czwartek, 21 kwietnia 2011

19. Czułam potworny ból, a zarazem ulgę.

Postanowiliśmy wrzucić nasze wykonanie na Youtube.com . (czyt. Justin wrzucił, a ja nie miałam nic do gadania)
Później śpiewaliśmy jeszcze inne duety, bardzo przy tym romantyzując. Nie zauważyliśmy, że ktoś przygląda nam się ze złością. Była to Anka, a za nią dostrzegłam smutnego Beadlesa.
- To, to nie jest to o czym myślicie - powiedział zszokowany Bieber. Podeszłam do niego, ale szybko się odwrócił i wybiegł. Cholera co ja najlepszego narobiłam ?. Mogłam się domyślić, że w końcu się wyda, jednak nie potrafiłam z tego zrezygnować. Wybiegłam za nim, jednak nigdzie go nie było. Przebiegałam przez kolejne ulice szukając go, przez co prawie potrącił mnie samochód, jednak nigdzie go nie było. Zmęczona w końcu osunęłam się na ławkę i zaczęłam płakać. Tymczasem w domu Nat...
*Oczami Justina*
Nie wiedziałem co zrobić. Ta sytuacja mnie przerażała. Chciałem biec za nimi, jednak Ann mnie powstrzymała.
- Po co chcesz tam biec ? - zapytała ze złością.
- Dość już namieszałeś. Ona nie jest dla Ciebie odpowiednia. - powiedziała i zbliżyła się do mnie. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Była już bardzo blisko. Zbliżyła swoją twarz do mojej, ale ja gwałtownie ją odsunąłem.
- Co ty wyprawiasz ? - zapytałem z irytacją. Nic nie odpowiedziała. Nie czekając długo zabrałem kurtkę i wyszedłem trzaskając drzwiami. W jednej chwili straciłem ukochaną osobę i najlepszego przyjaciela. Wróciłem do domu, rzuciłem się na łóżko i zasnąłem. Powracamy do głównej bohaterki...
*Oczami Nat*
Siedziałam i zastanawiałam się gdzie on może być. Bardzo się martwiłam. Bałam się, że coś mu się stanie, w dodatku z mojej winy. Nagle olśniło mnie. Wstałam i pobiegłam najszybciej jak tylko mogłam do parku. Wiedziałam, że jest tam takie miejsce do którego zawsze ucieka gdy ma problem. Musi tam być ! - powiedziałam sama do siebie. Nie myliałam się siedział tam. Nie zauważyłam mnie, więc usiadłam obok.
- Przepraszam - wyszeptałam. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Był jakiś dziwny, czy on, czy on płakał ?. Nic nie odpowiedział tylko wstał.
- Myślisz, że jednym głupim słowem załatwisz wszystko ? - wykrzyczał. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak złego.
- Nie ! Wcale tak nie myślę. Nie powinno do tego dojść. Nie powinnam na to pozwolić, a jednak zrobiłam to. Wiem, że tym jednym pieprzonym słowem niczego nie załatwię. Jestem kompletną idiotką ! - krzyczałam, dławiąc się łzami.
- Nie rozumiem jak mogłaś to zrobić ? Kochałem Cię i myślałem, że Ci na mnie zależy, a ty mnie tak po prostu zdradziłaś- wydarł się, a po jego twarzy zaczęły spływać łzy.
- To, to nie tak. Wiem, że to wyglądało jednoznacznie, ale my się tylko wygłupialiśmy. A poza tym chciałam Ci powiedzieć, że ty również mnie zdradziłeś - nie wiedziałam co powiedzieć, więc użyłam tego głupiego argumentu.
- Tak zrobiłem to, ale byłem głupi. Dobrze wiesz, że kocham tylko Ciebie i tylko Ty się liczysz ! Chrstian Beadles miał serce z kamienia, a ty to zmieniłaś rozumiesz ? Myślałem, że nie ma takiego uczucia jak miłość, przynajmniej dla mnie. Nie chcę Cię znać ! - mówił przez łzy. Tymi słowami mnie dobił. Nie miałam ochoty dłużej się kłócić. Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie. Biegłam tak szybko jak tylko potrafiłam. Po drodze widziałam tylu szczęśliwych, zakochanych par.
- Dlaczego nie mogę być tak jak oni ? - wydarłam się i spojrzałam ku niebu. W końcu dotarłam do domu. Zastałam w nim siedzącą na kanapie smutną Ankę. Usiadłam obok niej.
- Ty też nie chcesz mnie znać ? - zapytałam. Spojrzała na mnie groźnym wzrokiem.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś ? Jak mogłaś mi to zrobić ? Przecież wiedziałaś, że kocham Justina ! - wstała i wykrzyczała. Co ? Ona go kocha ?
- Co ? Jak to kochasz go ? Nic, nie wiedziałam. Przykro mi, że tak wyszło - powiedziałam, a ona spojrzała na mnie i wyszła. Byłam bardzo zdenerwowana. Zaczęłam rzucać poduszkami. Wstałam i pobiegłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Chciałam zasnąć i nigdy, więcej się nie obudzić. Obudziłam się w lepszym nastroju. Spojrzałam na zegarek. Było po 19. Anki nadal nie było. Wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Widziałam w nim smutną dziewczynę, całą rozmazaną. Przemyłam twarz wodą. I znowu to wróciło. Przypomniałam sobie o dzisiejszych wydarzeniach. Znowu zaczęłam płakać, a raczej wyć. Chciałam się uderzyć, więc z całej siły zamachnęłam się i uderzyłam w lustro, które rozsypało się na kilkadziesiąt kawałków. Cholera - krzyknęłam. Usiadłam w kącie łazienki i skulłam nogi. Miałam tego wszystkiego dosyć. Wzięłam jednak z kawałków szkła i przyłożyłam do ręki. Nie chciałam już żyć. Nie w ten sposób. Narobiłam wiele złego. Po co wgl wkraczałam w ich życie.? Mogłam jechać do innego hotelu. Ten cholerny taksówkarz zmienił wszystko. W ciągu jednego dnia straciłam Ankę i oczywiście Christiana. Pomimo, że go nie kocham. Czułam, że źle postąpiłam i bardzo mi go brakowało. A teraz ? Nie chcą mnie znać. Spojrzałam na kawałek szkła. Cała drżałam. Wzięłam go i mocno przejechałam nim po ręce. Poczułam krew. Nic sobie z tego nie zrobiłam. Po raz kolejny skaleczyłam się. Czułam potworny ból, a zarazem ulgę. Zrobiłam tak jeszcze kilka razy. Krew zaczęła lecieć coraz bardziej. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Czułam, że odpływam, jednak nie reagowałam. Nic, więcej nie pamiętam musiałam zasnąć....
*Oczami Justina*
Leżałem dobrych kilka godzin, rozmyślając. Wiedziałem, że będzie lepiej jeśli na jakiś czas wyjadę. Muszą pozałatwiać między sobą wszystko, a ja nie będę się wtrącać. Wracam do Atlanty na kilka dni - pomyślałem i wykonałem jeden telefon.
- Usher, potrzebuję znaleźć się w Atlancie - wysyczałem
- Stary coś z Tobą, nie tak ? Jesteś tu jeden dzień i już chcesz wracać ? - zapytał zdziwiony
- Proszę Cię. Muszę się tam znaleźć ! Nie pytaj dlaczego. - mówiłem.
- Okey. Za godzinę masz być na lotnisku - powiedział. Super - pomyślałem. Wziąłem walizkę i spakowałem kilka rzeczy. Zszedłem na dół i po prostu powiedziałem, że wyjeżdżam. To był normalny tekst w ostatnim czasie, więc nie zrobił na moich dziadkach wrażenia. Powiedzieli tylko żebym uważał i czekają aż wrócę. Eh. Żeby wiedzieli dlaczego wyjeżdżam. Podjechał Kenny, zapakowałem walizki i wsiadłem. Założyłem słuchawki i zamknąłem oczy. Było już bardzo późno, na dworze ciemno. Byliśmy w połowie drogi, jednak czułem się niepewnie. Coś cały czas mi mówiło, że mam zostać, bo wydarzy się coś złego. Z początku myślałem, że to tylko urojenia, jednak te słowa były coraz silniejsze i coraz bardziej mnie odciągały.
- Kenny, wracamy. - rzuciłem w pośpiechu. Spojrzał na mnie jak na idiotę.
- JB, żartujesz sobie ? Jesteśmy pod lotniskiem. - powiedział
- Wracamy - byłem stanowczy. Mój ochroniarz posłusznie zawrócił. Przez całą drogę powtarzałem tylko żeby jechał szybciej. Czułem, że dzieje się coś złego, ale nie wiedziałem co. Po godzinie byliśmy znowu pod domem. Rzuciłem tylko, że muszę coś załatwić i ma zostawić walizki w domu. Biegłem jak tylko szybko potrafiłem do jej domu. Czułem, że muszę z nią porozmawiać, bo inaczej coś się stanie. Zadzwoniłem, jednak nikt nie odpowiadał. Stałem chwilę zniecierpliwiony. Chwyciłem klamkę. Drzwi były otwarte. Wbiegłem, ledwo łapiąc wdech. Zacząłem ją wołać, ale nie odpowiadała. Obiegłem cały dom wchodząc do każdego pokoju. Nigdzie jej nie było. Wszedłem do jej pokoju i ujrzałem drzwi od łazienki. To chyba ostatnie miejsce w tym domu do którego nie zajrzałem - pomyślałam. Ostrożnie otwarłem je i ujrzałem....
***
No mamy 19 ;). Troszkę straszny, ale dostałam weny !. Jutro postaram się napisać i robię sobie świąteczną przerwę. ; ]. Muszę trochę odpocząć !. Do miłego ; *

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz