego. Boją się, że to drugie zapomniało już o tym co ich łączyło. A było tego wiele. Planowali wspólną przyszłość. Przeprowadzka dziewczyny miała sprawić wiele dobrego... wyszło inaczej.
Każdy oddech bez niej zadaje mu ból, a słowo cierpienie. W jednej chwili oboje chwycili kilka kartek i zaczęli pisać.

I can't imagine a life
Without your touch
Every kiss that you give
It fills me up
And to all the heart aching
Jealous females hate it
I'ma hold it down for you

Pisał Justin.. Lauren była temu odległa. Jej przesłanie było zupełnie inne. W końcu przestaje. Obmywa twarz zimną, orzeźwiającą wodą. Z twarzy zmywa cały makijaż. Z szafki wyciąga bandaż i owija nim ręce. Bierze krótką kąpiel. Ubiera się jak zwykle na czarno, jednak tym razem wygląda jakoś inaczej. W oczach znów zabłysnęły te iskry, którymi raziła będąc z Bieberem. W dłoń chwyta zapisaną kartkę, chowa ją w kopertę i wychodzi. Na dworze robi się coraz jaśniej. Dziewczyna przejeżdża taksówką z jednego na drugi koniec miasta. Wysiada, płaci.. Staje pod domem. Domem chłopaka. Spokojnym, opanowanym krokiem podchodzi do drzwi lekko w nie stukając. Po chwili w drzwiach pojawia się chłopak.
- Tak ? - pyta z irytacją. Nie poznaje jej, jednak postać wydaje mu się dziwnie znajoma.
- Proszę nic nie mów, tylko weź tą kopertę i otwórz o 6:00 - mówi i odchodzi. Justin stoi zdezorientowany. Czy to była kolejna fanka ? Nie był tego taki pewien. Spogląda na zegarek. 5:10. Idzie do swojego pokoju i siada na łóżku. Korci go. Jest potwornie ciekawy co jest w tej kopercie. Wstaje i zaczyna krążyć po pokoju. Po chwili staje przerażony. Przecież to była ona !
- Lauren to na pewno Lauren - mówi.
Tymczasem w opustoszonym parku siedzi załamana dziewczyna i płacze. Czy on jej nie poznał ? Aż tak się zmieniłam ?
- Nie mogę tak dłużej.. - mówi i wykonuje swój plan...
Dochodzi 6:00. Chłopak nie wytrzymuje. Otwiera kopertę przed czasem.
Znajduje w niej złożoną w prostokąt kartkę.

"Wszystko ma swój początek i koniec"
Tak właśnie. I mój koniec właśnie nadszedł. Odchodzę. Nie potrafię tak dłużej żyć. Moje życie bez Ciebie nie ma już sensu.
Chociaż znamy się tak krótko wiedz, że byłeś, jesteś i zawsze będziesz najważniejszą osobą w moim życiu. Pokochałam Cię bezwarunkowo i to właśnie ta miłość
mnie zabiła. Nie chcę tego, tak cholernie chcę żyć, ale nie mam już po co. Tak nie poradziłam sobie. Przegrałam walkę z życiem. Przerosło mnie to.
Czy jestem świadoma, że odchodzę na zawsze .? Tak.. Wiedz, że to nie była chwila, to nie był impuls. Długo się do tego przygotowywałam i właśnie nadszedł ten czas.
Czas, w którym w końcu mam odwagę to zrobić...
Kiedy dotrzesz tutaj, wiedz, że mnie nie zobaczysz. Nie zapominaj o tym, bo nie byłeś dla mnie przygodą. Traktowałam Cię jako osobę ważną w moim życiu. Nie raz zastępywałeś mi bliskich. Byłeś wszystkim i dalej jesteś. Chociaż mnie nie ma wśród was ciałem, to jestem duszą. Kiedy mnie zabraknie obiecuję, że nie dam o sobie zapomnieć. Zawsze będę przy Tobie. Proszę Cię, niech twój piękny uśmiech nie schodzi Ci z twarzy. Znajdź sobie dziewczynę, którą pokochasz tak, jak ja kochałam Ciebie. Nie płacz, nienawidzę kiedy płaczesz. Bądź radosny, a jak zwątpisz spójrz w niebo. Tam ujrzysz mnie. Będę jedną z tysiąca obłoków. Zawsze patrz na ten najbielszy i największy. Zobaczysz mnie. Kocham Cię na zawsze, Lauren.. - czytał głośno chłopak. Nie wierzył, nie wierzył w to co właśnie przeczytał..
Leżę. Umieram. Odchodzę. Nie ma już żadnej szansy dla mnie. Ból, czuję cholerny ból.
Przed oczami wiruje całe moje życie.. widzę różne sceny z życia. Widzę jego. Tego dla, którego żyłam, dla którego umieram.
Zamykam oczy.. Z trudem łapię każdy oddech. Wiem, że to koniec. Zabiłam się. Po chwili z trudem je otwieram by po raz ostatni spojrzeć na świat.. Mam zwidy, złudzenia.
Widzę go. Stoi nade mną. Zatapiam się w jego czekoladowych tęczówkach.. Czy ja, czy ja już umarłam ? Nie jeszcze nie. Jeszcze chwila, moment, minuta, sekunda..
- Kocham Cię Justin - szepczę i odchodzę.. Odchodzę do krainy wiecznych snów..
- Lauren, Lauren ! - krzyczy chłopak. Zauważa ją. Nad brzegiem rzeki. Leży tam.. jest ...martwa...

Ostatni rozdział naszego opowiadania. Dlaczego tak się stało ? Nie wiem, już od dawna był on gotowy i po prostu czekał na swoją kolej.
Został nam jeszcze epilog o dalszych losach Justina i reszty, który ukaże się niebawem..
Dziękuje Wam. Tak bardzo Wam za wszystko dziękuje.. < 333

2 komentarze:

  1. No nie mozesz tego tak zakonczyc ! Nie wiem czy poplakalam sie przez ten rozdzial czy te czarne tlo i rozewe litery xd No napisz rozdzial w ktorym bedzie zyla xd Juz ja tak polubilam :d Biedny Justinek, czemu go tak meczysz ? xddd

    OdpowiedzUsuń
  2. Stronka; http://www.nsnweekend.com/

    OdpowiedzUsuń